[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechem na jego palce zaciśnięte na szyjce butelki.
- To zależy, z jakiego powodu ona i ty się tu znalazłyście,
- By ci coś wyznać. - Madeline podeszła do niego i ujęła w
dłonie jego twarz. - By prosić cię o przebaczenie. Kłamałam, Chase.
- Madeline, nie, nie trzeba.
Było mu głupio. Przecież to on miał grzechy, które powinien był
jej wyznać. To on kłamał. Musiał zaryzykować i powiedzieć jej
prawdę. A potem prosić, by dała mu szansę.
- To ja powinienem prosić cię o przebaczenie. Ja... Położyła mu
palec na ustach i nie pozwoliła mówić dalej.
- Kiedy ostatni raz byliśmy razem, powiedziałam, że chcę od
ciebie tylko seksu, %7łe tylko to nas łączy.-To nie była prawda.
- Madeline, ja...
- Kocham cię, Chase. Kocham i mam nadzieję, że nie mylę się,
myśląc, że i tobie na mnie zależy - wyszeptała drżącym głosem.
- Mylisz się - rzekł biorąc ją w ramiona. - Bo ja cię kocham.
Wiedział, że powinien powiedzieć jej teraz całą prawdę, ale
kiedy go pocałowała, nie był już w stanie tego uczynić. A pocałunek
był tylko początkiem.
Madeline otworzyła oczy i spojrzała na śpiącego obok Chase'a.
Uśmiechnęła się i odgarnęła mu włosy z czoła. Kochali się prawie do
162
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
rana, ale, choć była niewyspana, wcale tego nie żałowała. Przed
zaśnięciem Chase zapowiedział, że rano porozmawiają o przyszłości.
O przyszłości. Nie wątpiła, że będzie to przyszłość wspólna.
Kiedy czule i delikatnie pogłaskała bliznę na jego brodzie, otworzył
oczy, chwycił jej palce i je pocałował.
- Dzień dobry - szepnął i wciągnął ją na siebie.
- Dzień dobry - odparła i pocałowała go. - Idziesz pierwszy do
łazienki? Zamówiłam śniadanie. Zaraz przyniosą.
Chase znieruchomiał. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Musimy porozmawiać, Madeline. Chcę ci coś powiedzieć.
- Dobrze - zgodziła się lekko zaniepokojona Madeline: -
Najpierw może... - Przerwało jej głośne stukanie do drzwi. - To na
pewno nasze śniadanie - powiedziała z ulgą.
Chase patrzył, jak znika za drzwiami łazienki. Tak bardzo
pragnął, by go zrozumiała. Nie chciał jej stracić. Nie teraz. Nie teraz,
kiedy wiedział już, jak wiele dla niego znaczy.
Słysząc ponowne stukanie, podszedł do drzwi i otworzył je
szeroko.
- Ty draniu. - Czerwony z wściekłości Henri Charbonnet wpadł
do pokoju. - Ukradłeś mi hotel.
- Niczego ci nie ukradłem, Charbonnet - odparł Chase. Wciągnął
spodnie i wyjął z lodówki butelkę soku. - Sam go straciłeś.
Ostrzegałem cię, że będziesz musiał partycypować w kosztach
renowacji i rozbudowy.
163
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie mam tyle forsy i dobrze o tym wiesz. Chase spokojnie
wypił łyk soku i odstawił butelkę.
- Zawsze możesz poprosić Majestic, by sfinansowali twój udział
z przyszłych zysków.
- Dobrze wiesz, że mi odmówili. Dzięki tobie - rzucił z
nienawiścią Charbonnet. - Przestań grać ze mną w kotka i myszkę,
McAllister. Rozmawiałem z Jamisonem. Wiem, że jesteś jednym ze
wspólników Majestic i dowiedziałem się, że zawarłeś z nimi umowę,
dającą tobie udziały w moim hotelu. Przefaksował mi kopię - dodał,
rzucając w Chase'a zgniecioną kartką.
- Może udało ci się ukraść mi Zwiętego Karola, ale córki mi nie
ukradniesz. Madeline wydaje się, że jest w tobie zakochana, ale
przejdzie jej, kiedy dowie się, co zrobiłeś. Jesteś nędznym łajdakiem,
McAllister. Niegodnym całować jej stopy.
Chase odpowiedział mu ironicznym uśmiechem.
- A więc dowiedz się, że całowałem nie tylko jej stopy.
Charbonnet zesztywniał. Obrzucił wzrokiem półnagą postać
Chase'a i zamknięte drzwi do łazienki.
- Ty - Wrzasnął i rzucił się na Chase'a. - Trzymaj się z daleka od
mojej córki.
Chase chwycił go za klapy marynarki i przyparł do ściany.
- A co, nie jestem może jej godny, co? Tak jak moja matka nie
była godna ciebie?
- O czym ty mówisz? - Charbonnet odepchnął jego rękę. - Nawet
nie znam twojej matki.
