[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opadła.
 O Boże! Nic ci się nie stało?  Przerażona wypadkiem Lara
zupełnie zapomniała o eleganckim kostiumie, rzuciła się na
kolana i zaczęła wyciągać Tannera spod maszyny. Tak się o
niego bała, że z prędkością karabinu maszynowego wyrzucała z
siebie jedno pytanie po drugim, nawet nie czekając na
odpowiedz.
 Kochanie, nic ci nie jest? Powiedz coś! Odezwij się! Nic ci
się nie stało? Powiedz, że ci się nic nie stało!
Przewróciła go na plecy i delikatnie ułożyła sobie jego głowę
na kolanach. Drżącymi rękami zaczęła ocierać smar z jego czoła
i policzków.
 Kochanie, słyszysz mnie? Błagam cię, odezwij się do mnie.
Wreszcie Tanner uchylił jedno oko, zmierzył Larę filuternym
spojrzeniem i objął ją wpół.
 Mam cię!
 Ach, ty małpo!  Lara tak gwałtownie poderwała się na
nogi, że głowa mężczyzny stuknęła o posadzkę.
 Och!  jęknął.  Jak boli!
 Dobrze ci tak. Należało ci się to za twoje oszustwo.
 Teraz naprawdę coś mi się stało  jęknął Tanner.
 Wcale cię nie żałuję  odpowiedziała, ale zaraz potem,
zaprzeczając własnym słowom, pochyliła się nad nim i pomogła
mu wstać.  Chodz do domu, zrobię ci kompres.
 Dziękuję bardzo, wrzucisz mi lód za kołnierz albo zrobisz
coś w tym rodzaju.
 Oj, nie bądz głupi  odpowiedziała, prowadząc go do
kuchni.
Co prawda, przemknęło jej przez myśl, że mogłaby go jakoś
ukarać za wysmarowany kostium, ale uznała, iż lepiej zrobi
kończąc sprzeczkę i zdając Tannerowi relację ze spotkania z
przyjaciółkami.
Wysłuchał jej z zainteresowaniem i tylko skrzywił się trochę,
kiedy powtórzyła mu rozmowę z Susan.
 Naprawdę nie wiem, czy warto się w to mieszać  
powiedział.
Z Kelly sprawy miały się niewiele lepiej. Czy rzeczywiście
miało sens popychanie ku sobie dwojga ludzi, którzy nie
widzieli się od lat i mieszkali na dwóch krańcach stanu?
 No, trudno  powiedziała w końcu Lara.  Niech się dzieje,
co chce. Zlub i wesele nie będą trwały wiecznie.
Jakoś ze sobą wytrzymają.
 Tak się nie mogę doczekać końca tej całej historii, że
przyszło mi do głowy, iż moglibyśmy wziąć ślub wcześniej. Co
ty na to?
 Nie, nie. 15 czerwca to bardzo dobry termin.
Myślę, że lepiej zrobimy, jeśli spróbujemy jakoś pogodzić
Susan z Hankiem jeszcze przed ślubem.
 A masz jakiś pomysł?
 Tak, przyszło mi coś do głowy. Wiem, że nie chcesz, by
Susan spotkała się z jakimś facetem, który mógłby się jej
spodobać. Może to i racja, ale pomyślałam, że mogłoby jej
dobrze zrobić, gdyby miała okazję się przekonać, że Hank nie
jest taki znów najgorszy. Co ty na to?
 Chodzi ci o to, żeby umówić Susan z jakimś facetem, o
którym będziemy wiedzieli na pewno, że się jej nie spodoba?
 Tak.
 No, Laro Jamison. Jestem naprawdę wstrząśnięty. Nigdy by
mi nie przyszło do głowy, że wymyślisz taki numer.
Uśmiechnęła się z miną niewiniątka.
 Sądzisz, że to dobry pomysł?
 W każdym razie nikomu nie zaszkodzi. Właściwie to
równie dobrze możemy spróbować tego samego z Kelly. Jeżeli
sobie uświadomi, że nie ma znowu takiego dużego wyboru, to
może łatwiej jej się będzie pogodzić z myślą o Johnie.
 Zwietnie  przyznała Lara.
Kiedy zaczęli sporządzać listę kandydatów, którzy
nadawaliby się do wypełnienia niewdzięcznej misji, okazało się,
ku ich zaskoczeniu, że jest ona zaskakująco długa. Prawdę
mówiąc, im dłużej rozważali wady i zalety potencjalnych
kandydatów, tym bardziej Lara była skłonna przyznać
Tannerowi rację: Hank i John wydawali się rzeczywiście
stworzeni dla jej przyjaciółek.
 No, a co z Hankiem i Johnem?  spytała nagle.
 Ich też dobrze byłoby jakoś przygotować.
 A po co? Nie potrzebują zachęty, żeby się zająć
dziewczynami.
 Hank na pewno nie, ale skąd możemy wiedzieć, jak się
sprawy mają z Johnem?
 Trzeba ci było słyszeć jego głos, kiedy się dowiedział, że
będzie moim drużbą. Nareszcie miałem wrażenie, że nie jestem
jedyną osobą na świecie, która chciałaby przyśpieszyć termin
ślubu.
Lara roześmiała się ze zbolałego tonu Tannera i mocno go
pocałowała.
 Uśmiechnij się. Zobaczysz, że czas minie szybciej, niż ci się
wydaje.
Rozdział 12
Był trzydziesty kwietnia. Tanner szedł przez pole porośnięte
dojrzałą pszenicą. Rozpierała go radość. Miał wrażenie, że los
sprzyja mu jak nigdy dotąd. Wiosenne burze, które mogły
zniszczyć plony, przeszły bokiem. Przelotne deszcze
równomiernie podlewały pola, a słońce sprawiało, że pszenica
dojrzewała szybciej niż kiedykolwiek.
Nawet fakt, że przez kilka ostatnich dni nie spadła ani kropla
deszczu, też mu sprzyjał. Następnego dnia zamierzał rozpocząć
żniwa i zaraz potem zaorać grunty pod soję.
Równie dobrze przedstawiały się sprawy na polach ryżowych.
Rośliny na tyle wzniosły się nad ziemię, że za parę dni będzie
mógł z powodzeniem zalać pola wodą. Jeżeli tylko system
irygacyjny, w który zainwestował pożyczkę, nie zawiedzie, to
ten rok może być najlepszym od wielu lat.
Ogród różany, o który zadbał w najbardziej rozpaczliwym
momencie swego życia, hojnie mu teraz odpłacał za włożony
wysiłek. Tanner wiedział, że kiedy nadejdzie dzień ślubu,
altanka skryje się wśród ciemnej zieleni liści, poprzetykanej
głębokim różem kwiatów.
Lara siedziała za biurkiem, obracając w palcach list. Od
dłuższej chwili nie mogła się zdecydować, żeby go otworzyć.
Nie wysłała mu zaproszenia, ale najwyrazniej musiał usłyszeć o
jej planach od kogoś ze znajomych. To było jedyne logiczne
wytłumaczenie faktu, że Kevin, który normalnie nie wysyłał
nawet pocztówek, nagle do niej napisał.
Zdecydowała się wreszcie, rozcięła kopertę, wyciągnęła list i
szybko przebiegła go wzrokiem.
Droga Laro, Domyślam się, że jesteś zdziwiona moim listem.
Ja sam jestem trochę zaskoczony faktem, że zdecydowałem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl