[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kniaz Dymitr wiódł.
Wielkimi otwory, pomiędzy opłotki złamane, poczną wypadać nasze hufce.
A skoro poszli skrzydlaci w pełny cwał, we wszystek chorągwiany pęd nie strzymała
Moskwa razu. Uciekać!
Nasi gonić chmary rozpierzchłe co tchu w bachmacie!
Lewe skrzydło weprze ostrogę, skoczy ze schyloną kopią w Niemców, Francuzów.
Dopadłszy w nich koncerzami!
Z ramienia!
Poczną i ci w ogromny obóz tył podawać.
Uciekł Pontus i uciekł Horn.
Stał jeszcze z dala trzechtysięczny oddział francuski na skraju leśnym.
Ten się dał z dobrej woli.
Uciekł z obozu książę Andrzej Golicyn i Daniło Mezecki.
Sam Dymitr kniaz tyłami wioski przez środek obozu uszedł ku lasom.
Zbył konia w błotach, obuwie zrzucił i boso, na lichej zagrodnika szkapie uciekł przez
Możajsk do monasteru.
Pomknęły w trop usarskie roty w pogoń lotną, szybkonogą.
Siedem zdobyto falkonetów, kilkadziesiąt chorągwi, a wpośród nich Szujskiego adamasz-
kowa.
Kniazia Dymitra więto szablę, szyszak, buławę.
Kosztowne sprzęty, srebrne czary, szaty, mnóstwo soroków soboli w namiotach znalezio-
no.
99
Zaprzęga żołnierz polski moskiewskie kolasy i z łupem wraca niezmiernym.
I uzbierało się kolas tych więcej niż wojska, które na mnie w przeddzień, że je zgubić za-
myślam, szemrało.
W Możajsku, dostawszy butów i ścigłego bieguna, pomknie kniaż Dymitr przed siebie i
nie oprze się aż w Moskwie stolicy.
A na wsiadanym możajszczanom rozkazał, żeby u mnie łaski prosili.
Więc wyprawili do mnie możajszczanie posły imieniem swym i zamków: Borysowa, We-
rehi, Ruzy, z ofiarowaniem poddaństwa.
Następnych dni poddał się grodek Wałujowy.
Wiarę królowi przysięgli tameczni ludzie.
Przystali żołnierze grodkowi do wojska mego, wiernie służyli i nieśli do stolicy uniwersały
pokoju.
A na mej drodze pylnej, dalekiej, ku Moskwie miastu powzięło serce moje dumę niespa-
ną o wielkim czynie!
Och, gdybyś wtedy był siedział nad nami!
Wchodziłem w pośrodek siół, pod kurne strzechy, w ludzki mir, za częstokół zamkowy,
pod malowane cerkwi sklepienie, w zagrodę pustyni mniszej, w bojarskich dzieci koło.
Przysłuchałem się był skardze ruskiej i głębokiej, zawodzącej, żałosnej pieśni.
Deptał zorane niwy, potem skiby polanę polski rezolut.
Cerkwie znieważył i wyłupił, zamki wyłamał i osiadł, w perzynę puścił sioła, w pustkę za-
gony.
Ręką swą dusił mieszkańca tej ziemi unurzanego we krwi.
Oszustwo w polskim orszaku, polskimi osłonione szablami, wilczym skokiem wdarło się
na czczony tron.
A gdy oszustwo zdławiła pycha, pycha zniszczyła wszelką radę.
Jęk wionął pustkowiem pól.
Trwoga gnała lasami bezdomne tłumy.
Ciemny pogłos, szept straszący opętał rozum gromadzki.
A płacz niedoli ludu omywał trudy zwycięskiej polskiej nogi.
Serce moje skruszył żal.
Głęboka litość do czynu mnie pchnęła.
Rzekłem w duszy swej: Pójdę w stolicę!
Krótkim kordem na gardle skarżę szalbierze, zmiażdżę pychę kondotierów, uczynię ład,
wskrzeszę prawo i na wieki zbratam tę ziemię olbrzymią z rodzoną ziemią.
Ja spełnię rzekę coś zamierzył.
Ja wykonam, co straszna twoja śmierć zniweczyła.
A gdy tę myśl głęboko w sobie ważę, przylata wieść, że wielki kniaż Wasyl Szujski z pań-
stwa zepchnięty i w Czudowym Monasterze na zakonnika ostrzyżon.
