[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twoje włosy płoną jak ogień!
- Być może, synku - bąknął Matthew. - Ale jedzmy już! - dodał głośniej,
gdy Sophie, która nagle odzyskała równowagę ducha, uśmiechnęła się radośnie
do Philipa.
- Siądę z tyłu - oświadczyła. - Będziesz mógł usiąść koło taty...
- Wolę siedzieć z tyłu - rzekł Philip poważnym tonem. - Tak jest lepiej,
ponieważ za bardzo się kręcę.
- To prawda - potwierdził Matthew. - Przykro mi, Sophie, ale jesteś na
mnie skazana. - Z ironicznym uśmiechem otworzył jej przednie drzwi.
Sophie siedziała w milczeniu i zastanawiała się. Nie spodziewała się, że
napisze o niej do Philipa? Od czasu do czasu rzucała na Matthew ukradkowe
spojrzenie, ale on nieruchomo patrzył na drogę. Dłuższą chwilę jechali w ciszy,
ponieważ Philip zatopił się w lekturze komiksu, który wyciągnął ze szkolnego
plecaka. Na pozór stosunki ojca z synem układały się normalnie, myślała
Sophie. Ale w oczach chłopca dostrzegła jakiś cień smutku, jakiś melancholijny
wyraz, który mógł świadczyć, że dziecko jednak nie jest w pełni szczęśliwe.
Po kilku minutach Philip odłożył komiks i pochylił się do przodu.
- 65 -
S
R
- Zatrzymamy się coś zjeść, tato?
- Jasne! Wdepniemy tam, gdzie zwykle.
- W porządku. - Chłopiec opadł na fotel z wyrazem zadowolenia na buzi.
Nie uszło uwagi Sophie, że Philip był z ojcem w doskonałej komitywie.
Jeśli rzeczywiście działo się tu coś złego, to z pewnością nie dotyczyło to ich
wzajemnych relacji. Mieli nawet swoje stałe miejsca, do których uczęszczali.
- O czym tak głęboko rozmyślasz? - spytał cicho Matthew. - Jeśli będziesz
grzeczna, obiecuję, że pozwolę ci pobawić się z Philipem, gdy zatrzymamy się
na posiłek.
- Nie traktuj mnie jak dziecko, Matthew - obruszyła się, zerkając na jego
stanowczy, męski profil. - Od dawna jestem kobietą.
- Domyślam się. Szczególnie, gdy mówisz takim teatralnym, głębokim
głosem. - Uśmiechnął się sam do siebie. - Jestem urodzonym sadystą, nie
sądzisz?
Oczywiście, że nim był! Popatrzyła ze złością w bok. Musiała trzymać
nerwy na wodzy, by - sprowokowana - nie palnąć czegoś, gdy tak bezlitośnie z
niej drwił.
Zatrzymali się przed małym, wiejskim domkiem, nie przypominającym
zajazdu ani restauracji. Philip wyskoczył z samochodu jak strzała i szybko
otworzył jej drzwi.
- Chodz szybko, Sophie! - ponaglał niecierpliwie. - Tu jest kapitalnie!
Pociągnął ją za rękę, a gdy nieco wystraszona, spojrzała na Matthew,
dostrzegła, że obserwuje ich z pobłażliwym uśmiechem.
- Bawcie się dobrze, dzieci - powiedział drwiąco, nie odrywając oczu od
Sophie. - Zamówię tymczasem herbatę i słodkie bułeczki.
- Nie przejmuj się nim - poradził Philip nad wyraz poważnym tonem,
prowadząc ją wzdłuż wysokiego żywopłotu okalającego parking. - Tato
uwielbia drażnić się z ludzmi. To tylko znaczy, że cię lubi... Czasami potrafi być
naprawdę nieznośny.
- 66 -
S
R
- Wobec ciebie też?
- Oczywiście, że nie! - wybuchnął radosnym, szczerym śmiechem. -
Chociaż nie zawsze dostaję to, co chcę - zasępił się nagle.
Sophie domyśliła się od razu, czego pragnął Philip. Chciał mieszkać w
domu, a ojciec stale mu tego odmawiał. Cóż, będzie musiała wziąć sprawę w
swoje ręce!
Gdy obeszli żywopłot i dostali się do wnętrza ogrodu, Sophie poczuła się
nagle jak Guliwer w świecie liliputów.
- To miasto w miniaturze - oznajmił podniecony Philip, a Sophie, jak
urzeczona, oglądała maleńkie kościoły, domki i ulice kornwalijskiego
miasteczka sprzed wieków. - Och, mógłbym tu siedzieć godzinami. To moje
ulubione miejsce!
Wkrótce obydwoje na czworakach zaglądali do okien miniaturowych
domków będących doskonałą kopią prawdziwych.
- To miasto skonstruował dziadek obecnego właściciela i praca ta zajęła
mu dwadzieścia lat - objaśnił Philip. - Brakuje tu tylko ludzi, prawda? Nikt nie
wie, czy to miasto istniało naprawdę... Próbowaliśmy z tatą je odnalezć, ale na
razie nam się nie udało. Jakiś czas temu myśleliśmy, że to Launceston, ale
przecież tu nie ma zamku.
- Czy tata często tu z tobą przyjeżdża? - spytała, a Philip popatrzył na nią
z politowaniem.
- Oczywiście! - zapewnił wyniośle. - Jemu też się tu podoba. Ciebie też
tutaj przywiózł, widzisz? On jest bardzo miły, naprawdę. - Zamyślił się na
chwilę, jakby szukając odpowiednich słów i dodał: - Tylko już ma taki trudny
charakter. Lubisz go, prawda?
- Był dla mnie bardzo uprzejmy - odrzekła z pewną rezerwą, najwyrazniej
zaskoczona szczerością pytania. - Pozwolił mi zostać z wami do września.
Czy lubiła Matthew? - zastanawiała się gorączkowo. Oczywiście, że go
polubiła. Nie mogła przecież okłamywać samej siebie.
- 67 -
S
R
- A co będziesz robić potem? - indagował Philip, patrząc na nią swymi
błękitnymi oczami równie badawczo jak jego ojciec.
- Będę studiowała - oświadczyła stanowczo. - Gdy byłam młoda,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]