[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeśli dobrze pamiętam - ciągnął - drużyna Celtics wystawiła pana w pierwszej
Strona 38
Krotka pilka
turze.
Myron skinął głową.
- Jak długo pan u nich grał? Zdaje się, że niezbyt długo.
- Po pierwszym roku odniosłem kontuzję kolana w towarzyskim meczu tuż przed
rozpoczęciem sezonu.
- I już nigdy więcej pan nie grał? - zapytał Eddie. Z szeroko otwartych oczu
wyzierała troska.
- Nigdy - odparł spokojnie Myron.
To było lepsze, niż gdyby wygłosił długi i nudny wykład. Niczym mowa pogrzebowa
nad grobem szkolnego kolegi, który umarł z przedawkowania.
- I co pan wtedy zrobił? - spytał Crane. - Po tej kontuzji? Wywiad. Część
rytuału. Jako były sportowiec musiał znosić to częściej niż przeciętny agent.
Ludzie z góry zakładali, że jest głupi.
- Przeszedłem długą rehabilitację - odparł Myron. - Myślałem, że wbrew
prawdopodobieństwu i lekarzom zdołam powrócić na boisko. Kiedy w końcu
spojrzałem prawdzie w oczy, zacząłem studiować prawo.
- Na jakiej uczelni?
- Na Harvardzie.
- To robi wrażenie.
Myron starał się robić skromną minę. O mało nie zatrzepotał rzęsami.
- Starał się pan o aplikanturę?
- Nie.
- Zrobił pan magisterium?
- Nie.
- A co pan robił po studiach?
- Zostałem agentem.
Pan Crane zmarszczył brwi.
- Ile lat pan studiował?
- Pięć.
- Dlaczego tak długo?
- Jednocześnie pracowałem.
- W jakim charakterze?
- Pracowałem dla rządu.
Gładka i niejasna odpowiedz. Miał nadzieję, że Crane nie zechce rozwijać tego
tematu.
- Rozumiem. - Crane znowu zmarszczył brwi. Zresztą cały się zmarszczył. Usta,
czoło, a nawet uszy. - Dlaczego został pan agentem reprezentującym sportowców?
- Ponieważ pomyślałem, że to mi się spodoba. A także, że będę w tym dobry.
- Pańska agencja jest niewielka.
- Zgadza się.
- Nie ma pan takich kontaktów jak większe agencje.
- To prawda.
- Nie ma pan takich możliwości jak ICM, TruPro i Advantage.
- Racja.
- Nie ma pan wielu dobrych graczy w tenisa.
- Zgadza się.
Crane z dezaprobatą zmarszczył brwi.
- Proszę więc mi wyjaśnić, panie Bolitar, dlaczego mielibyśmy skorzystać z
pańskich usług?
- Ponieważ jestem duszą towarzystwa.
Pan Crane nie uśmiechnął się, w przeciwieństwie do Eddiego. Ten zaraz
zreflektował się i zasłonił dłonią usta.
- To ma być dowcip? - zapytał Crane.
- Pozwoli pan, że zadam panu pytanie, panie Crane. Mieszka pan na Florydzie,
prawda?
- W St. Petersburgu.
- Jak dostaliście się państwo do Nowego Jorku?
- Przylecieliśmy.
- Nie o to pytam, tylko kto zapłacił za bilety?
Małżonkowie wymienili czujne spojrzenia.
- TruPro opłaciła przelot, prawda?
Pan Crane ostrożnie skinął głową.
- Przysłali na lotnisko limuzynę? - ciągnął Myron.
Znów kiwnięcie głową.
- Pani żakiet, pani Crane. Jest nowy?
- Tak - zapytana odezwała się po raz pierwszy.
- Czy kupiła go pani jedna z dużych agencji?
- Tak.
Strona 39
Krotka pilka
- W tych wielkich agencjach mają pracownice lub żony, które oprowadzają gości po
mieście, pokazują widoki i zapraszają na zakupy, prawda?
- Owszem.
- Do czego pan zmierza? - przerwał mu Crane.
- Takie podejście to nie w moim stylu - rzekł Myron.
- Jakie podejście?
- Całowanie tyłków. Ja nie całuję tyłków moim klientom. I jestem do niczego w
dziedzinie całowania tyłków ich rodzicom. Eddie?
- Tak?
- Czy te wielkie agencje obiecywały, że ich przedstawiciel będzie na każdym
twoim meczu?
Chłopiec przytaknął.
- Tego również nie robię - rzekł Myron. - W razie potrzeby jestem do dyspozycji
dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Jednak nie mogę być
przy tobie przez całą dobę i każdego dnia. Jeśli chcesz, żeby ktoś przez cały
czas trzymał cię za rękę, ponieważ tak prowadzą Agassiego lub Changa, to
powinieneś skorzystać z propozycji jednej z dużych agencji. Są w tym znacznie
lepsze ode mnie. Jeżeli potrzebujesz kogoś, kto byłby na twoje posyłki albo
nosił ci pranie do pralni, to ja się do tego nie nadaję.
Małżonkowie znowu wymienili porozumiewawcze spojrzenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl