[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jako pierwszy stawił się Maximilian z suknią w ręku. W wyniku wielu godzin
spędzonych z Kitty na przeglądaniu najnowszych numerów "LOfficiel" oraz francuskiej i
włoskiej edycji  Voguea zrodził się pomysł kreacji z kategorii czystej fantazji.
Na przezroczysty szyfon w odcieniu skóry Maximilian narzucił czarną rzadką
koronkę, tu i ówdzie naszywaną czarnymi koralikami. Długie rękawy, stójka wokół szyi.
Sama suknia miała być bardzo, ale to bardzo obcisła. Maximilian ostrzegł Katherine, żeby na
uroczystości w ogóle nic nie jadła i jak najmniej się poruszała.
- Bella. Miałem rację, co? - wyszeptał. - W zeszłym tygodniu uważałaś z jedzeniem,
prawda?
- Prawda. Dokładnie tak, jak kazałeś. Wszystkiego po pół filiżanki. %7łyłam prawie
samą rybą. - Wzdrygnęła się. - Na samą myśl o rybie robi mi się niedobrze. A teraz zdejmij to
ze mnie, zanim się uduszę. Czas nałożyć barwy wojenne.
Od trzech lat Katherine czesała Mona. Teraz też umyła jej włosy w umywalce, jakich
używają zawodowi fryzjerzy, zainstalowanej w łazience, która spełniała również rolę
gabinetu kosmetycznego, zaaplikowała odżywkę, wysuszyła suszarką, zwilżyła płynem do
układania, a na końcu nakręciła na kilkadziesiąt gorących wałków. W tym czasie do pracy
przystąpił Blackie.
Godzinę zajęło mu malowanie twarzy Katherine, wyrównywanie brwi i pudrowanie.
W tym czasie Katherine planowała, w jaki sposób będzie spędzać czas z Tommym w Europie.
Ależ to było podniecające. Pierwszy raz mieli wyjechać razem w taką podróż. %7łeby tylko
Tommy miał dobry humor, modliła się w duchu Katherine.
- Voila. - Blackie podniósł oparcie skórzanego fotela do pozycji siedzącej i spojrzał z
podziwem na swoje dzieło. - Bomba, kwiatuszku. Wyglądasz jak marzenie.
Katherine odwróciła głowę raz w jedną, raz w drugą stronę i przyjrzała się sobie przez
zmrużone powieki.
- Niezle. Może trochę za bardzo przypominam lalkę Barbie. Przydałoby się pogrubić
nieco kreskę na prawej powiece.
- Nie, nie. To cień na lewej powiece jest ciut za mocny - co powiedziawszy watką na
patyczku zręcznie starł nadmiar pudru i teraz oboje krytycznie przypatrywali się idealnie
owalnej twarzy, subtelnie pocieniowanej kilkunastoma różnymi pudrami i farbami.
- Eleonora Norman zzielenieje z zazdrości - stwierdził Blackie wyraznie z siebie
zadowolony. - Wyglądasz tak apetycznie, że chciałoby się ciebie zjeść. Mam nadzieję, że
dostaniesz tę nagrodę.
- Dzięki, Blackie, ale ja zupełnie na to nie liczę. Eleonora jest znacznie bardziej
popularna ode mnie. Poza tym w naszym serialu pojawiły się dwie nowe twarze, które
telewidzom się bardzo spodobały. - Wzruszyła ramionami. - Do mojej twarzy wszyscy się już
przyzwyczaili, niedługo może nawet będą mnie mieli dość.
- Nigdy nie będą cię mieli dość - zapewnił ją Blackie, pakując swoje przyrządy. -
Jesteś najlepsza i to nie tylko z osób występujących w tym serialu, ale niemal ze wszystkich,
których pokazują w porze największej oglądalności. Nie daj się wygryzć tym małpom,
kwiatuszku.
- Dobrze, nie dam się wygryzć - obiecała Katherine. - A teraz już idz sobie. Czas na
fryzurę. - Rzuciła okiem na zegarek. - O Boże, Tony i Kingsley będą tu za czterdzieści minut.
Dziś za żadne skarby nie wolno nam się spóznić.
