[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znaczona, a jej kresem jest nowe i potężniejsze imperium.
Powiedziawszy to, przeniósł wzrok na książkę i zapadł się w nicość, a światła
ponownie rozbłysły.
Hardin podniósł głowę po to tylko, by zobaczyć, że stoi przed nim Piren-
ne. Prezesowi Zarządu drżały wargi, a wzrok miał tragiczny. Mówił pewnym, ale
bezbarwnym głosem.
 Miał pan, zdaje się, rację. Jeśli spotka się pan dziś z nami o szóstej, to
Zarząd zasięgnie pana opinii w sprawie dalszych posunięć.
Każdy z nich uścisnął mu dłoń, po czym wszyscy wyszli. Hardin uśmiech-
nął się. W tym przypadku zachowali się zasadniczo prawidłowo  byli na tyle
naukowcami, aby przyznać się do błędu. . . ale dla nich było na to już za pózno.
Spojrzał na zegarek. O tej porze było już po wszystkim. Ludzie Yohana prze-
jęli kontrolę nad miastem i Zarząd nie miał już nic do powiedzenia.
Jutro lądują pierwsze statki Anakreończyków, ale to nie szkodzi. Za pół roku
oni też nie będą mieli nic do powiedzenia.
Prawdę mówiąc, jak powiedział Hari Seldon i jak Salvor Hardin podejrzewał
już od dnia, w którym Anselm haut Rodric po raz pierwszy odkrył przed nimi, że
Anakreon nie posiada energii jądrowej, rozwiązanie kryzysu było proste.
Proste jak wszyscy diabli!
CZZ III
BURMISTRZOWIE
1
»Cztery Królestwa  nazwa nadawana tym częściom Prowincji Anakreona,
które oderwały się od Pierwszego Imperium we wczesnych latach ery fundacyjnej
i utworzyły niezależne, krótko istniejące królestwa. Największym i najpotężniej-
szym z nich był sam Anakreon, którego obszar (. . . )
Niewątpliwie najciekawszym problemem historii Czterech Królestw jest
dziwny system społeczny narzucony na pewien czas królestwom przez admini-
stracjÄ™ Salvora Hardina (. . . )«
Encyklopedia Galaktyczna
Deputacja!
To, że Salvor Hardin ujrzał ich, nim nadeszli, w niczym nie polepszało sprawy.
Przeciwnie, oczekiwanie było szczególnie nieznośne.
Yohan Lee zalecał najostrzejsze środki.
 Uważam, Hardin  mówił  że nie możemy zmarnować ani chwili. Nie
mogą nic zrobić aż do najbliższych wyborów  legalnie, w każdym razie  a to
nam daje rok. Spław ich.
Hardin ściągnął usta.
 Nigdy się niczego nie nauczysz, Lee. Znam cię już czterdzieści lat i przez
ten czas nie zdołałeś się nauczyć subtelnej sztuki zachodzenia przeciwnika od
tyłu.
 Nie uznajÄ™ takich metod walki  burknÄ…Å‚ Lee.
 Tak, wiem o tym. Myślę, że dlatego jesteś jedynym człowiekiem, któremu
ufam.  Przerwał i sięgnął po cygaro.  Przebyliśmy długą drogę, Lee, od czasu
kiedy przygotowywaliśmy spisek przeciwko Encyklopedystom. Starzeję się. Mam
sześćdziesiąt dwa lata. . . Myślałeś kiedy o tym, jak szybko przeszło te trzydzieści
lat?
 Ja nie czuję się stary  parsknął Lee.  A mam sześćdziesiąt sześć lat.
 Tak, ale ty nie masz kłopotów z trawieniem.
Hardin leniwie ssał cygaro. Już dawno przestał marzyć o delikatnym vegań-
skim tytoniu z dawnych lat  z czasów, kiedy Terminus handlował ze wszystkimi
częściami Imperium Galaktycznego. Lata te już dawno znalazły się w lamusie,
do którego idą wszystkie Dobre Stare Czasy. W tym samym lamusie, ku które-
mu zdążało Imperium Galaktyczne. Zastanawiał się, kto teraz jest imperatorem
 jeśli w ogóle był jeszcze jakiś imperator, a nawet Imperium. Na przestrzeń!
Od trzydziestu lat, od czasu, kiedy tutaj, na skraju Galaktyki, zostały przerwane
połączenia, cały wszechświat Terminusa ogranicza się do niego samego i sąsiadu-
jących z nim królestw.
61
Jakże nisko upadł dawny mocarz! Królestwa! W dawnych czasach były zale-
dwie prefekturami, częściami jednej prowincji, która z kolei była częścią jednego
z sektorów kwadranta, będącego z kolei tylko częścią wszechogarniającego Im-
perium Galaktycznego. A teraz, gdy Imperium straciło kontrolę nad dalej położo-
nymi rejonami Galaktyki, te małe grupki planet stały się królestwami  z operet-
kowymi królami i wielmożami i niepoważnymi, pozbawionymi sensu wojenkami,
a ich mieszkańcy wiedli żałosne życie wśród ruin.
Cywilizacja upada. Energia atomowa popada w zapomnienie. A nauka prze-
istacza się w mitologię. Tak było aż do czasu utworzenia Fundacji. Tej Fundacji,
którą właśnie w celu zachowania zdobyczy cywilizacji założył tu, na Terminusie,
Hari Seldon.
Lee stał w oknie. Jego głos przerwał rozmyślania Hardina.
 Przyjechali  powiedział.  Ostatnim modelem, szczeniaki.  Zrobił
kilka niezdecydowanych kroków w stronę drzwi, a potem spojrzał na Hardina.
Hardin uśmiechnął się i przywołał go ruchem dłoni z powrotem.
 Kazałem przyprowadzić ich tutaj.
 Tutaj?! Po co? Nabiorą zbyt dużego mniemania o sobie.
 Po co odgrywać tę całą komedię oficjalnej audiencji u burmistrza? Jestem
za stary na biurokrację. A oprócz tego w rozmowach z dzieciakami przydaje się
pochlebstwo  szczególnie wtedy, kiedy do niczego nie zobowiązuje. Usiądz.
Lee  Hardin zrobił perskie oko  potrzebuję twego moralnego wsparcia. Szcze-
gólnie w rozmowie z tym młodym Sermakiem.
 Ten chłopak  powiedział Lee szorstko  jest niebezpieczny. On ma zwo-
lenników, Hardin, więc nie radzę ci go lekceważyć.
 A czy ja kiedykolwiek kogo lekceważyłem?
 No więc każ go aresztować. Potem pomyślimy, jakie mu postawić zarzuty.
Ostatnią radę Hardin puścił mimo uszu.
 Otóż i oni, Lee.
W odpowiedzi na sygnał oznajmiający ich przybycie Hardin nacisnął pedał
ukryty pod biurkiem i drzwi rozsunęły się.
Weszli rzędem. Było ich czterech. Uprzejmym ruchem ręki Hardin wskazał
im fotele stojąco półkolem przed jego biurkiem. Skłonili się i usiedli, czekając aż
burmistrz przemówi.
Prztyknięciem w pięknie rzezbione srebrne wieczko Hardin otworzył pudełko
cygar będące ongiś, w dawnych minionych czasach Encyklopedystów, własnością
Jorda Fary, członka Zarządu Fundacji. Był to oryginalny produkt Imperium, po-
chodzący z Santanni, chociaż znajdowały się w nim teraz cygara z miejscowego
tytoniu. Jeden po drugim, z uroczystą powagą, wszyscy czterej wzięli po cygarze
i zapalili je z nabożeństwem.
Sef Sermak siedział drugi z lewej. Był najmłodszy z całej grupy i  najbar-
dziej interesujący. Miał starannie przycięty szczeciniasty żółty wąsik i zapadłe
62
oczy o nieokreślonym kolorze. Hardin niemal od razu przestał zwracać uwagę
na pozostałą trójkę  ich przeciętność rzucała się w oczy. Skoncentrował się na
Sermaku, tym Sermaku, który już w czasie swej pierwszej kadencji w Radzie
Miejskiej nieraz wprawił w popłoch to stateczne ciało, i to, co powiedział, było
skierowane właśnie do Sermaka:
 Od chwili, kiedy wygłosił pan to płomienne przemówienie w ubiegłym
miesiącu, bardzo chciałem pana poznać. Bardzo umiejętnie zaatakował pan poli-
tykÄ™ zagranicznÄ… rzÄ…du.
Oczy Sermaka rozbłysły.
 Pana zainteresowanie przynosi mi zaszczyt  powiedział.  Nie wiem,
czy mój atak był przeprowadzony umiejętnie, ale na pewno nie był bezpodstawny.
 Być może. Oczywiście ma pan prawo mieć własne zdanie. Ale jest pan
jeszcze młody.
Sermak odparł sucho:
 W pewnym okresie życia nikt nie jest wolny od tej wady. Pan sam miał
dwa lata mniej niż ja teraz, kiedy został pan burmistrzem tego miasta.
Hardin uśmiechnął się w duchu. Ten młokos miał tupet. Głośno powiedział:
 Domyślam się, że przyszliście do mnie właśnie w sprawie tej polityki, która
tak bardzo denerwuje was podczas posiedzeń Rady. Mówi pan w imieniu was
wszystkich, czy muszę wysłuchać każdego z osobna?
Cała czwórka wymieniła między sobą szybkie spojrzenia.
Sermak powiedział stanowczym tonem: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl