[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szlafroka.
 Cóż, dziękuję. Masz ochotę wejść?  Wciąż trzymała wysoko różę,
aksamitną i gładką, bez kolców.
 Dziękuję.  Podniósł duże białe pudełko i wszedł do środka.
 Tylko się przebiorę.  Uśmiechnęła się nerwowo, bo dopiero w tej
chwili uprzytomniła sobie, że pod szlafrokiem jest naga.
 Proszę.  Podał jej pudełko.  To dla ciebie.
 Co to jest?
128
R
L
T
 Suknia.
Popatrzyła na niego.
 Kupiłeś mi suknię?
 Tak. I mam wielką nadzieję, że to dobry rozmiar.
 Przecież w Yawonnadeere nie ma sklepów.
 Jestem człowiekiem wielu talentów, pani doktor.  Postukał palcem w
skrzydełko nosa.
Ostatnia rzecz, jakiej Abbey spodziewała się tego wieczoru, to
mężczyzna jej marzeń stojący w progu w smokingu, z różą i suknią dla niej. Co
dalej?
 Okej.  Uśmiechnęła się do niego, przyjmując pudełko.  No to idę się
przebrać.
Joshua krążył nerwowo po pokoju, dostrzegając zmiany, jakie Abbey
poczyniła w dawnej rezydencji doktor Turner. Znajdowało się tam teraz sporo
fotografii, obrazów na ścianach i bukietów z zaschniętych kwiatów.
Stary dom wyglądał zupełnie inaczej niż wówczas, gdy zajmowała go
doktor Turner. Dzięki Abbey stał się ciepły i przytulny.
Joshua patrzył na obrazy, głównie akwarele. Wszystkie były bardzo
dobre. Większość stanowiły pejzaże. Gdy spojrzał z bliska na jeden z nich,
rozpoznał widok głównej ulicy Yawonnadeere z werandy Abbey. Potem
przeniósł wzrok na kolejny obraz i zobaczył na nim swój dom, ozdobiony
kolorowymi lampkami.
 Joshua?
Na dzwięk swojego imienia odwrócił się niespiesznie.
 Twoje obrazy są zachwycające. Naprawdę jesteś...  Urwał, widząc
Abbey w długiej czerwonej sukni, którą dla niej kupił.  Abbey...
129
R
L
T
Jego głos działał jak pieszczota. Abbey nie była pewna, co się dzieje, ale
na razie jej się podobało. Podejrzewała, że dzisiejszy wieczór ma coś
wspólnego z propozycją małżeństwa, ale nie chciała psuć Joshui planów.
Kiedy otworzyła pudełko, aż westchnęła z podziwu na widok
najpiękniejszej sukni, jaką widziała w życiu: szkarłatnej, bez ramiączek,
wyjątkowo kobiecej. Włożyła ją przez głowę i ze zdumieniem stwierdziła, że
leży na niej jak ulał. Prawdę mówiąc, suknia niewiele pozostawiała wyobrazni.
Szybko pomalowała rzęsy, musnęła różem policzki, a wargi szminką,
spięła włosy nad karkiem, zostawiając kilka luznych kosmyków. Uśmiechnęła
się do swojego odbicia w lustrze, wiedząc, jak bardzo Joshua lubi pieścić jej
kark i mając nadzieję, że kusząc go cały wieczór, doprowadzi go do
szaleństwa.
Włożyła brylantowy wisiorek, prezent od rodziców z okazji jej wygranej
z chorobą, i stwierdziła, że świetnie pasuje do sukni i podkreśla jej urodę.
Czarne sandałki dopełniły stroju. Cieszyła się, że tego wieczoru zrobiła sobie
pedikiur i wzięła pachnącą kąpiel.
 Zwietnie leży  zauważyła, przesuwając rękę wzdłuż biodra.
 Widzę.  Joshua kiwnął głową.  Już ci mówiłem, że jesteś piękna, ale
właściwie...  Zbliżył się do niej kilka kroków.  Jesteś olśniewająca.
Uśmiechnęła się jeszcze promienniej, jej oczy zalśniły.
 Dziękuję.
Podał jej ramię.
 Mogę prosić?
Abbey oparła się na ramieniu Joshui.
 Rozumiem, że nie powinnam pytać, ale dokąd się udajemy?
 Masz rację, chociaż nie powinnaś też mieć problemów z odpowiedzią,
biorąc pod uwagę liczbę pięciogwiazdkowych restauracji w naszym mieście. 
130
R
L
T
Zamknął za nimi drzwi.  Wybieramy się niedaleko  dodał, a potem ruszył na
drugą stronę ulicy.
 Już jesteśmy na miejscu? Nie żartowałeś, mówiąc, że to niedaleko.
Uniosła brwi i zaśmiała się, kiedy szli korytarzem, mijali swoje gabinety,
małą salę operacyjną, aż zatrzymali się przed drzwiami prowadzącymi do
mieszkania Joshui.
 To wszystko...  Abbey wygładziła suknię.  To jest fantastyczne.
Dziękuję.
 Jeszcze nie widziałaś połowy tego, co przygotowałem.
 Nie muszę  odparła i położyła rękę na jego ramieniu.  Wystarczy mi,
że jesteś ze mną, dokądkolwiek nas to zaprowadzi.
 Aha, więc jesteś romantyczką.  Ujął jej dłoń i uniósł ją do warg. 
Tyle jeszcze o tobie nie wiem, Abbey.
 A ja o tobie.
Joshua puścił jej rękę, by otworzyć drzwi dzielące przychodnię od części
mieszkalnej. Były zamknięte, żeby dzieci przypadkiem nie wpadły do
gabinetu.
 Zamknij oczy  szepnął z ręką na klamce.
 Co? Czemu?
 Cii.  Położył palec na jej wargach, a potem, jakby nie mógł się
powstrzymać, pocałował ją delikatnie.  Wkrótce wszystko zrozumiesz.
Abbey posłusznie zamknęła oczy, pozwalając mu się prowadzić. Wciąż
miała nadzieję, że to nie sen, że nie obudzi się za chwilę sama w swoim domu,
płacząc w poduszkę. Miała za sobą tyle nieprzespanych nocy, z powodu
choroby, smutku, a ostatnio głównie z powodu Joshui.
Teraz, w tej pięknej sukni, ostrożnie szła do przodu. Miała na nogach
buty na wysokich obcasach, od których się odzwyczaiła.
131
R
L
T
Kiedy minęli drzwi, Joshua przystanął i je zamknął. Abbey nie miała
pojęcia, gdzie są dzieci, ale sądząc po wypełniającej dom ciszy, uznała, że
prawdopodobnie przebywają w sąsiedztwie, u Rach i Dustina.
 Gotowa?  szepnął jej do ucha. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl