[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dział, że musi dać jej czas na przemyślenia. To nie był
odpowiedni moment, by nalegać na nią, by dokonała
wyboru. Nie powinna kierować się emocjami, potrze
bowała spokoju, by podjąć właściwą decyzję, najlepszą
i dla niej, i dla jej ludu. Wziął ją za rękę i powoli spro
wadził w dół, przyrzekając sobie, że znajdzie jakiś spo-
219
sób, by związać tę kobietę ze sobą - nie na jedną noc,
ale na zawsze.
Burza oczyściła powietrze. Poranne słońce mocno grza
ło, kałuże szybko wysychały. Na dole ujrzeli zmartwioną
Galię. Stała przy zabudowaniach świątyni, rozglądając się
na wszystkie strony, wykręcając dłonie i ocierając oczy
brzegiem szala. Helena puściła rękę Tullia, przyspieszyła
kroku i zawołała głośno służącą, która z okrzykiem rzuciła
się w jej stronę. Spotkały się w połowie drogi. Galla uścis
nęła ją serdecznie.
- Jak widzisz, przyprowadziłem Helenę całą i zdrową -
odezwał się Tullio.
Galla spojrzała na niego wilgotnymi oczami.
- Dziękuję ci, że dotrzymałeś słowa. Helena tak wiele
znaczy dla świątyni. Nie wiem, jak byśmy dali sobie bez
niej radÄ™.
- Mówisz tak tylko dlatego, że już od dawna nie podkra
dałam ciastek miodowych. - Helena roześmiała się. - Wte
dy nie byłaś dla mnie tak łaskawa.
Tullio poczuł, że ściska mu się serce. Tak wiele zna
czy dla świątyni..." Kogo naprawdę obchodziło, co dzia
ło się w duszy tej młodej, samotnej kobiety? Wiedział,
jak ważna dla świątyni była Helena, ale nie mógł się
pozbyć podejrzenia, że, jako osoba, dla nikogo nie zna
czyła zbyt wiele. Miła, piękna, mądra i dobra, a jednak
nikt nie zaofiarował jej prawdziwej przyjazni. Być może
zdecydowała o tym jej przeszłość, być może coś inne
go, była to jednak wielka niesprawiedliwość. Z trudem
pohamował złość.
220
- Gdzie spędziłaś noc? - dopytywała się Galla. - Wiał
okropny wiatr, sybilla martwiła się o ciebie.
- Znalazłam jaskinię. - Helena obejrzała się na Tullia i
zagniewan
rzuciła mu uśmiech. - Jowisz był bardzo y
ostatniej nocy. Gdy burza rozpętała się na dobre, wolałam
nie być na zewnątrz wśród piorunów. Jeden z nich trafił
w pień cyprysa.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby iść w góry! - wybuchła
Galla.
Tullio podszedł do nich.
- Powód nie ma już żadnego znaczenia. Teraz ważne jest
tylko to, że jest cała i zdrowa.
- Tullio, demony tej góry nie odebrały mi głosu. - Hele
na spojrzała na niego z ironicznym uśmieszkiem. - Galio,
pewnie już wiesz, że poszłam szukać Niobe, ale, jak się do
wiedziałam, wcześniej wróciła do domu. Niestety rozpętała
się burza i musiałam ją przeczekać w jaskini.
- I nic więcej się nie wydarzyło? - Galla przenikliwie
zerknęła na Helenę i Tullia. - Nie było was przez całą noc.
- Co masz na myśli? - zapytała Helena, próbując zacho
wać spokój. - Jak duże są zniszczenia? Ile statków stracili
śmy? Czy utrzymał się nowy dach na spichlerzu?
- Androceles koniecznie chce się z tobą zobaczyć. Twój
wuj wrócił w nocy.
- Wuj Lichas przypłynął? - upewniła się Helena drżą
cym głosem.
- Wczoraj wieczorem.
- Och... - Jej twarz stała się biała niczym marmur świą
tyni Jowisza w Rzymie.
221
Galla wskazała główny budynek świątyni.
- Androceles i jego ludzie siedzą tu od samego świtu
i czekają na ciebie. Nie odważyłam się obudzić sybilli, zle
spała w nocy. Usnęła, dopiero gdy burza ucichła.
Tullio stanął tuż za Heleną. To była odpowiednia chwi
la, by przedstawić jej swoją propozycję. Musiała zrozumieć,
że zależało mu przede wszystkim na tym, zapewnić jej bez
pieczeństwo. On i jego ludzie byli gotowi zrobić wszystko,
co było w ich mocy, by ochronić świątynię przed piratami.
Musiała im zaufać.
- Gdybyś mnie potrzebowała, jestem tutaj. Mogę ci po
móc. Rzym może ci pomóc - powiedział cicho.
