[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Boże, spraw, żeby wyzdrowiał - wyszeptała. Również ze względu na Ewana...
Była tak głęboko zamyślona, że nie usłyszała odgłosu otwieranych drzwi. Nagle poczuła
dotyk znajomych dłoni. Gwałtownie się odwróciła i spojrzała na Ewana z niepokojem.
- Jak poszło? - spytała.
- Dobrze. Tilly zniosła to bardzo dzielnie, znacznie lepiej niż ja - powiedział półgłosem,
przyciągając ją do siebie i opierając podbródek na jej głowie. - Pogrzeb odbędzie się w
czwartek. Czy... pójdziesz ze mną?
- Oczywiście.
- Czy masz jakieś wiadomości o Billym?
- Udzielono mi klasycznej dla szpitali odpowiedzi, że jego stan nie uległ pogorszeniu.
Ewan głęboko westchnął.
- To nie mogło zdarzyć się w gorszym dla nas okresie, prawda? Powinienem skupić
uwagę na tobie, okazać ci wdzięczność za przyjemność, jaką mi sprawiłaś, dziś w nocy...
- Och, daj spokój - wyszeptała. - To była najcudowniejsza noc w moim życiu i nic mi jej
już nie odbierze.
- Jesteś tego pewna?
- A musisz pytać?
- Przez najbliższe kilka dni nie będę mógł często cię widywać. Muszę zająć się Tilly i
organizacją pogrzebu.
- Ewan, niepotrzebnie się tłumaczysz. Dobrze wiem, co w tej chwili jest dla ciebie
najważniejsze.
- Przesunął delikatnie opuszkami palców po jej ustach.
- Rowan, kocham cię...
- Przepraszam! - zawołała Ellie, wpadając do gabinetu. -Dzwoniła Mary Rutherford z
Laith. Jej mąż przewrócił się z traktorem...
Rowan sięgnęła po torbę, ale Ewan chwycił ją za rękę.
- Porozmawiamy pózniej, dobrze? - powiedział, patrząc na nią z taką miłością, że poczuła
nagły skurcz serca.
Jednak pózniej nie mieli czasu na rozmowę. Ewan każdą wolną chwilę spędzał z Tilly lub
w szpitalu przy łóżku Billy'ego, lecz Rowan nie miała mu tego za złe.
- Coś między wami zaszło, prawda, Rowan? - spytał Matt, wchodząc do jej gabinetu w
dniu pogrzebu Geordiego. - Mam na myśli ciebie i Ewana.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Och, daj spokój. Ty ciągle jesteś uśmiechnięta, a Ewan nie może oderwać od ciebie
oczu!
- Masz jakieś wiadomości o stanie Billy'ego? - zapytała.
Matt spojrzał na nią surowo, a potem pokręcił głową.
- Mówią to, co zwykle. To dobrze, że idziesz z Ewanem na pogrzeb Geordiego.
- Muszę przyznać, że niezbyt mnie to cieszy - odparta i westchnęła. - Nigdy nie byłam
na pogrzebie swego pacjenta.
- Mam wiadomość, która na pewno poprawi twój nastrój.
Rowan uniosła pytająco brwi, a Matt szeroko się uśmiechnął.
- Wszystkie mieszkanki tych gór niebawem pogrążą się w żałobie - zawołał teatralnie
dramatycznym głosem. - Wszędzie będzie słychać głośny lament, ale nawet najbardziej
zatwardziały Don Juan da się w końcu usidlić.
Rowan przez chwilę patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc, a potem nagle doznała
olśnienia.
- Czy w ten pokrętny sposób chcesz dać mi do zrozumienia, że poprosiłeś Ellie o rękę?
Kiwnął głową.
- Och, moje gratulacje! - zawołała, serdecznie go ściskając. - %7łyczę wam wszystkiego
najlepszego. Masz być dla niej dobry, słyszysz? To urocza dziewczyna i chcę, żeby była
szczęśliwa.
- Kocham ją i zrobię wszystko, żeby ją uszczęśliwić.
- Nie mogę uwierzyć, że ty naprawdę się żenisz! - zawołała, kręcąc głową. - Matt
Cansdale, żyjący w błogim zaciszu domowego ogniska... To nieprawdopodobne.
- Ale tak właśnie będzie. Na razie jednak nikomu o tym nie mów. Ellie chce najpierw
zawiadomić rodziców.
- Nikomu nie pisnę ani słowa - przyrzekła z uśmiechem.
- Mieliśmy z Ellie nadzieję, że ty i Ewan też macie dla nas dobrą nowinę - powiedział,
uważnie się jej przyglądając.
- Skąd ten pomysł?
- No cóż, mieszkańcy naszego miasteczka szepczą sobie na ucho, że doktor Ewan często
odwiedza doktor Rowan, zwłaszcza w środku nocy.
Rowan pomyślała z irytacją, że to robota pani Ross.
- No i co ty na to? - spytał.
- Pilnuj swoich spraw - odparła, a on wybuchnął śmiechem.
- W porządku. Skoro nie chcesz, to nie mów - oznajmił. - A może w ramach gratulacji
dostałbym jeszcze całusa?
Roześmiała się i złożyła na jego policzku gorący pocałunek. Nagle za jej plecami ktoś
znacząco zakaszlał.
- Ewan! - zawołał Matt z promiennym uśmiechem. Stojący w progu Ewan miał posępną
minę i mocno zaciśnięte usta. -Możesz mi pogratulować. Ellie i ja zamierzamy się pobrać.
- Ellie i ty? - powtórzył Ewan, a potem podszedł do niego i mocno uścisnął jego dłoń. -
Jakim cudem utrzymaliście to w tajemnicy?
- Och, przy odrobinie wyobrazni można dokonać cudów - odrzekł Matt. - Miłość to
wspaniałe uczucie, serdecznie ci je polecam - dodał z przewrotnym uśmiechem.
- Ewan, musimy już ruszać! - zawołała Rowan, zerkając na zegarek. - Nabożeństwo
zaczyna się o jedenastej, prawda?
Ewan kiwnął głową i razem wyszli z gabinetu.
- To nie do wiary, Ellie i Matt - rzekł Ewan z zadumą.
- Mają tak różne charaktery.
Podobnie jak ty i ja, pomyślała Rowan, lecz zachowała tę uwagę dla siebie.
- Czy jestem odpowiednio ubrana? - spytała, spoglądając na swój ciemnoniebieski
kostium. - Nie chciałabym nikogo urazić, ale w kolorze czarnym mam tylko swetry i
spodnie.
- Tilly na pewno nie zwróci uwagi na twój strój - odparł. - Po prostu ucieszy ją twoja
obecność.
- Jak ona sobie radzi? - spytała już w samochodzie.
- Znacznie lepiej niż ja. Wiara dodaje jej otuchy.
- Geordie umarł we śnie. Los był dla niego łaskawy, Ewan - powiedziała cicho, kładąc
dłoń na jego ramieniu. - Nie możemy uleczyć wszystkich, a Geordie żył długo i szczęśliwie.
- Wiem - odparł. - Zdaję sobie sprawę, że przemawia przeze mnie egoizm, ale
pragnąłbym, żeby wrócił. Och, Rowan, jak ja za nim tęsknię - wyszeptał, zatrzymując
samochód przed bramą cmentarza, gdzie zebrała się spora grupa żałobników. - Dziękuję,
że jesteś tu ze mną.
Miała ochotę wyznać, że poszłaby za nim na koniec świata, lecz tylko uśmiechnęła się i
mocniej ścisnęła jego ramię. Nabożeństwo żałobne było skromne, ale bardzo wzruszające.
Ewan wygłosił mowę pochwalną na cześć zmarłego, wywołując u słuchaczy łzy przeplatane
śmiechem. Kiedy zabrzmiały dzwięki kobzy, a drobna, wątła, lecz nieugięta Tilly pochyliła
się nad grobem, wiele osób wyciągnęło chusteczki.
- Dziękuję wam za to, że przyszliście - powiedziała Tilly, kiedy Ewan i Rowan podeszli do
niej po skończonej uroczystości. - Wiem, jak bardzo jesteście zajęci...
- Ależ, Tilly, przecież wiesz, że... - zaczął Ewan.
- Dobry z ciebie chłopiec - przerwała mu, gładząc go po policzku. - Widzisz, Rowan,
miałam rację. Geordie został ze mną, dopóki nie zakwitły żonkile.
Do oczu Rowan napłynęły łzy.
- Tak mi przykro, Tilly.
- Niepotrzebnie, moje dziecko - rzekła staruszka. - Geordie poszedł do Stwórcy, gdzie nie
ma cierpienia i zmartwień. Niebawem się z nim spotkam.
- Och, Tilly...
- Nie martw się, moja droga. Nie ma powodu, naprawdę. Przeżyliśmy razem wiele
szczęśliwych chwil i wierzę, że w przyszłym życiu czeka nas ich więcej.
Rowan cicho westchnęła.
- Czy masz już jakieś plany? Co zamierzasz teraz zrobić?
- Mam zamiar przenieść się do miasteczka. Nie chcę zostawać w naszym domu bez
Geordiego. Ale nie chcę też, żeby stał pusty ani żeby był wykorzystywany jako letnisko.
Rowan przyszedł nagle do głowy pewien pomysł.
- Czy znasz Aleca Mackenziego? spytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]