[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bioną piosenkę. To Jitka go jej nauczyła, tak samo jak trzydzieści lat temu Pauline na-
uczyła go czytać. Nikt nie zrobi tego lepiej niż on. Johnny, jesteś gotów?
Petangles upuścił nóż i widelec na talerz, a ich głośny brzęk przerwał trwającą ciszę.
Wstał szybko i otarł sobie usta dłonią. Potem, po raz drugi w życiu, usłyszałem, jak Club
Soda Johnny śpiewa. Był to dokładnie ten sam głos, który zapamiętałem tamtego popo-
łudnia, kiedy śpiewał Sheri w domu Tyndalla z Jackiem na kolanach  miękki i słodko
wysoki.
Jestem prawdziwym wzorem nowoczesnego generała
Mam dane od warzywa, zwierzęcia i minerała.
Znam wszystkich królów Anglii, a bitwy chronologicznie
Od Maratonu do Waterloo wyliczę kategorycznie.
W jego głosie nie było żadnej intonacji. Słowa piosenki najwyrazniej nic dla niego
nie znaczyły. Po prostu śpiewał to, czego nauczyła go Jitka, i starał się robić to jak naj-
lepiej. Pomylił się tylko w jednej linijce, lecz wcale nie zbiło go to z tropu. Zamknął
oczy i kiwnął głową, jakby chciał dodać sobie otuchy, a potem kontynuował i skończył
bezbłędnie. Na początku większość zebranych uśmiechała się, słuchając tego występu,
lecz gdy Johnny dotarł do końca tej zabawnej i skomplikowanej piosenki, mieliśmy łzy
w oczach. Wszyscy chcieliśmy go nagrać i wysłać kasetę Jitce, gdziekolwiek była, żeby
przekonała się, jak dobrze mu poszło i jak dobrze go nauczyła.
Część trzecia
Gdy przyjechałem do domu w Connecticut, na sekretarce nagrane było dziewięć
wiadomości  wszystkie od matki Cassandry. Tylko mi współczuć. Nie chcę nawet
mówić o tej kobiecie, ponieważ do dziś dnia tkwi w mojej duszy jak bolesny cierń.
Zwykle dzwoni, gdy brakuje jej pieniędzy albo mężczyzn, gotowych finansować jej zwa-
riowanie rozrzutny styl życia. Ciężki ze mnie frajer, bo zwykle zaciskam zęby i sięgam
po książeczkę czekową dlatego tylko, żeby nie rozpoczynać wojny z matką mojej córki.
Po tym pełnym emocji dniu na rozmowę z nią miałem taką ochotę jak na nagły
zgon, ale dziewięć telefonów to był rekord i zawsze istniało prawdopodobieństwo, że
coś przydarzyło się Cass. Więc nie ściągając nawet płaszcza i ignorując pełne wyrzutu
spojrzenie psa z drugiego końca pokoju, podniosłem słuchawkę i wystukałem numer.
 Czy ona jest z tobą?  Jej głos miał takie natężenie, że o mały włos nie popękały
mi bębenki.
 Jaka ona?  Ta kobieta doprowadzała mnie do furii tym, że zaczynała rozmowę
od środka, po czym kazała mi się domyślać, o co też może jej chodzić.
 Cassandra, Sam. Czy Cassandra jest z tobą?
Przez twarz przebiegł mi skurcz. Niewątpliwie w moim głosie zabrzmiało przeraże-
nie.
 Nie. A czemu? Dlaczego miałaby być ze mną?
 Bo nie ma jej tutaj. Wyszła wczoraj wieczorem i nie wróciła na noc. Iwan jest ze
mną i on też nie wie, gdzie ona może być. Gdzie ty się podziewałeś? Wydzwaniam do
ciebie cały dzień! Dlaczego nie działał twój telefon w samochodzie?
 Bo go wyłączyłem. Pojechałem na pogrzeb i nie miałem ochoty na żadne rozmo-
wy. Teraz już wiesz? No to daj mi Iwana.
Wtedy rozdarła się wariackim, ptasim falsetem, który tylko pogorszył sytuację:
 Nie zachowuj się jak ostatni dupek! Nasza córka zaginęła! Nie odzywaj się do
mnie w taki sposób!
 Masz rację, przepraszam. Czy mógłbym porozmawiać z Iwanem?
Powiedziała coś do niego i usłyszałem szmer, gdy przekazywała mu słuchawkę.
149
 Pan Bayer?
 Cześć, Iwan. Co się dzieje?  Jeszcze nim zdążył odpowiedzieć, dziękowałem
Bogu, że tam jest.
 Nie wiem. Mieliśmy dzisiaj wyjść razem. Przyszedłem i cały czas na nią czekamy.
To do niej niepodobne. Ona nigdy się nie spóznia. Nie wróciła na noc i zupełnie nie
wiemy dlaczego. Zawsze daje mi znać, jeżeli coś się zmienia.
 A jak myślisz, co się zdarzyło? Pokłóciliście się?
 Nie, nic takiego! Ostatnio między nami było nawet lepiej niż dobrze. Powiedziała
mi, że rozmawiała z panem i od tej pory była wręcz słodka. Nie, między nami wszystko
w porządku. Właśnie dlatego to jest takie dziwne. Po prostu zniknęła.
Rozmawialiśmy przez kilka minut, a potem Iwan przekazał telefon mojej eksmał-
żonce. Próbowałem ją uspokoić, ale napięcie w moim głosie zdradzało, że sam nie wie-
rzę w to, co mówię.
Cass zniknęła. Była najbardziej niezawodną i godną zaufania osobą, jaką znałem.
Nosiła nie jeden, lecz dwa kalendarzyki i wszystkie sprawy zapisywała w nich starannie,
drukowanymi literami. Niezwłocznie wysyłała wszystkie podziękowania. Gdy się zja-
wiała, można było ustawiać zegarki, bo zawsze była idealnie na czas.
Rozłączywszy się, zatelefonowałem do McCabe a i Duranta z prośbą o radę. Frannie
powiedział, że na razie trzeba czekać, bo nawet policja rozpoczyna poszukiwania do-
piero po upływie dwudziestu czterech godzin. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl