[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a nadciągający, nie widząc, co się dzieje, parli jeszcze naprzód, po-
wodując zamęt. Musi oderwać się od nieprzyjaciela, jego piesze woj-
ska winny już nadciągnąć, wówczas zmieni się obraz bitwy.
Nie mylił się; pod lasem w zwartym szeregu stali tarczownicy,
a jeszcze z lasu wysypywały się wojska, zapewne łucznicy. Uchodzą-
ca konnica, jak na rozkaz, rozdzieliła się, by nie wpaść na swoich,
a na pościg lunęła ulewa strzał. W pierwszych szeregach powstał za-
męt, niejeden spadł z konia, pozostali jednak wpadli na tarczowni-
ków, którzy zachwiali się pod naporem, jednak zahamowali pęd
i walka zaczęła się bezładna, ale wzrastała zaciętość.
96
Kazimierz jednak, baczny na jej przebieg, zmiarkował, że jazda
Mojsława doszła już do ładu i każdej chwili może wdać się w walkę,
zagrażając otoczeniem jego sił. Zabrzmiały rogi na odwrót, jezdni
oderwali się od tarczowników i rychło znalezli się poza zasięgiem
strzał, natomiast na równinie znowu rozpętała się bitwa jazdy. Moj-
sław zdołał już zaskoczyć Kazimierzowym od czoła, hamując odwrót,
ale Kazimierz, widząc wzrastającą przewagę nieprzyjaciela, parł ku
lasowi, każdej chwili spodziewając się nadejścia Skarbka z pieszymi.
Słońce tymczasem wzbiło się już wysoko, nie pojone od rana konie
Ustawać zaczynały, ludziom brakło tchu, pod skórzanymi jakami ciała
kpi ł y się od potu, Mojsław jednak postanowił skończyć, czekając tyl-
ko, by dociągnęła jego piechota. Niepomyślna początkowo bitwa ob-
racała się na jego korzyść, wrzawa chwilami cichła, gdy znużone
płuca nie mogły już wydawać okrzyków.
Nagle krzyk od czoła wzmógł się. Mojsław poskoczył i zaklął. Z lasu
wychodziły zastępy nieprzyjacielskiej piechoty, jego konni znalezli się
otoczeni. Zmiarkował to i Kazimierz, skrzyknął najbliższych i jakby im
nowych sił przybyło, wbili się w stłoczoną gęstwę nieprzyjaciół, którzy
Widząc nadchodzącą zgubę, zaczęli dawać rozpaczliwy opór.
Kazimierz, który dotychczas starał się tylko czuwać nad przebie-
giem walki, teraz postanowił sam wziąć w niej udział, by znużonym
już. dodać serca. Skarbek ze świeżymi siłami powinien bitwę roz-
strzygnąć. Pierwsze jego szeregi wdarły się już w gęstwę wroga.
Zmiarkował to Mojsław i wydobywszy się ze skrzętu podskoczył
naprzeciw nadciągającej własnej piechocie i odetchnął. Nadszedł
Skomand ze swymi Prusami. Teraz pewny był już zwycięstwa. Ale
krótko. Nagle na tyłach nadciągającej piechoty rozległy się wrzaski
I nasilały się, Mojsław spojrzał i zdrętwiał. Po spiczastych hełmach
poznał jazdę ruską.
Nadchodzące z pomocą Kazimierzowi świeże siły w rozstrzygającej
chwili bitwy nie pozwalały Mojsławowi łudzić się, że zdoła jeszcze
na swą korzyść ją rozstrzygnąć. Utracił już nad nią panowanie, wi-
dział, jak kto jeszcze wydoli wyrwać się ze skrzętu, uchodził, kto nie
zdolał, próbował zrazu rzucać broń, ale w zamęcie bitewnym nie pora
97
była brać jeńca, więc kto nie cisnął oręża, bronić się zaczynał z roz-
paczą, byle drogo sprzedać życie.
Michał Awdaniec, który przez cały czas bitwy miał księcia na oku,
nagle z przerażeniem spostrzegł, że Kazimierz zniknął, widocznie
obalony wraz z koniem. Nie zważając, kogo w zamęcie zostawia za
sobą, rzucił się z pomocą, ale nim zdołał dotrzeć do leżącego, ujrzał,
jak rosły tarczownik zasłonił sobą księcia, zbierając przeznaczone dla
niego ciosy. Doskoczył w samą porę, gdy obrońca legł, jeszcze wła-
snym ciałem zasłaniając Kazimierza, a w ślad za Michałem dopadło
kilku towarzyszy i roznieśli napastników na mieczach.
Michał zeskoczył z konia i odciągnąwszy leżącego na księciu tar-
czownika, usiłował wydobyć Kazimierza spod konia, pobladły z nie-
pokoju, co zastanie. Koń przywalił księciu tylko nogę, ale zlany był
krwią. Gdy jednak z pomocą towarzyszy Michał odciągnął konia, Ka-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]