[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wodospad, a poniżej biała spieniona kipiel w miejscu, gdzie wpadał do
rzeki.
Kerry stanęła jak zahipnotyzowana.
 No, no, no...  szepnęła.  Nie przyszło mi do głowy, że tu może być
wodospad.
 Jak długo tutaj mieszkasz? To stąd wywodzi się pełna nazwa tego
miasteczka Braxton Falls.
 Kurczę, jestem tu od kilku lat. Kiedy chodziliśmy na wycieczki z
Andym, wyprawialiśmy się znacznie dalej, bo w wolnych chwilach Andy
jako strażnik przyrody patrolował drugą część parku narodowego. Tutaj
nigdy nie dotarliśmy.
 Andy był też członkiem zespołu ratownictwa górskiego, prawda?
Interesujący facet. Na pewno bardzo ci go brak.
Zatrzymała się, próbując przełożyć emocje na słowa. Zdała sobie nagle
sprawę, że strata Andy ego nie boli jej tak bardzo jak jeszcze kilka dni
wcześniej, że może o nim rozmawiać, nie płacząc.
 Oczywiście, że za nim tęsknię, ale muszę przyznać, że mam coraz
więcej radosnych wspomnień. Być może czas pomaga leczyć rany.
Jest jeszcze coś innego, co pomaga, pomyślała, siląc się na szczerość:
80
R
L
T
odkrycie, że przestała być odporna na atrakcyjnych mężczyzn. Denovan
pomaga jej wychodzić z cienia żałoby po Andym. Tak było jeszcze dwa
tygodnie temu, ale nagle zaczęła spoglądać w przyszłość, a nie wstecz. Czy
to dlatego że w pobliżu pojawił się przystojny facet, nawet niedostępny?
Zerknęła na niego. Towarzyszyła jej przy tym świadomość, że są sami w
tym malowniczym miejscu, że nic nie odciąga ich uwagi.
Denovan z westchnieniem zrzucił z ramion plecak. Gdyby i on mógł
podobnie jak Kerry zapomnieć o przeszłości! Powrót do Braxton obudził w
nim zbyt wiele bolesnych wspomnień. Niezałatwione porachunki z przy-
rodnim bratem sprawiały, że trudno byłoby mu tu osiąść na stałe.
Wyjął z plecaka małą butelkę wina. Gdy tu jechał, nawet nie pomyślał,
że mógłby wrócić na dłużej, ale teraz ten pomysł wcale nie wydawał się tak
absurdalny. Może kiedyś... Wzruszył ramionami, po czym otworzył wino i
rozlał je do plastikowych kubeczków.
 Nasze zdrowie  powiedział.  Uważam, że po tak wyczerpujących
dwóch tygodniach należy się nam trochę relaksu.
 A tobie podziękowania za to, że zechciałeś mi pomóc. Nie wiem, jak
bym sobie bez ciebie poradziła. Byłeś wielki!
Spojrzał jej w oczy.
 Wierz mi, robiłem to z przyjemnością.
Przysiadła obok niego, ale nie za blisko, po czym się rozejrzała,
usiłując skupić uwagę na czymś innym niż Denovan oraz jego niepokojąca
obecność.
Półleżał oparty na ramieniu, uśmiechnięty.
 O czym myślisz?  zapytał.
 Właściwie o niczym. O tym, jak tu pięknie. Mam wrażenie, że
jestem na wakacjach.
81
R
L
T
 Niestety to nie to samo co Tobago. Domyślam się że już po weselu.
 O tak. Rozmawiałam z Rachel przed samym ślubem. Była bardzo
przejęta.  Ku swojemu zdziwieniu stwierdziła, że wcale nie żałuje, że tam
nie dotarła. Popatrzyła na wodospad.  Prawdę mówiąc, chyba nigdzie nie
jest tak pięknie jak tutaj.
Denovan usiadł.
 Cieszę się, że nie jesteś zawiedziona. Bardzo lubiłem to miejsce.
