[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opiekować. Myślę jednak, że ja też mam szansę, zwłaszcza teraz,
kiedy policja o nic mnie już nie podejrzewa. Moje szanse będą jeszcze
większe, kiedy zadeklaruję, że chcę nie tylko zająć się nim do czasu
rozprawy, ale pózniej także go adoptować. Jutro chcę zrobić zakupy i
przygotować mu pokój w moim domu. Mogłabyś mi pomóc. Nie
tylko zresztą w tym. Gdybyś zgodziła się za mnie wyjść, sąd na
pewno uwzględniłby fakt, że jesteś dyplomowaną pielęgniarką. To
działałoby na naszą korzyść, pomyśl o tym. Oboje go kochamy i jako
małżeństwo mamy większą szansę na adopcję.
Przerwał na chwilę ten potok słów, ale nie rozluznił uścisku na jej
ramieniu.
Meg, będę się starał o uzyskanie opieki nad Johnnym
niezależnie od twojej decyzji. Jeśli nie będziesz chciała w żaden
sposób mi pomóc, zatrudnię jakąś inną pielęgniarkę, która będzie się
nim zajmowała, ale wolałbym, żebyś to była ty. Wiem, że też go
kochasz. Przemyśl to. Czekam na twój telefon.
Puścił ją wreszcie. Cały czas wpatrywał się w nią z napięciem, ale
Meg nie podnosiła wzroku. Wolała być ostrożna, nie do końca
panowała nad swoimi uczuciami.
Które okna są twoje? Przepraszam, że trzymałem cię na tym
zimnie tak długo. Jeszcze kilka minut i zamarzniesz mi tu.
Uśmiechnął się z trudem.
Na drugim piętrze po lewej odpowiedziała ze ściśniętym
gardłem.
Poczekam, aż zapalisz światło. Zadzwoń do mnie, jak tylko
podejmiesz jakąkolwiek decyzję. Będę czekał na twój telefon do
szóstej rano. Jeśli się nie zgodzisz, będę wiedział, że pomyliłem się,
oceniając twoje uczucia do Johnny'ego, i że muszę szukać innego
rozwiązania. Dobranoc, Meg.
Dobranoc wyszeptała drżącym głosem i odwróciła się, nie
patrząc na niego.
Wsiadł do samochodu i ostro wcisnął pedał gazu. Rozmowa z
Meg nie była łatwa, ale przecież spodziewał się tego. Nie wiedział,
czy wybrał najlepszy sposób, aby przekonać ją do swojego planu, ale
teraz już niewiele mógł zrobić, pozostawało mu tylko czekać na jej
decyzję. Pomyślał, że pojedzie do szpitala i pobędzie trochę z
Johnnym. Może będzie mógł go nakarmić?
Zauważył, że gdy karmi małego, sam się uspokaja.
Pózno w nocy wrócił do domu. Mimo wizyty w szpitalu, nadal
był zdenerwowany. Nie wyobrażał sobie, żeby mógł usnąć w tym
stanie. Postanowił posprzątać pokój, który chciał przygotować dla
dziecka. To było zajęcie na wiele godzin, jest więc szansa, że jakoś
przetrwa tę noc.
Najmniejszy pokój służył mu dotąd jako rupieciarnia. Zane
składał tam wszystkie rzeczy, których żal mu było wyrzucić, bo
jeszcze mogły się kiedyś przydać. W efekcie nazbierało się tam
mnóstwo niepotrzebnych przedmiotów. Zawinął rękawy i wziął się
do pracy. O trzeciej w nocy pokój był pusty. Potem umył jeszcze okna
i przetarł ściany, rozłożył dywan i wstawił duży, wygodny fotel.
Pomyślał, że przyjemnie będzie w nim siedzieć, obserwując, jak
Johnny śpi. Zastanawiał się, co jeszcze mógłby tu zrobić. Szkoda, że
nie ma z nim Meg, na pewno mogłaby coś doradzić.
O piątej usmażył sobie jajecznicę i wypił szklankę soku
pomarańczowego. Chociaż był zmęczony, nie opuszczało go
napięcie. Ciągle nasłuchiwał sygnału telefonu. Czuł, że ma tyle
adrenaliny, że mógłby nią obdzielić całą armię przed bitwą.
