[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale te rzeczy nie do was należą.
A do kogo?
Do państwa.
Do państwa? Nie rozśmieszajcie mnie. A do kogo należy to państwo? Do Juareza,
do
Pantery Południa, do Maksymiliana, do Francuzów! Każdy z nich rości sobie do
niego pretensje,
a nikt nie może nim zawładnąć. Właściwie Meksyk to nie państwo, bo gdzie jest jego
pan? Terazniejsza forma rządu to ogólna anarchia. Każdy bierze co mu się podoba,
co mu
wpadnie pod rękę.
Ależ to zwykła kradzież, złodziejstwo!
Głupstwo, to tylko roztropność. Te rzeczy nie mogą należeć do klasztoru, bo ten już
dawno
został zlikwidowany. Do państwa także nie, bo państwa we właściwym tego słowa
znaczeniu
w Meksyku nie ma, a choćby i było, to nie miałoby prawa do kościelnych rzeczy. Ja
jeden
pozostałem z dawnego klasztoru, a więc to wszystko należy do mnie. Czy
przekonałem cię w
końcu, seniorita?
36
Wiedziała, że to co mówił, było złem, ale nie chciała go dłużej drażnić przeczeniem,
więc
odrzekła:
Nie mogę wam nie przyznać racji.
To znaczy, że według was, że te rzeczy należą do mnie?
Tak.
Czy chcecie zostać współwłaścicielką tego wszystkiego?
Obrócił swe pełne pożądania oczy na jej twarz, niecierpliwie oczekując odpowiedzi.
Blask
złota i drogich kamieni nie pozostał na niej bez wrażenia. Która kobieta nie da się
olśnić takim
bogactwem? Kosztowności te mocno ją pociągały. Wprawdzie to byłaby wielka ofiara
z
jej strony oddać się temu starcowi, poświęcić mu całą swą urodę i młodość, ale te
skarby, czy
nie były w stanie sowicie odpłacić za j ej poświęcenie?
Podobne myśli zaprzątały jej głowę. Ale czy nie miała możliwości, by w inny sposób
dostać
te skarby w swoje ręce, wcale nie potrzebując się wiązać na całe życie w tą
wyschniętą mumią?
To musiała dokładnie przemyśleć.
Czy muszę się zdecydować od razu? spytała.
Proszę was o to.
A ja proszę o czas do namysłu.
Dlaczego?
Bo to bardzo ważny krok w życiu, nad którym potrzeba się dokładnie zastanowić.
Nie mogę zaprzeczyć, macie rację, chociaż z drugiej strony miłość nie czyni
rachunków.
Jeżeli rzeczywiście istnieje.
Nie obudziła się jeszcze w waszym sercu?
Nie, jeszcze nie, senior. Nie możecie mi tego brać za zła. Nie należę do tych
kobiet, które
od pierwszego spojrzenia płoną, ale za to jak już w końcu pokocham, to kocham
wytrwale.
Dobrze, nie chcę was ponaglać, ale o jedno chciałby cię seniorita prosić.
O co?
Chciałbym za moją otwartość i szczerość otrzymać małą nagrodę?
Jaką?
Małego całusa.
Chciał się do niej przybliżyć i objąć ją wpół, cofnęła się jednak natychmiast
wyciągając ręce.
Tylko nie tak natarczywie, senior! odpowiedziała. Ja mogłabym pocałować tylko
tego,
komu bym oddała swą rękę.
A ja właśnie się spodziewam, że to mnie przypadnie to szczęście w udziale.
Możliwe, ale dotychczas jeszcze nie jest to pewne.
Pomyślcie tylko, przecież taki całus to nie zbrodnia.
Oczywiście że nie, ale to nie ma najmniejszego sensu. Tylko pomiędzy
kochającymi się
ludzmi może dochodzić do czegoś takiego.
Zabraniacie mi więc?
Tak.
Wiedziała dobrze, że tym samym tylko silniej rozgrzała jego pożądliwość i na skutek
tego
zyska nad nim jeszcze większą przewagę.
Wydobył nóż i złapał za jeden bogaty ornat.
Widzicie ten diament rzekł. Wart jest co najmniej dwa tysiące dolarów.
Natychmiast
go odetnę i podaruję wam, za jeden jedyny całus.
Nie mam w zwyczaju sprzedawać moich pocałunków odparła zimno.
Pomimo tego muszę go dostać!
Przy tych słowach przyskoczył nagle do niej, objął ją ramieniem zanim się
spostrzegła. Długo
musiał się mozolić, zanim ustami mógł dotknąć jej warg. Wreszcie jednak udało mu
się,
ale tylko na krótko i przelotnie; potroiło to tylko jego namiętność. Nie można było
poznać czy
37
rzeczywiście udało mu się zmusić ją do tego, czy też w swojej przebiegłości
pozwoliła mu na
to. Stary zakonnik począł ją mocno przyciskać do siebie, wreszcie zawołał:
Na Boga! To nie będzie ostatni całus!
Ostatni! odparła.
Sam nie wiedział jak to się stało, poczuł silnie pchnięcie, zatoczył się, po czym upadł
jak
długi. Natychmiast zrywając się zawołał:
Seniorita, jesteś aniołem, ale zarazem i diabłem. Bóg stworzył cię po to, abyś
uszczęśliwiała
innych, a ty swoją zimną, lodowatą naturą doprowadzasz pani ludzi do szaleństwa.
Naprawdę jestem taka zimna? spytała z uśmiechem.
Jak lód!
Mimo woli pomyślała o Czarnym Gerardzie, któremu całą duszą i całym ciałem by się
oddala,
gdyby tylko zechciał, gdyby tylko wyciągnął rękę.
To spróbujcie stopić ten lód! powiedziała kokieteryjnie.
Dumny, ale zarazem czarujący uśmiech zawitał na jej wargach. Patrząc na nią tracił
nie tylko
głowę, ale i panowanie nad sobą.
Właśnie próbowałem! odpowiedział.
Ale nie w należyty sposób, senior. Przemocą i gwałtem nigdy mnie do miłości nie
zmusicie,
zapamiętajcie to sobie!
Mam wam może służyć przez czternaście dni, jak Jakub Racheli?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]