[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najmniej tymi zdrowotnymi.
- Chyba tak. Doktor powiedział, że mam lekko
uszkodzoną trzustkę i że w brzuchu zebrała się krew.
Założył mi rurkę, żeby ją ściągnąć i powiedział, że to
szybko się zagoi, jak przez dwa tygodnie będę się
oszczędzać.
- Ma pani taką możliwość? Kobieta opuściła gło-
wę.
- Nie wiem.
- Czy ma pani kogoś, kto mógłby pani pomóc?
Gestem głowy zaprzeczyła, a on patrzył na nią w za-
dumie.
- Powinna pani wiedzieć, że ma pani wybór. Nie
musi pani siedzieć w domu i znosić złego traktowania.
- Nie mam dokąd pójść - szepnęła, pani Stanton. -
Nawet gdybym spróbowała, to mąż i tak mnie znajdzie.
- Głos jej się łamał. - Najbardziej Mattwię się o Ryana.
Ze strachu był ledwie żywy.
- I to się będzie powtarzało, jeżeli nie zrobi pani
czegoś, żeby zmienić ten układ. Wiem, że to trudne, ale
nie musi być pani w tym osamotniona.
Chłopiec otworzył czy i zamrugał.
- Mama... - Uśmiechnął się. - Już jesteś zdrowa?
- Prawie. - Kobieta się rozpromieniła i wyciąg-
35
S
R
nęła rękę, by pogładzić synka po głowie. - A jak ty się
czujesz, słonko? Bardzo się o ciebie Mattwiłam.
- Dobrze - odparł ledwie słyszalnym głosem.
Wcale nie jest z nim dobrze, pomyślała Abby, ani z je-
go matką. Oboje są wstrząśnięci i wyczerpani.
- Czy tata tu przyjdzie? - zapytał chłopiec, rzucając
matce zalęknione spojrzenie.
- Nie wiem, skarbie.
W jaki sposób dałoby się tę sytuację wyjaśnić, że-
by jak najszybciej podjąć odpowiednie kroki? - za-
stanawiała się Abby. Jak nakłonić tę kobietę do mó-
wienia? Próbowała siostra Andrea z ratunkowego dla
dorosłych, proponował pomoc Matt, ale pacjentka od-
mówiła jej przyjęcia.
- Ryan, jak byś się czuł, gdyby tata tu przyszedł?
- zapytała ostrożnie.
Chłopiec spuścił głowę i zagryzł drżące wargi.
Matt, który obserwował panią Stanton, podjął kolejną
próbę.
- Znam kilka agencji, które opiekują się osobami w
takiej sytuacji jak wy. Tam zadbaliby o wasze bez-
pieczeństwo i poradzili, jak radzić sobie z trudnościami.
Pani Stanton zdawała się go nie słyszeć, wpatrzona
z zaciśniętymi zębami w ściankę działową ze szkła, jak-
by dzwigała na ramionach problemy całej ludzkości.
Nagle wyprostowała się, zbierając się w sobie.
Abby zrozumiała jej reakcję, gdy drzwi się otwo-
rzyły i do pokoju wkroczył wysoki, elegancko ubrany
mężczyzna.
- Tutaj jesteś - powiedział, wbijając w małżonkę
wzrok i nie zwracając uwagi na lekarzy. - Dowie dzia-
łem się, że coś ci się stało i karetka zabrała cię do
36
S
R
szpitala. Podobno znowu się przewróciłaś, ale kiedy
wychodziłem z domu, nic ci nie dolegało. Musisz od-
począć. - Zciągnął brwi. - Wyszedłem na pół godziny,
a ty zniknęłaś. Szukałem cię. Jego wzrok powędrował
na łóżko.
- Co on tu robi?
- Miał atak duszności - wyjaśniła pani Stanton le-
dwie słyszalnym głosem, kurcząc się w sobie.
- Znowu? Mógłby już z tego wyrosnąć. Macie
wracać do domu. Zajmę się wami. - Obrzucił Matta i
Abby wyniosłym spojrzeniem.
Abby odezwała się w chwili, gdy jego dłonie zawi-
sły nad rączkami wózka:
- Pan jest mężem pacjentki? - zapytała. Skinął
głową.
- A pani?
- Lekarzem pediatrą. Opiekuję się Ryanem. Nie-
stety, jego stan oraz stan pańskiej małżonki nie pozwala
na żadną przeprowadzkę. Ryan musi być nieustannie
monitorowany, bo poziom tlenu w jego krwi jest nie-
bezpiecznie niski, a pani Stanton jest świeżo po zabie-
gu. Musi być hospitalizowana.
- Jaki zabieg? Na oddziale ratunkowym poinfor-
mowano mnie, że tylko jest posiniaczona, bo upadła na
oparcie fotela. Nic jej nie będzie. Zajmę się nią. Ja ją
znam najlepiej. Ona bardzo zle znosi pobyt w takich
miejscach. Ma stany lękowe. W domu będzie jej zdecy-
dowanie lepiej.
- Wykluczone. Wypuszczenie ich dzisiaj ze szpi-
tala może zagrażać życiu obojga. Wszczęto już pro-
cedurę wpisania ich na listę pacjentów hospitalizo-
wanych.
37
S
R
- To niech pani to odkręci! Uniosła wysoko głowę.
- Przykro mi, ale to jest niewskazane. Stanton
zmrużył oczy.
- Widzę, że nie orientuje się pani, z kim ma do
czynienia. Wiem najlepiej, czego potrzebuje mój syn
oraz moja żona.
Skierował wózek w stronę drzwi. Widząc, że matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]