O niecały kilometr dalej Eleonora Norman poddawała się podobnym zabiegom. Gdy
charakteryzator skończył malować jej twarz, Eleonora zażądała doklejenia trzeciej pary
sztucznych rzęs. Charakteryzator uznał, że całkiem jej odbiło, ale co mu to szkodziło? Za
odmładzanie tych twarzy o dziesięć, piętnaście lat dobrze mu płacono, a w niedziele stawka
była szczególnie wysoka.
Craig, ulubiony fryzjer Eleonory, zaprezentował jej wielką, natapirowaną blond
perukę.
- Sądzisz, że to wystarczy? - spytała niespokojnie.
- Musi wystarczyć - stwierdził, delikatnie obracając perukę, która przypominała watę
cukrową. Zmarszczył swoje pomalowane brwi. - Nie może być już większa, króliczku, bo
Doiły Parton wydrapałaby ci twoje piękne oczęta. - Potrząsnął swoim sztucznym,
kasztanowym końskim ogonem, przypiętym od wewnątrz do słomkowego kapelusza, pod
którym ukrywał łysinę. - A teraz hollywoodzki lifting - oznajmił z uśmiechem.
- Nie, tylko nie to - zaprotestowała Eleonora, udając, że chichocze.
- Chcemy czy nie chcemy wyglądać na dwadzieścia trzy lata, kiedy kierują na nas te
wielkie bezlitosne kamery filmowe? - spytał. - Czego się nie robi dla urody, malutka?
Właśnie dla urody musimy podciągnąć trochę te policzki. - Oddzielił z czoła Eleonory wąskie
pasmo włosów, pociągnął je do tyłu z całej siły i zaczął splatać w mały warkoczyk.
- Auu, to boli! - krzyknęła. - Auu, auu, wystarczy.
- Zamknij się. - Craig wyraznie dobrze się bawił. - Zaplotę ci jeszcze dziewięć takich
warkoczyków, króliczku. Rozluznij się więc i przyzwyczaj do bólu, a Craig osłodzi ci go
kilkoma smakowitymi ploteczkami.
Eleonora zacisnęła powieki i zaczęła słuchać. Craig raczył ją najbardziej
podniecającymi plotkami od Hollywood po Beverly Hills. Znał tam wszystkich i świetnie się
orientował w ich życiu prywatnym; był to jeden z powodów, że panie tak go lubiły - i
pozwalały sobie liczyć po tysiąc dolarów za wizytę.
Przyjechał Maximilian z suknią Eleonory. Czekając na swoją kolej, oglądał jej liczne
fotografie na ścianach. Bez wątpienia Eleonora była uroczym dzieckiem, śliczną małą
dziewczynką. Niestety, zarówno wiek, jak i uporczywe wystawianie się na słońce zostawiło
okrutne piętno na jej urodzie - delikatna mleczna skóra pokryła się siateczką drobnych
zmarszczek. Przygotowanie Eleonory do wystąpienia przed kamerą pochłaniało dwa razy
więcej czasu niż Katherine.
Eleonora nie była głupia i nie skąpiła czasu na charakteryzację. Swoich
charakteryzatorów psuła prezentami, zabierała ze sobą w egzotyczne podróże, hojnie
wynagradzała im ich wierność. Fryzjer Craig był prezentem, który sprawiała sobie tylko z
okazji specjalnych wystąpień, wydarzeń tej rangi, co doroczne rozdanie nagród
telewizyjnych. Co dzień czesał ją Kris, cichy, skromny młodzieniec, który dokonywał istnych
cudów z perukami. Tego dnia stał z boku i patrzył, jak Craig pastwił się nad Eleonorą, szarpał
ją za włosy, szczotkował je i opowiadał plotki. Wszelako to Krisowi Eleonora powierzyła
czarną szkatułkę czarodzieja i to on właśnie miał przez cały wieczór pilnować bacznie fryzury
i makijażu swojej pani. Eleonora budziła podziw matron z Beverly Hills, że na przyjęciu nie
zagląda do lusterka, nie sprawdza włosów ani makijażu. Nie domyślały się, że zawsze gdzieś
blisko czuwał Kris, gotów w każdej chwili wkroczyć i dokonać niezbędnych poprawek.
Przygotowania Eleonory śledził z drugiego pokoju przez otwarte drzwi jej stały
kochanek, Dirk, tajemniczy Skandynaw o śnieżnobiałych włosach i czerstwej cerze. Dirk
służył Eleonorze na różne sposoby. Zamknięty w sobie, odpowiadał wyłącznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl