[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dlaczego, babciu?
- Stali przy mnie, nic nie mówiąc, pogrążeni w smutku. Już miałam
zamiar zapytać, czy ktoś chce wygłosić mowę pożegnalną.
Lisa zachichotała, lecz Adrianna zaraz wystąpiła w obronie rodziny
Matchettów.
- To musi być bardzo ciężko sprzedać dom, który samemu się
zbudowało. Z tym miejscem związanych jest wiele wspomnień...
- Proszę, daruj mi wysłuchiwanie tego jeszcze raz - jęknęła Blanka. -
Słyszałam o kominku i o balustradzie. - Machnęła pędzelkiem. - Cutter
prawie płakał. On się wychował w tym domu i kocha ten ogród.
Adrianna pamiętała ogród i to, co się tam wydarzyło. Często rozmyślała
o tym podczas samotnych nocy.
- To piękny dom - powiedziała.
- To stary dom - zwróciła uwagę jej matka. - I jak we wszystkich starych
domach, istnieje tam mnóstwo rzeczy, które powinny być naprawione.
Choćby ten złamany zawias przy furtce. W łazience trzeba wymienić
uszczelki w kranach...
- Ojciec Cuttera choruje...
- Tak, oczywiście - zgodziła się Blanka. - Lecz to niewiele ma
wspólnego z artretyzmem. To dość powszechne, że ludzie wiele spraw
odkładają na pózniej. A jak się długo mieszka w jakimś domu, to tych
rzeczy gromadzi się bez liku. Próbowałam powiedzieć to Cutterowi, ale
zachowywał się jak nawiedzony. Nic do niego nie docierało.
- Być może odebrał to jako krytykę ojca. Jest bardzo z niego dumny.
- Oni również szczycą się, że mają takiego syna - zauważyła Blanka. -
Ciągle coś o nim mówią:  a Cutter to",  a Cutter tamto"... Jak długo chcesz
go traktować w ten sposób? Czy nie możesz po prostu do niego
zadzwonić?
- Ja do niego zadzwonię, bo mama nigdy w życiu tego nie zrobi. Jest
uparta jak osioł - powiedziała Lisa.
- Przecież już wiele razy wam mówiłam, że dokończył robotę, a poza
tym nie mam do niego żadnej sprawy. Nic od niego nie chcę. Po co
miałabym do niego telefonować? - Adrianna podeszła do lodówki. Nalała
sobie do szklanki mrożonej herbaty. Nie przyznawała się do tego, ale myśl
o tym, że już nigdy w życiu nie zobaczy Cuttera, napawała ją
przerażeniem.
- A nie możemy oszukać, że coś się zepsuło? - podsunęła Lisa. - Albo
naprawdę coś zepsuć, żeby przyszedł.
Blanka skrzywiła się.
- Widzę, że wy obie nie potraficie uszanować jego pracy, docenić tego,
co zrobił. %7ładna ani razu nie skorzystała z nowej łazienki. To wygląda jak
kpina.
- Tam jeszcze pachnie tym ostrym dezodorantem, jakiego używał -
przypomniała Lisa. - Lubię ten zapach.
Adrianna wypiła kilka łyków herbaty. I kiedy już zamierzała odstawić
szklankę, zadzwięczał dzwonek. Drgnęła nerwowo i zaraz pobiegła
otworzyć...
Przy furtce stał Cutter.
Przez pierwszą chwilę rozkoszował się tym, że ją widzi. Musiał
nacieszyć się nią trochę, zanim wszystko przepadnie. Zanim powie jej, kim
jest. Jeśli teraz miał jeszcze jakąś szansę, to potem już żadnej.
Wyglądała prześlicznie, wypoczęta, z uśmiechem na twarzy. W
dżinsach, podkoszulku. Była boso. Pierwszy raz widział ją bez makijażu.
To mu się podobało.
- Kto przyszedł, mamo, czy to Tyler?! - zawołała Lisa. Odsunęła zeszyt i
podbiegła do furtki. - Och, dzień dobry panu. - Roześmiała się. - O wilku
mowa...
Nie tylko Adrianna się zmieniła. Cutter od razu zauważył, że Lisa
zeszczuplała i wyładniała. Widział blask w jej zielonych oczach.
- Cześć, mała. Wyglądasz prześlicznie.
- Dziękuję. - Zaczerwieniła się. Nie rozmawiała z Cutterem od tego
pamiętnego wieczoru, kiedy sprowokowała kłótnię i kiedy matka mu
wymówiła. Zdawała sobie sprawę, że przyczyniła się do tego swoim
strojem i zachowaniem.
- I ja też ładnie wyglądam - wtrąciła Blanka. - Bo my właśnie teraz
wybieramy się z Lisą do chińskiej restauracji. Czekam tylko, żeby wyschły
mi paznokcie. - Cały czas dłonie trzymała lekko uniesione do góry.
- Ale przecież... - zaczęła Lisa.
- Będziemy z powrotem za godzinę - przerwała jej Blanka. - Jedzenie
wezmiemy ze sobą. Nie troszcz się, Adrianno, o obiad, przyniesiemy dla
wszystkich. - Rzuciła wnuczce ostrzegawcze spojrzenie. Potem znowu
zwróciła się do swojej córki. - A ty i Cutter usiądzcie sobie spokojnie i
porozmawiajcie. Niedługo wrócimy.
- Ach - mruknęła Lisa w nagłym zrozumieniu.
- Bardzo było mi miło poznać pańskich rodziców - mówiła teraz Blanka
do Cuttera. - Przesympatyczni ludzie...
I zaraz pożegnała się. Wróciła po torebkę, pociągnęła Lisę za rękę.
Wsiadły do samochodu i odjechały.
Adrianna nadal stała w drzwiach. Odsunęła się tylko trochę, żeby zrobić
przejście dla Blanki i Lisy. Odkąd go ujrzała, nie wypowiedziała ani słowa.
Obraz zrelaksowanej, bosej kobiety należał już do przeszłości. Machinalnie
rozprostowała palce, zapomniawszy o trzymanej w ręku szklance. Cutter
złapał ją w ostatniej chwili, zanim uderzyła o podłogę.
- Czy mogę wejść? - zapytał.
- Tak, proszę bardzo. - Cofnęła się o krok.
Chyba żadne z nich nie wiedziało, w jaki sposób udało im się w końcu
dotrzeć do kuchni.
- Czy możemy usiąść? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl