[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lecz raz po raz zerkała ukradkiem na dziewczynę, której zawieszone na trzeszczących mankietach
ciało kołysało się lekko w powietrzu.
Ale nie tylko ją spotkał taki los. Nieco dalej Różyczka dostrzegła podobnie zgięte we dwoje ciała;
tak samo bezsilne zwisały z tej samej belki.
Twarz księżniczki Lizetty cały czas płonęła z gniewu, ale dziewczyna uspokoiła się już trochę.
Próbowała osłonić twarz nogą, jednak stojący w pobliżu paz nie dopuścił do tego.
Różyczka przeniosła wzrok na innych niewolników.
Tuż obok, z prawej strony, wisiał w podobnej pozycji młody, najwyżej szesnastoletni książę. Miał
jasne, kędzierzawe włosy, a u podbrzusza gęsty meszek o rudawym odcieniu. Jego narząd,
zakończony błyszczącą głowicą, sterczał wyprostowany, na widok publiczny wystawione były
także moszna i - podobnie jak u Lizetty - drobny otwór między pośladkami.
W pomieszczeniu znajdowało się też wielu innych niewolników, młodych i pięknych, ale uwagę
Różyczki przyciągało głównie tych dwoje.
Jasnowłosy książę jęczał żałośnie, choć oczy pozostawały suche. Wisząc w powietrzu, nie
przestawał miotać się na wszystkie strony, udało mu się nawet obrócić nieco w lewo.
Po chwili zjawił się młody mężczyzna, o bardziej imponującym wyglądzie niż paziowie, w
granatowych aksamitach. Przeszedł wzdłuż szeregu uwiązanych w górze i zgiętych we dwoje
niewolników, przyglądając się bacznie każdej twarzy oraz kształtom niemiłosiernie
wyeksponowanych członków.
Przed młodym księciem przystanął na chwilę i odgarnął z jego czoła jasne włosy, a ten jęknął
znowu. Sprawiał wrażenie, jakby chciał wygiąć się do przodu. Mężczyzna w granatowych
aksamitach pogłaskał jego penis, a książę jęknął jeszcze głośniej i bardziej błagalnie.
Różyczka pochyliła głowę, ale nadal obserwowała ukradkiem mężczyznę, który podszedł teraz do
księżniczki Lizetty.
Jest niezwykle uparta, stwarza poważny problem -zwrócił się do lorda Gregory'ego.
Poskromi ją z pewnością doba spędzona w Sali Egzekucji - odparł lord.
To okropne być wystawioną na pokaz przez tyle czasu i w tak niewygodnej pozycji, pomyślała
Różyczka. Uprzytomniła sobie nagle, że jest gotowa uczynić wszystko, czego się od niej zażąda,
byle tylko uniknąć podobnej kary. Ogarnął ją lęk: a jeśli mimo wszystko jej wysiłki pójdą na
marne? Wyobraziła sobie, że wisi tak samo jak ci biedacy, i chociaż przezornie zacisnęła usta, z
gardła wydarł się cichy jęk.
Ku jej zdumieniu mężczyzna w aksamitach zaczął głaskać płeć Lizetty małym przyrządem
obleczonym, jak większość rzeczy w tym zamku, czarną skórą. Był to trójząb podobny trochę do
dłoni i nim właśnie mężczyzna podrażniał bezbronną księżniczkę, która wiła się w więzach.
Różyczka wiedziała doskonale, co się dzieje na jej oczach. Różowa płeć księżniczki Lizetty, na
którą spoglądała teraz wstrząśnięta, poruszona jej demonstracyjną nagością, wydawała się
nabrzmiewać, dojrzewać niczym soczysty owoc. Różyczka mogła dojrzeć wykwitające na jej
powierzchni drobniutkie kropelki wilgoci.
Patrząc tak, zdawała sobie sprawę, że w ten sam sposób dojrzewa właśnie jej płeć. Czuła też dotyk
sztywnego plastra, naklejonego dokładnie w miejscu, gdzie kumulowały się wszelkie doznania, i
przyszło jej na myśl, że nie może już nic zrobić, aby zapobiec narastaniu drżenia między udami.
Po rozbudzeniu w ten sposób bezbronnej księżniczki mężczyzna w aksamitach uśmiechnął się z
satysfakcją, ale natychmiast odszedł od niej i zawrócił. Idąc wzdłuż szeregu niewolników,
zatrzymał się w pewnym momencie, aby znowu podrażnić członek jasnowłosego księcia, który nie
bacząc w ogóle na poczucie godności lub dumy, pojękiwał błagalnie zza skórzanego knebla.
Wisząca obok niego inna księżniczka błagała o zaspokojenie żądzy bardziej żarliwie, choć
bezgłośnie. Jej płeć była drobna, o pełnych wargach, niczym usta w gąszczu kasztanowatych
kędziorków, a całe ciało skręcało się i miotało na wszystkie strony, aby wejść w bliższy kontakt z
mężczyzną w aksamitach, który jednak przeszedł już dalej, aby dręczyć następną ofiarę.
Lord Gregory pstryknął palcami.
Różyczka ponownie opadła na podłogę i ruszyła za nim na czworakach.
Czy muszę ci mówić, że jesteś jakby stworzona do tego typu kar, księżniczko? - zapytał po chwili.
Nie, panie - szepnęła. Nie była pewna, czy w jego mocy leży karanie jej w ten sposób za nic, dla
kaprysu. Tęskniła za królewiczem i za tamtymi chwilami, kiedy tylko on dysponował nią do woli.
Myślała teraz wyłącznie o nim, zastanawiała się też, po co w ogóle wzbudziła jego niezadowolenie,
zerkając wtedy na księcia Aleksego. Musiała przyznać w duchu, że na samo wspomnienie tego
niewolnika ogarniała ją każdorazowo bezsilna żałość. Gdyby jednak mogła znalezć się znowu w
ramionach królewicza, nie myślałaby o nikim innym. Aaknęła tej czułej kary wymierzanej przez
niego.
Czy chcesz coś rzec, moja droga? - zapytał lord Gregory głosem, w którym zabrzmiała jakaś
bezwzględna nuta.
Chciałabym tylko, panie, abyś powiedział mi, w jaki sposób mam okazywać posłuszeństwo i
sprawiać przyjemność. Co robić, aby uniknąć takiej kary?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]