[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyłącznie liście pasożytniczych narośli na drzewach. Vetle musiał się lepiej rozejrzeć.
Nie, pomyłka! Akurat tutaj drzewa miały liście! Drzewa żyły, co budziło nadzieję.
Powoli wdrapywał się na wzgórek. Przy każdym kroku, zanim postawił stopę, bardzo
starannie obmacywał ziemię.
Wzgórze zdawało się spore.
87
Wkrótce znalazł się na wysokości wierzchołków drzew rosnących na bagnie. W oddali
widział las jak gęstą, ciemną sieć uplecioną z gałęzi.
A w górze...?
Zamek!
Znalazł się oto tuż przy zamku. Jeszcze tylko sforsuje to porośnięte chaszczami zbocze i
będzie mógł poczuć pod rękami stare kamienie zamkowego muru.
Ale dotarcie tam może mimo wszystko być problematyczne. Zbocze okazało się bowiem
bardzo strome.
Właściwie już się nie bał. Teraz znowu odczuwał podniecenie przygodą, a także
stanowczość i zdecydowanie. Skoro udało mu się dotrzeć aż tutaj, to już nic go nie
zatrzyma. Tę walkę musi wygrać.
Tak, teraz domyślał się, że bestia szalejąca po lesie nie znalazła się tu przypadkiem. I przez
cały czas była to ta sama istota, która prawdopodobnie posuwała się po jego śladach. A
zatem i on, i bestia, wędrowali w tej samej sprawie. Może zresztą tamten miał jeszcze
dodatkowe zadanie.
Pancernik z pewnością otrzymał rozkaz zamordowania Vetlego!
Skąd ten rozkaz pochodził, nietrudno się domyślić. Za czymś takim może stać jedynie
Tengel Zły. Sam przyjść tu nie mógł, ale mógł wysłać kogoś innego, to przecież przodkowie
Vetlemu mówili.
Wspinając się po zboczu Vetle przypomniał sobie tamten sen. O przodkach Ludzi Lodu,
którzy go ostrzegali:
Monstrum nadchodzi! Bądz ostrożny! Przed nim nie możemy cię obronić!
Dlaczego nie? pytał Vetle.
A wtedy sen się skończył. Albo może Vetle nie zapamiętał dalszego ciągu?
Duchy zdołały jednak mimo wszystko trochę mu pomóc. Poprzez przysłanie prosięcia na
przykład i...
Ratunku!
Vetle zawisł na rękach na jakimś krzaku i rozpaczliwie szukał oparcia dla stóp.
Tak bardzo pochłonęły go sprawy praktyczne, że wszelkie refleksje na temat Pancernika się
rozwiały.
88
Przez wiele minut zimny pot spływał mu po plecach, zanim znowu znalazł bezpieczną
pozycję. Bardzo łatwo było sturlać się w dół po stromym zboczu, ale bał się tego śmiertelnie.
Zwłaszcza że wpadłby ponownie w bagno.
Także i tym razem uratował się sam, własnymi siłami, jeśli można tak powiedzieć. Bardzo
mu to poprawiło samopoczucie i dodało pewności siebie.
Dysząc ciężko spostrzegł, że znowu zrobiło się jaśniej. Księżyc oświetlał skalną ścianę, a
gdy Vetle odchylił głowę, mógł zobaczyć nierówny mur zamkowy zaledwie kilka metrów nad
sobÄ….
Tylko żeby mi teraz jakiś kamień nie spadł na głowę, prosił w duchu. Trzymaj je przy sobie,
kochany zamku. Tobie one są bardziej potrzebne niż mnie.
Zaczął się znowu wspinać i wtedy powróciły refleksje.
Pancernik. Kim jest ten potwór?
Zimny, paskudny dreszcz przeniknÄ…Å‚ Vetlego.
Te żółte ślepia.
SÅ‚uga Tengela ZÅ‚ego.
Czy to jeden z nas?
Przecież nikogo takiego wśród nas nie było.
Owszem, jeden był.
Księżyc lśnił trupio bladą poświatą.
Erling Skogsrud. Ów zÅ‚y Erling, który zostaÅ‚ odmieniony tak strasznie, że nikt nie chciaÅ‚
nawet o tym mówić.