Kiedy mieliśmy wolne, robiliśmy tu sobie z mamą piknik.
 We dwoje? Bez brata?  Musiała dowiedzieć się o nim więcej.
Wzruszył ramionami.
 Ojca nie interesowały piesze wycieczki ani piękne widoki, a Frank...
był dużo ode mnie starszy i niewiele nas łączyło.
 Nawet kiedy byłeś mały?
 Nawet wtedy. Pewnie uważał, że nieprawnie wtargnąłem w jego
życie, gdy stracił matkę. Ojciec dosyć szybko ożenił się po raz drugi, a
niedługo potem zjawiłem się ja... Być może popełnił błąd.  Rysy mu
stężały.
 To nie była rodzinna idylla.
 Szkoda, że się z nim nie zaprzyjazniłeś. Frank jest bardzo pogodny i
dobrze się nam razem pracuje. Jest dobrym lekarzem.
Denovan ściągnął brwi.
 W to nie wątpię, ale nie znasz go tak dobrze jak ja.  Zabrzmiało to
szorstko.  Wydaje ci się, że poróżniła nas jakaś błahostka, ale zapewniam
cię, że to coś znacznie poważniejszego niż dziecięca sprzeczka, bo... 
Uważnie się jej przyjrzał.
 Bo co?
Pokręcił głową.
82
R
L
T
 Nic. To zbyt skomplikowane.
Przygryzła wargę. Oj, nie należało poruszać tematu Franka.
 Przepraszam. Wiem, to nie moja sprawa, ale chciałam więcej się
dowiedzieć o twojej rodzinie. Frank nigdy o tym nie mówi.
 Nie dziwię mu się... bo przykro byłoby tego słuchać. Gdybym ci
opowiedział, to i tak byś nie uwierzyła.
 Denovan, to twoja przeszłość, nie moja. Nie musisz o niej
opowiadać  zauważyła, mimo że ciekawość nie dawała jej spokoju.
 Nie mówmy o nim  zaproponował Denovan, dolewając jej wina. 
Ty to wypij do końca, bo ja za parę godzin będę jechał.
Wino na pusty żołądek działa błyskawicznie, więc Kerry, wolna od
stresów minionych dni, ułożyła się wygodnie na trawie i zapatrzyła w
korony drzew.
 Och, jak w niebie... Mogłabym tu zasnąć...
Przyglądał się jej z poważną miną. Leżała tuż obok z opuszczonymi
powiekami i lekko rozchylonymi wargami. Czuł, jak wzbiera w nim chęć...
Westchnął. Nie powinien pożądać koleżanki brata. To niesamowite, że
z nią pracuje. Jeszcze dwa tygodnie temu był w Londynie i do głowy by mu
nie przyszło, że będzie siedział na trawie nad wodospadem w Braxton obok
takiej pięknej dziewczyny jak Kerry, którą dopiero poznał. Z kubeczkiem w
ręce pochylił się nad nią, żeby z mniejszej odległości podziwiać jej urodę.
Od strony wodospadu nadchodziła grupka turystów. Pomachali im, po
czym zniknęli za zakrętem. Zapominając, że trzyma kubek z winem,
Denovan energicznie uniósł ramię, by odwzajemnić pozdrowienie.
 Auu! Co się dzieje?!  wrzasnęła Kerry, siadając i ocierając twarz z
wina.
 Kurczę, przepraszam...  Pomachałem im nie tą ręką! Cholera, masz
83
R
L
T
mokry T  shirt...  Wyciągnął chusteczkę, by ją wytrzeć.  Daj...
Wyrwała mu chusteczkę z ręki.
 Dzięki, sama się wytrę.
 Szkoda...  Oczy mu się śmiały.
Spiorunowała go wzrokiem, ale po chwili wybuchnęła śmiechem.
Zaśmiewali się razem, ale stopniowo ten śmiech zamierał. Patrzyli na siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl