[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego rodzaju dowodów. I jej buta. Musiała odzyskać buta.
Najlepiej ukryć wszystkie ślady.
- Czekaj! pobiegła spowrotem. Poszukała przedmiotu. Znalazła je
ciągle tkwiące w męskim ramieniu. Patrzył na nią w górę, gdy
wyszarpnęła to i schowała do torby. Jego usta się poruszały.
Rozdziawione, jak u ryby.
Po złapaniu buta wróciła do Michaela, ale jej nogi się chwiały.
- Jesteś osłabiona powiedział, zatrzymując się.
- Wszystko ze mną w porządku&
Podniósł ją i ruszył dwa razy szybciej, ni\ ona była do tego zdolna,
jego wielkie kroki po\erały długość podziemnego korytarza. Poruszał
się szybko i zdecydowanie, co ją trochę zaskoczyło i przypomniało, \e
pomimo słodkiej natury, był mę\czyzną, mę\czyzną, który niósł swoją
kobietę w ramionach. I Bo\e, był silny. Niósł jej pełną wagę i sporo
wa\ący łańcuch, i nie wyglądało na to, \eby go to jakoś spowalniało.
Kiedy dotarł do solidnych drzwi na dalekim końcu korytarza, oparł
się o nie i spróbował popchnąć. Gdy odmówiły współpracy, cofnął się o
dwa kroki i wywa\ył je stopą.
- Chryste powiedziała. Sprawiasz, \e Terminator wygląda przy
tobie jak dwulatek.
~ 60 ~
J.R. Ward The Story of Son
- Kto to jest terminator?
- Pózniej.
Na zewnątrz, chłodne nocne powietrze rzuciło się na nich i Michael
się załamał, oczy otworzył szeroko. Zaczął oddychać z trudem, jakby
dostał ataku paniki.
- Postaw mnie odezwała się miękko, wiedząc, \e potrzebował
minuty, \eby odzyskać orientację.
Delikatnie ją postawił, po czym spojrzał na niebo, drzewa, skrawki
gruntu rezydencji. Potem spojrzał na kamienną budowlę, w której był
uwięziony tak długo. Mogła tylko zgadywać, jak zagubiony się czuł, jak
jego emocje musiały wrzeć, jak skołowany musiał być opuszczając
klaustrofobiczny komfort swojego więzienia.
- Michael, mój samochód jest na końcu podjazdu. Od frontu
posiadłości.
- Mogę to zrobić wyszeptał.
- Tak, mo\esz.
Chwyciła jego dłoń, która była wilgotna i pociągnęła go do przodu.
Bez chwili wahania uniósł łańcuch i pozwolił się jej poprowadzić wokół
domu.
Jej samochód był zaparkowany tam, gdzie go zostawiła, przeszli po
trawniku, trzymając się w pobli\u szeregu zabezpieczeń. Trawa był
wilgotna i sprę\ysta pod jej skarpetkami, a płuca po\erały czysty,
jesienny tlen.
Proszę, Bo\e, pozwól nam uciec w jednym kawałku.
Była w pobli\u mercedesa, gdy wcisnęła przycisk i światła sedana
zabłysły.
- Co to za rodzaj samochody? zapytał Michael, oszołomiony.
Wygląda jak statek kosmiczny wtedy spojrzał na inne. Wszystkie
wyglądają jak&
Nie było czasu na uświadamianie go w tej kwestii.
- Wsiadaj.
- Proszę pani?
Claire spojrzała w górę. Parkingowy, chłopiec, który widział ją
wcześniej schodził w dół podjazdu. Wyglądał na zmieszanego, nie
mogąc zrozumieć skąd przyszła. Albo był zaskoczony widząc ją z
ogromnym mę\czyzną w czerwonej, jedwabnej szacie z długim
łańcuchem owiniętym wokół ramienia.
- Po prostu odje\d\am powiedziała, jednocześnie sycząc do
Michaela. Wsiadaj do cholernego samochodu.
Dzieciak potarł naje\one włosy.
~ 61 ~
J.R. Ward The Story of Son
- Ach&
- Dzięki za pomoc nawet, jeśli nie udzielił \adnej.
Z ulgą odpaliła silnik i wycofała się z miejsca&
Inny mercedes pojawił się tu\ za nią, gotowy do wyprzedzenia,
zmuszając ją do cofnięcia, aby wyjechać na ulicę. Nie miała wyboru,
jak tylko zatoczyć pierścień& wokół domu, gdzie uczestnicy byli
ustawieni i kręcili się ludzie.
Jasna cholera.
- Schowaj głowę powiedziała do mę\czyzny, gdy zbli\yli się do
domu.
Proszę, och, proszę, och, proszę&
Gdy podjechała pod rezydencję starsza para wyszła naprzód by
wsiąść do samochodu. Z mercedesem z tyłu i parą w cadillacu
blokującą drogę była w pułapce.
Pot spłynął jej między piersiami i pod ramionami, zacisnęła ręce na
kierownicy.
Frontowe drzwi się otworzyły i oczekiwała, \e poka\e się w nich
lokaj.
Ale to była tylko kolejna starsza para, zbli\ająca się z biletem do
parkingowego.
Oczy Claire przesunęły się na samochód przed nimi. Mę\czyzna był
za kierownicą, ale kobieta rozmawiała z dzieciakiem, który trzymał
otwarte drzwi. Rusz się, babciu! Oczywiście, kobieta tego nie zrobiła.
Gdy w końcu usiadła, otrzepała spódnicę, w której wyglądała trochę
jak suka i spowrotem odwróciła się do parkingowego.
Sto pięćdziesiąt pięć lat pózniej, cadillac zapalił światła i sedan
ruszył z jałową prędkością.
Serce waliło, dłonie zaciskały się z wysiłku, płuca pokrywały się
lodem, Claire prosiła wszechświat by pozwolił im uciec.
I wtedy to się stało.
Cadillac zjechał ze wzgórza. Ona te\. Potem wjechała na drogę za
parą w wozie. A potem znalazła się trzydzieści dwie mile od posiadłości
Leedsów.
Gdy tylko dotarła do linii przerywanej, wcisnęła w podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]