[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mają tej, no, empatii. Jasne?
Słowa Tommy'ego nasunęły jej pewne spostrze\enie, które wydało jej się tak wa\ne,
\e natychmiast usunęło w cień incydent w szatni. Spróbowała je wyrazić w słowach.
- Ale prawie nikt nie potrafi zrozumieć, \e swoim postępowaniem mo\e wyrządzić
komuś krzywdę! Ludzie z wiekiem nie stają się lepsi, stają się tylko sprytniejsi. Kiedy
jesteś starszy i mądrzejszy, to wcale nie przestajesz obrywać skrzydełek muchom, po
prostu potrafisz wymyślić lepsze powody, \eby to usprawiedliwić. Wiele osób
twierdzi, \e przykro im z powodu Carrie, \e jej \ałują - głównie dziewczyny,
śmieszne, nie? - ale zało\ę się, \e \adna z nich nie ma pojęcia, co to znaczy być kimś
takim, jak Carrie White, znosić to dzień po dniu, przez cały czas. I wcale ich to nie
obchodzi.
- A ciebie?
- Nie wiem! - krzyknęła. - Ale wiem, \e ktoś powinien w końcu coś zrobić... coś, co
się liczy... udowodnić, \e \ałuje.
- W porządku. Zaproszę ją.
- Naprawdę? - wypadło to płasko i bezbarwnie, trochę tak, jakby mu nie dowierzała.
W głębi duszy nie sądziła, \e się zgodzi.
- Naprawdę. Ale myślę, \e mi odmówi. Przeceniasz moje wdzięki. Całe to
powodzenie to bzdura. Niepotrzebnie się tym tak podniecasz.
- Dziękuję ci - powiedziała i zabrzmiało to dziwnie, jakby skazaniec dziękował
katowi za torturę.
- Kocham cię - odpowiedział.
Spojrzała na niego zaskoczona. Powiedział jej to po raz pierwszy.
"Nazywam się Susan Snell" (s. 6):
Dla wielu ludzi - głównie mę\czyzn - nie było w tym nic dziwnego, \e poprosiłam
Tommy'ego, \eby zabrał Carrie na wiosenny bal. Dziwiło ich raczej, \e Tommy się
zgodził, co świadczy o tym, \e mę\czyzni nie spodziewają się zbyt wiele altruizmu od
innych przedstawicieli swojej płci.
Tommy zgodził się, poniewa\ mnie kochał i dlatego, \e ja tego chciałam. Skąd pani
mo\e wiedzieć, \e panią kochał? - zapyta w tym momencie jakiś sceptyk z galerii.
Poniewa\ mi to powiedział, proszę pana. l gdyby pan go znał, nie mógłby pan w to
wątpić...
Zapytał ją w czwartek, po lunchu, i był przy tym tak zdenerwowany, jak gdyby
wybierał się na swój pierwszy bal.
Właśnie skończyła się piąta lekcja. Carrie siedziała cztery rzędy przed nim i \eby do
niej dotrzeć, musiał przepychać się przez masę kłębiących się ciał. Uczniowie
spieszyli do wyjścia. Przy stoliku nauczyciela pan Stephens, wysoki, zaczynający
nieco przybierać na wadze mę\czyzna, wpychał w roztargnieniu papiery do brązowej
teczki.
- Carrie?
- Ehem?
Podniosła wzrok znad ksią\ek z nagłym przestrachem, jakby spodziewała się, \e ją
uderzy. Dzień był pochmurny i w klasie paliły się neonowe świetlówki. W tym
oświetleniu jej blada cera nie wyglądała zbyt korzystnie. Ale po raz pierwszy
zauwa\ył (poniewa\ po raz pierwszy naprawdę na nią patrzył), \e z pewnością nie
mo\na jej było nazwać odra\ającą. Twarz miała raczej okrągłą ni\ owalną, a oczy tak
ciemne, \e wydawały się rzucać cień na policzki, jakby były podkrą\one z
niewyspania. Ciemnoblond, lekko wijące się włosy ściągnięte były do tyłu i zwinięte
w kok; w tym uczesaniu nie było jej dobrze. Pełne, niemal zmysłowe usta odsłaniały
naturalną biel zębów. O jej ciele trudno było cokolwiek powiedzieć. Luzny,
workowaty sweter ukrywał piersi, tak \e widać było tylko niewielkie wypukłości.
Okropna spódnica w nieokreślonym kolorze, sięgająca do pół łydki zgodnie z modą z
1958 roku, miała dziwaczną, niezgrabną linię przypominającą literę A. Same łydki
były mocne, krągłe (co bez sensu i bez powodzenia próbowały ukryć grube
podkolanówki wrzosowego koloru) i zgrabne.
Spoglądała na niego z lekko przestraszonym wyrazem twarzy, ale było w tym coś
jeszcze. Wiedział, co to jest, rozpoznał to nieomylnie. Sue miała rację. Przez głowę
przemknęła mu wątpliwość, czy wobec tego to, co robi, nie pogorszy jeszcze sytuacji,
zamiast ją naprawić.
- Jeśli nie umówiłaś się z nikim na bal, mo\e poszłabyś ze mną?
Carrie zamrugała oczami i w tej samej chwili stała się dziwna rzecz. Trwało to nie
dłu\ej ni\ ułamek sekundy, ale było tak wyrazne, \e pózniej mógł sobie wszystko z
łatwością przypomnieć. Pamiętał to tak dokładnie, jak się pamięta niektóre sny albo
nieoczekiwane wra\enie deja vu. Poczuł zawrót głowy, jakby jego ciało wymknęło się
spod kontroli umysłu - nieprzyjemne, przelotne uczucie, przypominające mu rzadkie
chwile, kiedy wypił za du\o i zbierało mu się na wymioty. A potem to minęło.
- Co? Co?
Przynajmniej nie była zła. Oczekiwał wybuchu wściekłości i mia\d\ącej odmowy.
Ale nie była rozgniewana; raczej chyba zupełnie nie wiedziała, jak się zachować.
Oprócz nich w klasie nie było nikogo; trafił dokładnie na moment między odpływem
jednej fali uczniów a nadejściem następnej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl