[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiając usłyszane rewelacje.
Ależ skąd! zaoponował Sahumon. Mogłem przenieść się
na Gazelę lub zostać i przenieść się na statek dopiero po tym,
jak poszukiwania zostaną zakończone. Zostałem więc. Gazela po
paru tygodniach wróciła, nie napotykając na ślady Zwiatła Mar-
doka . Przez następny miesiąc Gazela spoczywała na planecie,
jak teraz wasz Scypion , nadając tylko sygnały pozycyjne i ocze-
kując odpowiedzi. Ale odpowiedzi nie było. Więc zdecydowano, że
Gazela odleci na Ziemię i przekaże informacje o tym, co się stało.
Znowu postanowiłem zostać, mając nadzieję, że Zwiatło Mardo-
ka powróci. Poza tym, naprawdę można się przyzwyczaić do życia
w jaskiniach, zwłaszcza na tej planecie i wśród Mongołów, kiedy się
już ich pozna i się z nimi zaprzyjazni. Ponad pół roku pózniej Ga-
zela powróciła razem z drugim statkiem Ziarno piasku po raz
ostatni. Ustalono, że nie będzie się powtarzać eksperymentu. Lepiej
już było wycofać się z Chan i dać możliwość prowadzenia badań
Rzymianom, z uwzględnieniem przekazania nam o tym informacji,
niż narażać się na dalsze próby. Gazela pozostała przez trzy mie-
siące, podczas gdy Ziarno piasku patrolowało najbliższy kosmos
i dokładnie sprawdzało kryształy energetyczne, nie podłączając ich
jednak do hipernapędu. Podobno jeśli kryształów byłoby za mało
po prostu nie stałoby się nic. Zresztą wtedy nie mogłoby ich być
za mało. Więc Zwiatło Mardoka na pewno miało ich w sam raz.
Potem oba statki odleciały po raz ostatni. Miałem być na pokła-
dzie, ale po namyśle uznałem, że zostanę tutaj i poświęcę się życiu
117
wśród Mongołów, a kiedy wy przybędziecie bo wiedziałem, że
długo nie będziecie czekać może wrócę z wami. Otrzymałem in-
strukcje, że skoro tego pragnę, mogę zostać, ale pod warunkiem,
że nikomu nieupoważnionemu nie zdradzę, co się stało ze Zwia-
tłem Mardoka . To było ponad dwa i pół roku temu. Skąd mogłem
wiedzieć, że wy, Rzymianie, dowiedzieliście się jakoś o zniknięciu
samego statku? Zresztą nawet gdybym chciał wam bardziej pomóc,
po prostu nie mogę, bo nic nie wiem. Sahumon wyglądał, jakby
po tych słowach przybyło mu co najmniej parę lat.
Anastenes siedział zamyślony. Myślał o losach tego człowieka,
który sam należąc do wyrafinowanej cywilizacji technicznej, zdecy-
dował się dobrowolnie żyć w jaskiniach i na niegościnnej lodowej
planecie. Myślał o zaginionym perskim statku i czuł, że rozumiał
Persów. Chan była dla nich swego rodzaju odległym protektora-
tem, na który wyrzuciło się część Mongołów z Ziemi. Nagle ta pla-
neta nabrała wartości, wyłącznie z powodu kryształów energetycz-
nych. Ale ich użycie zostało skazane na niepowodzenie, a najszyb-
szy i najzwrotniejszy statek Persów, który miał być ich klejnotem
w koronie, nagle zniknął bez śladu. Czy mogli ryzykować następ-
ny statek, z kryształami, które tak trudno znalezć? Nie, woleli się
wycofać. Jeśli Scypionowi się uda, to tym lepiej i dla Rzymian,
i dla Persów a jednocześnie może wyjaśni się, co odmiennego
zrobił Scypion , że mu się udało i wróci, podczas gdy Zwia-
tło Mardoka zaginęło. Jeśli się nie uda Persowie nic nie stracą,
a wręcz może stworzą teorię, że niestety nie da się wykorzystać
kryształów energetycznych do szybszego przemierzania galaktyki
bez konieczności wybierania współrzędnych celu. A strata następ-
nego statku? No cóż, to już będzie problem Rzymian! To dlatego
książę Dariusz życzył im powodzenia i stwierdził enigmatycznie, że
będą go potrzebować.
Jakaś nieskonkretyzowana myśl przemknęła przez głowę kon-
sula, niczym dzwięczenie dzwoneczków. To była reakcja na to, co
powiedział Sahumon. Coś o użyciu ilości kryształów energetycz-
nych. . . Wydawało się, że dzwoneczki dzwoniły coraz głośniej, by
nagle huknąć jak dzwon w myślach konsula.
Sahumon! zawołał, a perski uczony spojrzał na niego wy-
118
straszony. Nawet bibliotekarz rzucił im zdziwione spojrzenie. Sa-
humon, powiedziałeś, że jeśli kryształów energetycznych byłoby za
mało podłączonych do hipernapędu, statek nie mógłby ruszyć! Ale
też powiedziałeś, że w tym wypadku na Zwietle Mardoka nie
mogło ich być za mało! To oczywiste, w końcu ten statek prawdo-
podobnie zabierał kryształy znajdywane przez pokolenia Mongo-
łów! A przecież wiedzieliście, że tych kryształów jest tak naprawdę
niewiele! Czy to możliwe, że nikt z was nie zwrócił na to uwagę?!
Nie rozumiem, panie zaniepokoił się poważnie Sahumon.
Cofnął się, jakby się bał tego spokojnego Rzymianina, który teraz
niespodziewanie tak głośno się zachowywał.
Kryształów na Zwietle Mardoka nie było za mało, gdyż by
wtedy nic się nie stało zaczął tłumaczyć Anastenes. Czuł, że ro-
zumie, że przypadkiem doszedł do niezwykłego sekretu, na który
jakimś dziwnym trafem setki, a może tysiące ludzi nie zwróciło zu-
pełnie uwagi. To było śmieszne i tragiczne zarazem. Ale nie było
ich też w sam raz, choć statek pewnie dokonał skoku w hiperprze-
strzeń. Było ich za dużo!
To niemożliwe. . . wyszeptał Sahumon. Nie znam się na
tym, ale to niemożliwe by podłączono ich więcej niż potrzeba.
Może tak, a może nie. Ale te kryształy promieniują ogromną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]