164
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
- Ale kiedyś ją znałeś. I to bardzo dobrze. Nazywała się Katie...
Katie McAllister. Dwadzieścia sześć lat temu pracowała w tym hotelu
jako kelnerka. Była też twoją kochanką.
- Nie - szepnął drżący i blady jak ściana Henri Charbonnet. - To
nieprawda.
- Nie kłam. Wiem, że to byłeś ty. Słyszałem, jak tamtego dnia
rozmawiała z tobą przez telefon. Mówiła do ciebie po imieniu.
Mówiła, że cię kocha, a ty nie chciałeś z nią rozmawiać.
- Mylisz się.
- Nie. Wszystko słyszałem. Byłem wtedy w domu, bo rozciąłem
sobie brodę.
Madeline jak wmurowana stała w drzwiach. Czy to możliwe, że
jej ojciec i matka Chase'a byli kochankami? %7łe Chase'owi przez cały
czas chodziło tylko o zemstę? %7łe tylko po to ją uwiódł, by zemścić się
na jej ojcu?
- Przestańcie! - krzyknęła.
- Madeline! - Chase puścił Charbonneta i zrobił krok w jej
stronę. - Wszystko ci wytłumaczę.
- Nie! Nie podchodz. Jak mogłam być taka głupia -mówiła
drżącym głosem. - Myślałam, że mnie kochasz, a ty mnie tylko
wykorzystałeś - zaśmiała się gorzko.
- Mylisz się, Madeline. Chciałem zemścić się na twoim ojcu,
przyznaję. Ale ty nigdy nie byłaś częścią mego planu. Zakochałem się
w tobie. Nadal cię kocham.
165
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie! Nie podchodz do mnie! - krzyknęła Madeline i dopiero
wtedy zauważyła bladość swojego ojca. Z szeroko otwartymi oczami
gwałtownie łapał powietrze.
-Tato! Co ci?
- Boli - szepnął. - Serce...
Chase błyskawicznie był przy nim, delikatnie położył go na
podłodze i chwycił za rękę.
- Madeline, wezwij pogotowie. Szybko!
Dziesięć minut wydawało się wiecznością. Leżąc już na
noszach, Charbonnet koniecznie chciał porozmawiać jeszcze z
Chase'em.
- yle to wszystko zrozumiałeś, McAllister - szepnął. - To nie
byłem ja. To mój ojciec.
- Mówiła do ciebie po imieniu. Przyszedłeś na pogrzeb.
Charbonnet zakasłał i chwycił się za serce.
- Mieliśmy z ojcem to samo imię. Przyszedłem na pogrzeb, żeby
oszczędzić przykrości mojej matce. Dowiedziała się o Katie. Ojciec
przyznał się i prosił ją o rozwód. Odmówiła i zagroziła, że odbierze
mu hotel.
To dlatego zerwał z Katie. To nie byłem ja. W moim życiu
zawsze była tylko Lillie. Spytaj Madeline.
- To prawda - przyznała Madeline. - Rodzice bardzo się kochali.
Po jej śmierci ojciec nie mógł dojść do siebie. %7łegnam cię, Chase.
Mam nadzieję, że zemsta sprawiła ci przyjemność.
166
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
Jej oczy lśniły gniewem. Odwróciła się i wyszła w ślad za
noszami.
Zemsta wcale nie była przyjemna, myślał Chase, siedząc przy
biurku i czekając na telefon. Nie przyniosła mu ani spokoju, ani
szczęścia. Niewinny człowiek omal nie stracił życia. A on stracił
kobietę, którą kochał.
Kiedy telefon wreszcie zadzwonił, Chase już po pierwszym
dzwonku podniósł słuchawkę.
- Tu recepcja. Panna Charbonnet właśnie przyszła i jedzie na
górę.
Chase szybko wyszedł z gabinetu i ruszył ku windom.
Przez cztery tygodnie, jakie upłynęły od wyjścia Henriego
Charbonneta ze szpitala, Chase dużo rozmyślał. W końcu pogodził się
z faktem, że jego matka wybrała śmierć zamiast życia bez mężczyzny,
którego kochała. Odchodząc, porzuciła swojego syna. Wybaczył jej
to, choć nie był w stanie zrozumieć jej decyzji. Może była za słaba, by
walczyć. Podobnie jak dziadek Madeline.
Ale nie Chase. Kocha Madeline i wierzy, że mimo wszystko ona
kocha jego. Postanowił o nią walczyć. I wszystko, co posiadał,
położył na jednej szali.
- Widzę, że dostałaś mój list - rzekł, wchodząc bez pukania do
jej gabinetu.
- List od twego adwokata, owszem. Czy nie prościej byłoby po
prostu odesłać mi moje rzeczy przez posłańca?
167
polgara & anula
ous
l
a
and
c
s
- Może, ale wtedy nie miałbym okazji, by z tobą porozmawiać i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]