[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Koniecznie.
Co robisz, kiedy nie malujesz kurników i nie pracujesz?
Ojej, wiedziałem, że zapytasz. Bardzo niewiele, Iris. Dwa razy w tygodniu gram w tenisa
z kolegą. Wieczorem biegam, chociaż uważam to za śmiertelnie nudne. Kiedy jest upalnie,
chodzę popływać, oglądam telewizję, każdego dnia czytam dwie gazety i od czasu do czasu
przekartkujÄ™ Spiegla . Czasami po pracy idÄ™ do kina.
A gdzie jest twoja żona? U was, na wsi, w wieku dwudziestu pięciu lat ma się już przecież
dwoje albo troje dzieci z żoną, którą poznało się w wieku szesnastu lat.
Cieszyłam się, że nie mogę go widzieć.
Zgadza się. Mnie też o mało się to nie zdarzyło. Moja ostatnia dziewczyna, którą zresztą
poznałem dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat i z którą byliśmy razem cztery lata,
wyprowadziła się w zeszłym roku. Jest pielęgniarką.
Dlaczego nie wyruszyłeś za nią?
Zmieniała szpital na taki, który był znacznie dalej od miasta niż ten. I zanim zdążyliśmy się
zastanowić, czy powinniśmy się razem wyprowadzić do jakiegoś miejsca w połowie drogi
między jej szpitalem a moją kancelarią, zdążyła wdać się w romans z ordynatorem.
Och, przykro mi.
Mnie też. Ale najbardziej mnie zabolało to, że właściwie było mi to obojętne. Rozzłościł
mnie tylko ten stereotyp lekarz i pielęgniarka. Nie miałem złamanego serca. Nie czułem w nim
ciernia. Prawdopodobnie w ogóle już nie mam serca, utonęło tu, w tym bagnistym krajobrazie.
Kiedy byłeś mały, miałeś.
Naprawdę? Uspokoiłaś mnie.
Kiedy wyciągnąłeś Mirę z wody. Przy śluzie.
Ale czy to oznaka, że mam serce? To było raczej coś na kształt obowiązku. I wcale nie
zrobiłem tego z ochotą.
Ale serce okazałeś, gdy pózniej już nigdy więcej się do nas nie odezwałeś.
Budziłyście we mnie grozę.
Ach, przestań, uważałeś, że jesteśmy wspaniałe.
Przerażająco wspaniałe.
Durzyłeś się w nas.
To wy byłyście jak totalnie odurzone.
Uważałeś, że jesteśmy piękne.
Max milczał.
Uważałeś, że jesteśmy piękne!
Tak, do cholery. I co z tego?
Nic, tylko tak sobie.
Malowaliśmy dalej.
Po kilku minutach z prawej jeszcze raz głucho zabrzmiał głos Maxa:
Ten napis na ścianie namalował albo ktoś, kto nie miał najmniejszego pojęcia, co pisze,
albo ktoÅ›, kto dobrze znaÅ‚ Hinnerka Lünschena. Bo w Bootshaven nie ma prawicowego
środowiska. Tu w ogóle nie ma żadnego środowiska. No, chyba że ma się na myśli środowisko
właścicieli myjni samochodowych albo hodowców geranium w skrzynkach z płukanego betonu.
Tu się tak niewiele dzieje, że czasem siadam na cmentarzu i chlam czerwone wino, tylko po to,
żeby się coś działo. Jestem nudnym typem i w dodatku jeszcze na tyle inteligentnym, żeby to
wiedzieć. Mam pecha.
*
Milczałam. Nie miałam ochoty go pocieszać, nie wierzyłam też, że oczekuje pocieszenia.
Poza tym przecież to była prawda. Co ja widziałam w tym gładkim aplikancie? Prawdopodobnie
przeszłość. Przypuszczam, że ważne było dla mnie, iż miał mnie przed oczami taką, jaka byłam
wtedy, pulchną jasnowłosą dziewczynkę, która rozpaczliwie próbowała zwrócić na siebie uwagę
dwóch starszych dziewcząt. Znał mnie jako wnuczkę Berthy, cioteczną siostrę Rosmarie,
kochaną dziewczynkę Hinnerka. I jeśli nawet Max, jak wszyscy młodsi bracia, między ósmym
a trzynastym rokiem życia jakby się rozpuścił w powietrzu, to przecież nas widział. Mira czasem
musiała go do nas zabrać, a my nie zaszczycałyśmy go nawet spojrzeniem, a i on nas również, ale
zauważyłam, jak nas postrzegał. Mogłam to wyczuć dlatego, że oboje traktowaliśmy tamten
dzień z taką samą obojętnością, w której zawsze była spora domieszka rozpaczy.
Oprócz rodziców i ciotek nie znałam nikogo, kto widział nas takimi, jakie wtedy byłyśmy.
Ale oni się nie liczyli, ponieważ nigdy nie przestali nas takimi widzieć. Max jednak widział mnie
teraz. Co za szczęście, że był tak miły. Prawdopodobnie musiał taki być, bo Mirze przecież
przypadły w udziale wszystkie inne cechy. Była dzika, on grzeczny. Rzucała się w oczy, on
starał się trzymać w cieniu. Ona wychodziła, on zostawał. Mira chciała dramatów, on spokoju.
I ponieważ był taki miły, nigdy go oczywiście nie zauważałyśmy. Która szanująca się
dziewczyna zauważa miłych chłopców?
Ale teraz go zauważyłam i zadawałam sobie pytanie dlaczego. Zmierć i erotyka zawsze
oczywiście chodziły w parze, ale abstrahując od tego? Dlatego że oboje akurat nikogo nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]