- Czy nie zrobiłeś już wystarczająco wiele? - odrzekła
z łękiem w oczach.
Rozdział trzynasty
Helena szła równym krokiem przez dziedziniec w stronę
wielkiego ołtarza, przy którym czekał Androceles ze swo
im orszakiem. Za jego plecami stali zaprawieni w bojach
żeglarze, stanowiący przyboczną gwardię kapitana. Ich ra
miona, skrzyżowane na piersiach, pokrywały tatuaże, wy
glądali złowróżbnie. Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że nie
mają ze sobą mieczy. Mimo wszystko uszanowali świę
te miejsce, a to oznaczało, że nie przybyli tutaj, by przejąć
nad nim władzę.
Za nimi, zgodnie ze zwyczajem, stali świątynni strażnicy.
Służyli Kybele, czy jednak Helena mogła być bezgranicznie
pewna ich wierności? Wiele razy zastanawiała się, jak za
chowają się w chwili próby, lecz nie znalazła odpowiedzi.
Zatrzymała się i spojrzała przez ramię. Tullio, idący kil
ka kroków za nią, dodał jej otuchy krótkim skinieniem
głowy. Wyprostowała się, na jej twarzy pojawił się wyraz
powagi i majestatu, jak na pomocnicę i następczynię sybilli
. Nie mogła dopuścić do tego, by Androceles
przystało
domyślił się, gdzie spędziła noc. To, co zaszło między nią
223
a Tulliem, nie mogło mieć żadnego wpływu na przyszłość.
Szaleństwo, które odziedziczyła po matce, zawładnęło nią
na krótko, ale teraz było już po wszystkim. Serce ścisnęło
jej się na tę myśl, zmusiła się jednak, by zachować spokój.
Nie była już kobietą, lecz wierną sługą bogini Kybele. Wsu
nęła za ucho kosmyk włosów, żałując, że zabrakło jej czasu,
by przebrać się w czystą szatę i czepek upleciony z czerwo
nych i białych wstążek.
Gdy zbliżyła się, Androceles i dowódca gwardii prze
rwali rozmowÄ™.
- W dawniejszych czasach sybilla zawsze czekała tu, by
mnie powitać, zanim jeszcze zdążyłem odpiąć miecz. - Ka
pitan ostentacyjnie popatrzył na zegar słoneczny znajdują
cy się nieopodal. - Minęło już sporo czasu.
- Kapitanie Androcelesie. - Helena skłoniła głowę, przy
wołując w myślach wszystko, czego uczono ją przez lata.
Nie potrzebowała oznak władzy, jakich zwykle używała po
mocnica i następczyni sybilli, by czuć w sobie moc i god
ność drugiej po sybilli sługi Kybele. - Czemu zawdzię
czamy twoją wizytę o tak wczesnej porze? Burza, która
przeszła ostatniej nocy, wyrządziła w świątyni wiele szkód,
więc muszę zająć się naprawami. Powiedziano mi jednak,
że magazyny przetrwały nietknięte. Twoje towary są bez
pieczne.
- Okręt twojego wuja pojawił się na przystani w samym
środku burzy, gdy niebo było zupełnie czarne. - Androce
les przyklęknął przed posągiem Kybele.
Helena nie poruszyła się. Zdawało jej się, że czas nagle
zwolnił i że całe wieki minęły, nim zdołała wykrztusić:
224
- Czy mój wuj jest w dobrym zdrowiu?
Kapitan skłonił przed nią głowę.
- Grom uderzył w maszt w chwili, gdy jego trirema
wpływała do portu. Wszyscy, którzy na to patrzyli, wy
buchnęli krzykiem. - Zadumał się na chwilę. - Prosiłem
Kybele o wizję, ale gdy ją otrzymałem, nie chciałem uwie
rzyć w słowa bogini. Myliłem się. - Znów przerwał na mo
ment. - Twój wuj leży w swoim pałacu bez ducha.
- Muszę tam zaraz pójść. - Wszystkie inne myśli zniknę
ły z głowy Heleny, pozostał tylko niepokój o Lichasa.
- Zenobia sprowadziła już greckiego lekarza, któremu
ufa. Twój wuj jest pod dobrą opieką. Jeśli zajdzie taka po
trzeba, na pewno przyśle po sybillę.
Poczuła ciężar przygniatający jej pierś. Wuj Lichas
zawsze wspierał świątynię, a teraz był odcięty od ciot
ki Flawii.
- GÅ‚os Kybele przemawiajÄ…cej przez sybillÄ™ ma wielkÄ…
moc - rzekł Androceles takim tonem, jakby stwierdzał, że
już niedługo południe, ale jego oczy wpatrywały się w He
lenę z przenikliwością jastrzębia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]