[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do którego się zwrócisz, jeśli pewnego dnia stwierdzisz, że potrzebujesz pomocy. Kimś, za kim
będziesz tęskniła częściej niż od czasu do czasu, jeśli odejdzie. Czy jestem twoim przyjacielem?
Wiedząc, jaką odpowiedz chciałby usłyszeć odpowiedz, która pomogłaby mu wyzdrowieć Jaina
już otworzyła usta, aby ją wypowiedzieć. A potem zamknęła je znowu. Jag zasługiwał na coś
lepszego. Zasługiwał na prawdę. Tylko że ona nie była pewna, jaka jest ta prawda.
Przez dłuższą chwilę próbowała odizolować uczucia od sztywnego pancerza decyzji i wzorców
zachowań, jakie sobie narzuciła. Aby je odnalezć, musiała spojrzeć dalej, wyjść poza swoje zada-
nia. Musiała dotrzeć do miejsca, gdzie została prawdziwa Jaina, która miała cele i pragnienia.
Ale znalazła odpowiedz.
Tak. Jesteś moim przyjacielem.
To dobrze. Wyciągnął rękę.
Położyła na niej swoją dłoń.
Odetchnął.
Więc co teraz zrobisz?
Mamy do załatwienia różne drobiazgi. Uwolnić księżniczkę... to już taka tradycja rodzinna Solo.
Wysadzić wielką stację kosmiczną.
Też tradycja rodzinna Solo.
Możesz się przyłączyć, jeśli zdołasz się na czas pozbierać.
Chętnie. A gdybyś kiedykolwiek potrzebowała kogoś do przebrania się w czarny strój i
spuszczenia ci lania...
Jaina się uśmiechnęła.
Możesz się zamknąć?
Korelia, Coronet, bunkier dowodzenia
W środku nocy, bez nieprzyjacielskich statków na orbicie, bunkier dowodzenia bywał
praktycznie pusty, a jedynym słyszalnym dzwiękiem na większości pięter i w większości pokoi
był szum klimatyzatorów.
W głównej sali łączności jednak nie w tym eleganckim studiu, gdzie inicjowano i odbierano
większość transmisji, nie w bezpiecznym gabinecie premiera, gdzie Sadras Koyan najczęściej
wygłaszał swoje mowy banki urządzeń holokomunikacyjnych pracowały, dodając swoje odgłosy
do ogólnego szumu otoczenia.
Minister informacji Denjax Teppler spojrzał w górę po raz tysięczny, upewniając się, że
pomieszczenie jest wciąż bezpieczne i że na urządzeniach, które podłączył, aby ominąć kamery
nad drzwiami, nie palą się diody ostrzegawcze. Dopiero wtedy znów zwrócił wzrok na swoje
zadanie. Miał przed sobą otwarty bank holołączności; potrzebował jeszcze tylko kilku chwil, aby
zakończyć okablowanie karty obejścia, którą przyniósł ze sobą urządzenia, które zapobiegnie
kopiowaniu informacji, jaką miał za chwilę otrzymać dla oficerów koreliańskiej ochrony.
Właśnie miał dopuścić się kolejnego aktu zdrady i musiał to zrobić we właściwy sposób.
Zakończył robotę, podszedł do głównego panelu sterowania, sprawdził chronometr i uruchomił
urządzenie. Potem ustawił się pod jedną z pustych ścian sali, w pomocniczym miejscu transmisji,
które nie było używane od lat.
Trzydzieści sekund pózniej w powietrzu przed nim pojawiła się jasna łuna i uformowała w
holograficzny kształt generała Turra Phennira, pokrytego bliznami i imponującego... mimo nie
więcej niż metrowego wzrostu.
Miłego wieczoru, ministrze Teppler.
Tu jest już noc, ale wzajemnie. Teppler zmarszczył brwi. Jak wysoki... nieważne, coś w
odbiorniku jest nie tak. Przepraszam na chwilę. Cofnął się do panelu sterowania i stwierdził, że
skala odbieranego obrazu ustawiona była na sześćdziesiąt procent. Szybko przestawił ją na sto
procent.
Phennir zamigotał, po czym odzyskał normalny wzrost, równy Tepplerowi.
Teppler wrócił do ściany. Teraz mógł patrzeć generałowi w oczy na tej samej wysokości.
Tak jest lepiej powiedział.
Kolejny symptom mentalnych braków waszego przywódcy.
Teppler zbył temat machnięciem ręki.
Nie prosiłem o tę rozmowę po to, żeby mówić o ekscentrycznych pomysłach naszego premiera.
Chciałem przedyskutować kwestię waszego nieoficjalnego embarga dla Korelii. Zatrzymujecie
zapasy i materiały, których desperacko potrzebujemy
Aja się zgodziłem na tę rozmowę, ponieważ niekompetencja Koyana musi pozostać głównym
tematem naszej dyskusji. Ponieważ to jego niekompetencja jest powodem naszego embarga.
Teppler się skrzywił.
Jesteśmy sojusznikami, a wy pozostawiacie nas w niebezpiecznej sytuacji.
Proszę pozwolić mi wyjaśnić powody. Jest pan politykiem, będę więc korzystał z porównań i
innych zasad konwersacyjnych.
Nie wspominając o obelgach.
Phennir się zawahał.
Ma pan rację, mój gniew na premiera przelałem na pana. Przepraszam. Proszę sobie teraz
wyobrazić, że jest pan potężnym wojownikiem. Byłby pan jednak znacznie mniej potężny, gdyby
stracił pan jedną rękę.
Niewątpliwie.
Będzie się pan więc starał jej nie stracić. Ale powiedzmy, że w dżungli zostaje pan ukąszony w
nadgarstek przez jadowite zwierzę. Jad w ciągu mniej niż minuty rozprzestrzeni się na całe
pańskie ciało i śmiertelnie je zatruje. Co pan zatem zrobi?
Jeśli jestem właściwie wyposażony, wstrzyknę sobie anty toksynę.
Ale załóżmy, że nie ma pan antytoksyny. Ma pan jedynie duże wibroostrze.
Wtedy muszę zrobić opaskę uciskową i odciąć sobie ramię... i mieć nadzieję, że zdążę sobie
wstrzyknąć środki przeciwbólowe, zanim zemdleję.
No właśnie. Ponieważ jest pan potężnym wojownikiem, bardziej niż obu rąk potrzebuje pan
czegoś innego.
Swojego życia. "
Tak jest.
Teppler przemyślał to.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]