[ Pobierz całość w formacie PDF ]
precyzyjnie ułożonym harmonogramem. Namierzenie ofiary, a potem dokonanie zabójstwa w taki,
a nie inny sposób. To jego sposób działania. Jestem przekonany, że mamy do czynienia z
człowiekiem w pełni świadomym tego, co robi i jak robi. No, a jak widać, robi to bardzo dobrze.
Wręcz perfekcyjnie poprawił się na koniec, po czym znów wziął łyk kawy.
To ważne, co pan mówi, ale jednak wróćmy na chwilę do tej drabiny powiedział
prokurator.
No tak. Wspomniałem, że zabójca jest silny. Otóż, jak mówiłem, wczoraj na miejscu
zbrodni wykluczyłem to, by sprawca wciągnął ofiarę liną i zawiesił ją na haku. Sprawdziłem to.
Wydaje się to niemożliwe, zbyt trudne do wykonania. Nawet i nierealne.
Z tego, co wiem, ofiara wisiała na wysokości kilku metrów. Wciągnąć osobę, zresztą
szczupłą, to wykonalne.
Tak, ale musiałby być potwornie silny, to raz. Dwa, jak by zawiesił ofiarę na haku,
operując tylko z dołu liną? Trzy, znalazłem ślady po drabinie. Są tam dwa wgłębienia obok
budynku. Deszcz już je trochę rozmył, wszędzie robi się bagno, ale są.
Ale czego to nam dowodzi? dociekał prokurator.
To potwierdza, że zabójca w pełni się przygotował do zbrodni. Ale o tym już mówiłem.
Siedział tam i czekał na ofiarę. Mamy więc już coraz lepszy portret zabójcy. Zewnętrzny i
wewnętrzny. Jest to osoba bardzo konsekwentna. Nie wierzę, by ktoś przypadkiem mocno
zaakcentował ten wyraz znalazł drabinę w pobliżu jeziora. I to w nocy! Rozumiecie, co mam na
myśli? Niemal wszyscy kiwnęli głowami. Wiemy również, że jest to mężczyzna silny, nawet
bardzo silny. Ofiara ważyła około siedemdziesięciu kilogramów. Myślę, że nie muszę was
przekonywać o tym, że wdrapać się po drabinie na wysokość około sześciu metrów z ciężkim
ciałem i jeszcze zawiesić je na haku jest bardzo trudno, ale nie jest to niemożliwe. Na pewno
łatwiejsze niż wciągnięcie zwłok za pomocą liny.
Niby tak. Coś jeszcze? pospieszył go prokurator.
Tak, bo pojawia nam się jeszcze jeden wniosek. Otóż możliwe, że facet mieszka w
pobliżu. Sądzę, że najdalej w promieniu kilku lub kilkunastu kilometrów. Musi mieć swobodny
dostęp do zapory i pobliskich miejsc, na tyle by przewiezć długą drabinę, młot do wbicia wielkich
gwozdzi, liny i kto wie, co jeszcze. To chyba dość dużo, prawda? Milczał przez chwilę, chcąc
skupić na sobie uwagę, po czym dodał na koniec: Raczej nieprawdopodobne też, żeby poruszał
się pieszo. Taki podręczny arsenał musi wozić w samochodzie. Dopóki nie znajdziemy
porzuconych narzędzi, bierzemy taką ewentualność pod uwagę.
Bus? Jakieś auto dostawcze?
Tak, możliwe, że bus albo coś podobnego, choćby terenówka.
Niezle. To już coś rzekł prokurator. Panowie, czy mamy jeszcze coś ważnego do
dodania? Bo nie ukrywam, że muszę zaraz uciekać.
Chyba wszystko, co najważniejsze, zostało powiedziane. Na koniec dodam, że
wzmożone patrole, które będą śledzić zaporę w ciągu najbliższych dni, powinny zwrócić uwagę na
wszystkie większe auta, które się tam pojawią, nie tylko te, o których wspominaliśmy. Każdy
kierowca powinien być uważnie obserwowany, rejestrowany i zapamiętany. Nic nie może nam
umknąć. Pamiętajcie, panowie, on działa w nocy, więc wtedy jest największe prawdopodobieństwo,
że możemy się tam na niego natknąć. W nocy jest niemal niewidoczny, wie, że może swobodnie
działać pod osłoną ciemności i mgły. Oby tak się jednak nie stało. Trzeba mieć się na baczności i
brać pod uwagę każdą ewentualność.
Przekażcie to tym, którzy wyjadą dziś na patrol rzekł Burzyński, który również
szykował się do wyjścia. Na razie nie wykluczamy ewentualności, że znów zaatakuje. Musimy
pamiętać, że to również może być zwykły pieszy, który nie będzie chciał zabić z wielką pompą.
Równie dobrze może zabić, zostawić ciało i odejść niezauważony. Na razie każde jego zabójstwo
jest inne niż zwykle, więc nie wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. Patrol musi mieć oczy
szeroko otwarte. Na wszystko. Osoby, samochody, dziwne hałasy& to miejsce jest dla nas
priorytetem, więc rejestrujemy wszystko.
Zastępca komendanta i prokurator wyszli. Iwanowicz odetchnął i dopił kawę. Spojrzał na
Gawłowskiego, który wyglądał na skołowanego i zmęczonego.
On naprawdę może znów zaatakować.
Patrol& zaczął Gawłowski.
Tak, wiem. Ale zastanawiam się, jak możemy im pomóc zamyślił się komisarz.
Co masz na myśli?
A co robisz dziś w nocy? Masz jakieś plany? odpowiedział, po czym nie czekając na
odpowiedz, wyszedł z biura.
13
Przed dwudziestą drugą Gawłowski zadzwonił do Iwanowicza z informacją, że też pojedzie
z nim na patrol. Kierowała nim zwykła ciekawość, połączona z pragnieniem zgłębienia tej sprawy.
Każdy dzień (a właściwie każda noc) mógł przynieść coś nowego, co wydarzeniom nada nowy,
zupełnie odmienny bieg. Na razie jednak nie mieli pojęcia, jak zakończyć to makabryczne
przedstawienie, którego nikt nie rozumiał i nad którym nikt nie panował.
Z miasta wyjechali przed jedenastą. Po kilkunastu minutach wjechali na wąską,
nieoświetloną szosę w pobliżu jeziora. Kiedy minęli stację kolejową, po lewej stronie wyłonił się
widok na jezioro, którego tafla wody odbijała światło latarni. Zapora po jednej stronie była
podświetlona, co z daleka tworzyło złudzenie wielkiego i długiego muru, który enigmatycznie
wyrastał z doliny. Widok ten przerażał, ale zarazem fascynował.
Powoli okrążyli wschodnią część jeziora. Zatrzymali samochód na niewielkim zajezdzie,
który znajdował się około stu metrów od wjazdu na zaporę. Iwanowicz wyłączył silnik. Stali na
niewielkim dzikim parkingu, na którym latem zwykle zatrzymywali się turyści, z tego miejsca
mający blisko do znajdującego się poniżej brzegu oraz cypla, jedynego piaszczystego miejsca, na
którym mogli się czuć jak na plaży.
Komisarz przetarł ręką zaparowaną szybę. Stąd mieli dobry widok na całą zaporę. Jedna
latarnia rozświetlała tylko jej fragment. Resztę opanował mrok. Po kilku minutach zauważyli
przejeżdżający radiowóz. Sunął powoli przez całą długość budowli, dojechał do końca, zawrócił i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]