Najlżejszy dzwięk powodował, że rzucał się w kierunku telefonu.
Przed szóstą nie mógł już wysiedzieć na miejscu. Postanowił trochę
się odświeżyć, wziął prysznic i włożył świeże ubranie.
Zane nieraz w życiu podejmował ryzyko. Często musiał stawiać
wszystko na jedną kartę i dotąd jakoś mu się udawało. Czy los nadal
będzie mu sprzyjał? Teraz zależało mu na tym, jak nigdy dotąd.
O szóstej trzydzieści zrezygnowany podszedł do okna. Widocznie
pomylił się co do Meg, może nie zależało jej na Johnnym aż tak
bardzo, jak jemu. Cholera! Atak bardzo chciał, żeby się zgodziła!
Hamując złość i nieuzasadniony żal, poszedł do kuchni.
Otworzył jedną z szafek i wyjął butelkę whisky. Kupił ją, żeby
uczcić z chłopakami sukces, jaki odnieśli po udanych próbnych
jazdach prototypu ich pociągu, ale jakoś nie było czasu, żeby ją
otworzyć. Nie szkodzi, równie dobrze może nią uczcić swoją
odważną ofertę matrymonialną, pomyślał gorzko. Nalał trochę
złocistego płynu do szklaneczki i szybko przechylił. Poczuł piekący
smak w gardle.
Rozejrzał się za kurtką i kapeluszem. Postanowił zajrzeć do swojej
ekipy i sprawdzić, jak posuwają się prace. Miał nadzieję, że wyrobi
się z tym przed dziewiątą, bo koniecznie chciał zdążyć na kąpiel
Johnny'ego. To pewnie będzie jedyny jasny punkt dzisiejszego dnia.
Nie chciał z niego rezygnować, pomimo rozczarowania, jakie czuł.
Bardzo zależało mu na tym, żeby się zgodziła. Miło byłoby słyszeć jej
głos, kiedy śpiewnym tonem przemawia do dziecka. Lubił patrzeć,
jak uśmiecha się do Johnny'ego i z czułością bierze go w ramiona.
Chciał ją widzieć tu, w tym pokoju, jak w ciepłym świetle lampy tuli
dziecko do siebie.
Cholera! Nic z tego! Zdenerwował się na siebie za te wyobrażenia.
Postanowił, że jeszcze dzisiaj pójdzie do agencji i wynajmie
pielęgniarkę. Choćby tymczasowo, dopóki nie znajdzie kogoś, kto
mógłby stałe zajmować się dzieckiem, kiedy on będzie w pracy.
Chociaż teoretycznie było możliwe, że po Johnny'ego zgłoszą się
jacyś krewni, Zane zachowywał się tak, jakby było pewne, że to
właśnie jemu przyznają opiekę nad dzieckiem. Nie wiedział, na ile są
to jego gorące pragnienia, a na ile przeczucie, ale wierzył, że Johnny
będzie z nim, nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej.
Coś trzasnęło na dole i znowu poderwał się z nadzieją, że może to
Meg przyszła. Przypomniał sobie jednak, że przecież umówili się na
telefon i ona nie zadzwoniła. Pomyślał, że to pewnie listonosz
wrzucił do skrzynki listy i gazety.
Do diabła z Meg Richins! Włożył kurtkę i zirytowany wyszedł na
werandę. Zamykał drzwi, kiedy usłyszał swoje imię wypowiedziane
ciepłym, trochę niepewnym głosem. Odwrócił głowę. Na dworze
było jeszcze ciemno, ale on i tak wiedział, kto stoi przy furtce. Jego
puls podskoczył.
Meg? Co tu robisz o tej porze? Dlaczego nie zadzwoniłaś?
Ciasno przycisnęła kołnierz kurtki do szyi.
Bo jeszcze się nie zdecydowałam.
Ta kobieta go wykończy! Nie mógł się jednak długo na nią
złościć, całe jego poprzednie niezadowolenie gdzieś prysło.
Wyglądała jak mała dziewczynka, kiedy tak stała, niepewnie
zaciskając ręce.
Całą noc nie mogłam spać, pomyślałam, że przyjdę tu i zobaczę
twój dom. Może jak obejrzę pokój, w którym będzie mieszkał Johnny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]