[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszeptała jego imię i zadrżała z rozkoszy, zaledwie chwilę przed nim.
Potem leżeli długo razem, ciesząc się sobą.
- Natalie, nie możesz tak po prostu tu mieszkać - rzekł krótko.
Jej serce zamarło.
- Ty... mnie nie chcesz?
- Do diabła, tak, chcę cię - odpowiedział, przyciągając ją bliżej - ale
niejako współlokatorkę. Poza tym ludzie w tych stronach krzywią się na
tego rodzaju rzeczy. To nie Atlanta. Tutejsza ludność jest nieco
staroświecka.
- Nick, o czym ty mówisz? %7łe powinnam wynająć mieszkanie?
Uniósł się na łokciu.
- Wiesz, jak na kogoś z takim wykształceniem, nie jesteś zbyt
domyślna.
Zaczęła się irytować.
- To znaczy?
- Na miłość boską, Natalie, usiłuję zaproponować ci małżeństwo!
Pisnęła z zachwytu i zaczęła gorąco całować jego twarz.
- Nie będziesz tego żałował, Nick, obiecuję.
- Mówisz tak, jakbym kupował prosiaka. - Zachichotał. Uderzyła go
żartobliwie, potem znów położyła się w jego ramionach.
- Będzie nam razem tak dobrze. Co noc będziemy kochać się przed
kominkiem.
- Podoba mi się to. Czy jako rezultat naszych kominkowych spotkań
pojawią się jakieś dzieci?
- Chciałbyś jedno? - zapytała z nadzieją. Gdy przytaknął, uściskała go
mocniej.
- Oczywiście będziemy mieć całe przedszkole. W ślubnym prezencie
dla ciebie zupełnie przemebluję dom.
- Masz zamiar zmienić kanapę?
- Nie, razem zmienimy meble. Na coś, na czym mógłbyś siedzieć.
Chcę, żeby było tu jak w domu, a nie jak w salonie wystawowym.
Serce Nicka rosło z miłości ku jej rozpromienionej twarzy.
RS
108
- Pobierzmy się od razu. Chcę, żebyś była moją żoną tak szybko, jak
to tylko możliwe.
Skinęła głową.
- Ja też.
Pośród ciszy nocy zadzwonił telefon. Nick jęknął i podniósł
słuchawkę.
- Och, cześć, Artur.
- Daj mi słuchawkę! - zażądała Natalie. - Mam coś do powiedzenia
temu draniowi.
Nick uśmiechnął się szeroko i uniósł słuchawkę tak, by nie mogła jej
dosięgnąć.
- Tak, jest tutaj. Muszę przyznać, że wykonałeś kawał dobrej roboty.
Jestem twoim dłużnikiem, przyjacielu. -Nick odłożył słuchawkę, nim
Natalie zdołała wyrwać mu ją z ręki.
- Byłeś zamieszany w ten podstęp Artura? - zapytała, zakładając ręce
na piersi i spoglądając na Nicka. - Artur nie wymyśliłby tego sam.
Powiedziałeś mu, żeby do mnie zadzwonił, prawda?
- Natalie, zaskakujesz mnie - rzekł Nick; wydawał się \ naprawdę
dotknięty. - Sądzisz, że próbowałbym tobą manipulować, żeby osiągnąć
to, czego chcę?
Natalie zastanowiła się. Jego twarz miała niewinny wyraz.
- Nie, chyba nie - powiedziała w końcu, wracając w jego ramiona. -
Przepraszam. Pamiętaj, że jestem prawnikiem. Jestem po prostu
zawodowo podejrzliwa.
- Przebaczam ci, kochanie. - Nick zamknął oczy, szczęśliwy, że jest
już obok kobiety, którą kocha. Jutro zadzwoni do krawca Artura i
zamówi kilka nowych garniturów.
RS
109
EPILOG
Nick patrzył, jak Natalie wbija zęby w soczystą brzoskwinię. Po jej
podbródku spłynęła odrobina soku. Uśmiechnął się; chemie zlizałbym tę
kroplę. Czując na sobie jego spojrzenie, Natalie odwróciła się od okna.
"Wygląda równie apetycznie, jak owoc w jej dłoni - pomyślał. - A nektar
jej ciała jest dwa razy słodszy."
- Nie jesz lunchu? - spytała czule.
W ciągu czterech miesięcy ich małżeństwa Natalie nauczyła się czytać
ze spojrzeń Nicka. Jego oczy powiedziały jej, że w tym momencie nie
myślał o szynce i serze. Ukryła uśmiech, pochylając się, by pogłaskać
Daisy i szczeniaka, który stał przy niej niczym wartownik. Dla
pozostałych szczeniaków znalezli dobrych opiekunów. Daisy została
osobistym stróżem Natalie. Pies jak gdyby zdawał sobie sprawę, że
Natalie jest teraz najważniejszą osobą w domu.
- Bardziej interesujesz mnie ty - odrzekł Nick, spoglądając na żonę.
Jej gęste, jasne włosy urosły w ciągu kilku miesięcy do ramion i wiły
się na końcach. Policzki miała zaróżowione, a nagie ramiona lekko
opalone po codziennych wędrówkach przez sad tętniący życiem. Była
pora zbioru brzoskwiń i grupy mężczyzn pracowały od wschodu do
zachodu słońca, oczyszczając hektary drzew. Gdy Natalie nie pracowała
w biurze, sprawiało jej wyrazną przyjemność obserwowanie robotników.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]