Zamknięty w domu wariatów.
Prawdopodobnie jednak on wcale nie był umysłowo chory. Obciążony dziedzictwem, oto co
mu dolegało.
Uciekł z domu wariatów i przepadł gdzieś w Europie.
ZginÄ…Å‚ na wojnie.
Ale to tylko pogłoska!
89
Jeśli nie zginął (któżby kogoś takiego jak on zwerbował do wojska?), jeśli więc nie zginął, to
co się z nim stało?
Czy to były jego własne spekulacje, czy intuicja, czy też wpływ jakichś innych sił, Vetle nie
wiedział, ale odczuwał to z niezwykłą siłą.
Pancernik to Erling Skogsrud.
Kiedy sobie to uświadomił, ogarnął go ogromny spokój, jego wielcy pomocnicy starali się
przekazać mu tę wiadomość i próba się powiodła.
Zrobiłem to , myślał potwór z dumą. Zabiłem ludzi!
Odpowiedz, jaka dotarła do niego od wielkiego mistrza, można by określić jako dość
lekceważące prychnięcie.
Oni do mnie strzelali , ciągnął dalej rozgniewany potwór. Ale ja w mojej zbroi jestem
nietykalny .
Wiem o tym. W końcu mnie to zawdzięczasz , warknął w odpowiedzi Tengel Zły. Ale nut
jeszcze nie zdobyłeś .
Nic nie szkodzi. Droga do zamku stoi otworem, wielki mistrzu. Dzięki mnie!
Chłopiec żyje. Czuję to. I jest bliżej celu niż ty .
Naprawdę? pomyślał potwór z wściekłością. Ja go zaraz...
Dobrze, dobrze! Powściągnij swój temperament! Idz teraz do zamku! Jesteś nietykalny, jak
sam powiedziałeś. I to ja sobie tego życzyłem. Tylko pamiętaj, żeby chronić oczy! To twój
jedyny słaby punkt. Te świecące oczy Ludzi Lodu .
Będę je zamykał , zapewniła bestia z zapałem. Vetle też już odkrył, że potwór nie był
obdarzony szczególnie błyskotliwą inteligencją.
A teraz idz , zakończył Tengel Zły dość już znudzony tą rozmową.
Stworzenie, które kiedyś było Erlingiem Skogsrudem, natychmiast posłuchało.
Erling Skogsrud, myślał Vetle.
To dlatego przodkowie nie mogli sami mierzyć się z Pancernikiem! Bo on przecież także
pochodzi z Ludzi Lodu.
Ciężko dotknięty, a poza tym całkowicie pod wpływem Tengela Złego. Jeden z nielicznych,
którzy naprawdę przeszli na służbę tamtego.
90
Duchy mogły jedynie podejmować próby wpływania bądz też przeciwstawiania się
dotkniętym dziedzictwem zła członkom rodu. A ktoś tak przeklęty, do tego stopnia dotknięty
dziedzictwem jak Erling Skogsrud, nie poddawał się żadnym takim próbom. On stał
zdecydowanie po stronie zła.
Jak Ulvar, którego nawet czarne anioły nie potrafiły odmienić.
Vetle zastanawiał się.
Jeszcze jeden dotknięty w pokoleniu Benedikte. Benedikte jednak jest bardzo dobrym
człowiekiem, można ją chyba uważać za bardziej wybraną niż przeklętą, choć nie została
przeznaczona do niczego ważnego.
Vanja także należała do tego pokolenia. Ona jednak nie była ani wybrana, ani dotknięta.
Vanja pochodziła z rodu Lucyfera, była jego wnuczką, istotą całkowicie wyjątkową.
Chłodny kamień pod palcami. Vetle dotarł do zamku.
Krzewy były na tyle mocne, że mógł się na nich opierać, gdy wspinał się po zboczu. Jedną
ręką opierał się o mur, a drugą przytrzymywał się krzewów. Starał się przejść na tyły zamku.
Przed sobą miał tylko oślizgłe gałęzie gęsto rosnących drzew. Strażnicy, ulokowanej dość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]