[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obserwowałem to nieraz nawet u osiadłych Beduinek; przyczyna leży w tym, że mężczyzni
wszystkie wyprawy odbywają konno.
Nasi goście nie mieli ze sobą nic, oprócz odrobiny jadła, zawinię-tego w stare szmaty. Mężczyzria
nie był uzbrojony. Oboje wywarli na nas niezłe wrażenie; skromnie ulokowali się przy tylnej
krawędzi tratwy. Siedziałem opodal przy wiośle i mogłem ich niepostrzeżenie obserwować. Ku
memu zdumieniu ujrzałem na palcu mężczyzny pierściefi, podobny do dwóch srebrnych pierścieni,
leżących w mej kieszeni. A więc tak się sprawy mają!
Kiedy nurt rzeki pozwolił mi na opuszczenie tylnej części tratwy, podszedłem do Halefa i
zapytałem:
- Jak ci się podobają ci ludzie?
Wypowiedziałem te słowa w narzeczu arabskim moghreb. Halef znał je doskonale, była to bowiem
jego mowa ojczysta.
- Są mi obojętni. Ale dlaczego posługujesz się mową mojej ojezy-zny, sidi?
- Ażeby mnie nie zrozumieli. Nie wolno nam traktować ich obo-jętnie. Mają wobec nas złe
zamiary.
- Allah! Naprawdę? Jakżeż to?
- Nie oglądaj się, nie patrz na nich. Nie powinni wiedzieć, że o nich rozmawiamy. Zamierzają nas
wydać Persom.
- Maszallah! Na jakiej podstawie tak sądzisz?
- Mężczyzna ma na palcu pierścień sillana.
- Nie mylisz się?
- Nie. Dobrze, że trzymam tamte pierścienie w kieszeni i nie dałem ci ani jednego. Z pewnością
włożyłbyś na palec przynajmniej jeden.
- Oczywiście, sidi!
256
- Ci ludzie zauważyliby go i wydałoby się, że nie wrzuciłem pier-ścieni do wody. Chwilowo nie
będziemy nosić na palcach żadnego pierścienia.
- Sądzisz, że zmówili się z Persami?
- Tak. Ojciec Korzeni piastuje wyższą godność. Zna na pewno wszystkich ezłonków,
mieszkających w obwodzie jego działania.
- Myślałem, że sillani istnieją tylko w Persji.
- Jestem innego zdania. Przypominam ci naszą wezorajszą hipo-tezę, że sillani utrzymują stosunki
z sektą babi. Gdy ich z powodu zamachu na szacha zaczęto bezlitośnie ściga~, tysiące uciekły
pod wodzą mirzy Jahja do Iraku, gdzie załozyli swą główną siedzibę w Bagdadzie. Z tych
czasów pozostało jeszcze wielu nieoficjalnych zwolenników ściganych. Jeżeli to prawda, że
utrzymują kontakt z sillanami, nie ma powodu do zdumienia, żeśmy dziś spotkali tutejsze-go
silla. Pers zna go, wylądował więc w Mansurijeh i dał mu odpo-wiednie polecenie.
- Cóż to za polecenie?
- Dowiemy się o tym. Bardzo ważne jest dla nas to, że Peder-i-Ba-harat popełnił pomyłkę. Gdyby
nie jego zapomnienie, prawdopodob-nie bylibyśmy wpadli w zastawioną pułapkę. Powinien był
poleci~ temu człowiekowi, aby ukrył przed nami pierścień, gdyż uważam pierścienie tego typu
za narzędzie ezarów.
- Masz rację, sidi! Teraz, kiedy nas pierscień ostrzegł, będziemy się mieli na baczności i nie
pójdziemy po lini wrogich zamiarów. .
- Przeciwnie. Ostrożność nakazuje udawać, że dajemy się wypro-wadzić w pole. Skoro wiemy,
gdzie wróg i gdzie planuje atak, sprawa jest w połowie wygrana. Jeżeli mu się w połowie
wymkniemy i ruszymy do Bagdadu,. nie będziemy się mogli zorientowa~, skąd i gdzie grozić
będzie niebezpieczeństwo. Tam może spaść na nas niespodziewanie i znienacka; tu będziemy
poinformowani najdokładniej, jakie są jego zamiary.
- Jakże się o tym dowiesz?
9 - Lew knvawej umsty 257
- Sill lub jego żona wygadają się niechcący. Stanie się to jeszcze dziś; jestem przekonany, że
otrzymali polecenie zaatakowania nas przed przybyciem do Bagdadu. Przypuszczam, że ludzie
ci zechcą nam poradzi~, gdzie powinniśmy przenocować, aby nas pózniej wydać w ręce Persów.
Musimy udawać wesołość i beztroskę, aby zmylić ich czujność.
Wróciłem na tylną ezęść tratwy i wdałetn się w rozmowę z przyby-szami. Zachowałem się
swobodnie i niewymuszenie; udało mi się pochwycić ich spojrzenia, świadezące o tyrri, że są
zadowoleni z prze-biegu sprawy. Minąwszy Dokhalę i kilka wiosek, dotarliśmy do zakr~-tu,
okalającego Jehultijeh. Krzyknąłem na Halefa:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]