Wonczas roześlę listy mnogie, nader mnogie, do bojarów, że idę do miasta ich nie jako
nieprzyjaciel, lecz jak przyjaciel, nie jak stojący na zdradzie, lecz jak doradca, nie jako Aże-
Dymitrowy poplecznik, lecz jako sędzia na Rostrygę.
Zapewniłem słowem hetmańskim, że nie będzie ziemi ich deptał, niweczył, rwał złodziej
tuszyński ani Sapieha, Zarudzki ani Lisowski, Rożyński ani Zborowski, Wiszniowiecki ani
Tyszkiewicz.
Moskwa nareszcie przed nami!
Wyszli naprzeciwko mnie bojarowie.
W obliczu Dziewiczego Monasteru na polu dziewiczym rozbito namioty.
Dawszy zakładnika głowa za głowę, w równej liczbie jechali moskiewscy i polscy rycerze.
Spotkawszy się na polu, pokłon sobie oddali.
Zsiadłszy z kułbaki, powitali się dwornie.
100
Za mną, hetmanem, stali pułkownicy, rotmistrze.
Ze stolicy przybyli kniaziowie: Feodor Mścisławski, Wasyl Golicyn, Feodor Szeremetiew i
Daniło Mezecki.
Z nimi dumne diaki Wasyl Telepniow i Tomiło Augowski.
Ci w namiocie zasiadłszy, solidarnie świadczą, że chcą mieć za cara Zygmuntowicza Wła-
dysława.
Tam się spełniła twoja myśl, którąś Haraburdzie polecał, żeby król polski siadł na tronie
Ruryka.
(A za moim namiotem zmawiał się w chwili tej żołnierz polski w konfederację i jak w ko-
tle kipiała sedycja wojskowa, gdyż nie miałem czym kwarty zapłacić.)
W ręce wydany mi został Wasyli Szujski, przeszły car, i bracia jego, Dymitr i Iwan.
Chciałem zaś jeszcze impostora w garście wziąć, z moskiewskiej ziemi wyrwać i wynieść.
Wonczas, zmówiwszy się z wodzami Moskwy, postanowiłem na tuszyńskiego wyprawę
czynić.
Mścisławski kniaz z pułkownik! swoimi witał mię jak rozkazodowcę-prawitiela, w tej na-
szej wspólnej sprawie.
Nie zawahałem się na Sapiehę i na braci tylu, co z łotrem poeta zawarli, miecz przypasać.
I przystąpiła do mnie polska Sapiehy cnota.
Odszedł złodzieja.
Wyszło trzydzieści tysięcy bojarskich dzieci z Moskwy w pole, a moje wojsko polskie we-
szło w stolicę.
A Moskwa była pusta.
Zamki jej bez obrony.
Mogłem zamki zdradą osiąść.
Lecz skórom słowo dał, więc przez bezbronne szedłem miasto i nie zająłem zdradą stolicy.
Powziął wiadomość carzyk tuszyński, że nań ciągnę z Moskwicinami, i uciekli z panią
swą, z Maryną.
Pomnę ucztę na polu dziewiczym, którą dla bojarów sprawiałem.
Dary im dałem, wszystko, com miał, konie i szable, zbroje i czary.
A gdy zabrakło darów cennych i gdym ze siebie zewlókł pas i dał, brałem z rąk braci, co
kto w obozie miał.
Szczodrze my przyjazń zawierali. A we dwa dni Mścisławski kniaz gościł nas w domu
swym miodem prastarym nas poił, darzył bez rachuby cennym sobolem.
Wtedy na imię cara Władysława dawać się jęły zamki i krzyża całowaniem składać wier-
ności przysięgi: Nowgorod Wieliki, Czaranda i Ustiug, Perejesław Riazański, Jarosław,
Wołogda, Biełoziero i wszystek olbrzymi trakt ku portowi archangielskiemu.
Przysięgła mu riazańska ziemia aż do Niżniego Nowgorodu, Kołomna, Tuła, Sierpuchowo,
ziemie nad Wołgą i nad Oką.
Na usilną prośbę bojarów cicho, ze zwiniętą chorągwią zajęły wojska moje Moskwę mia-
sto.
Pułk Aleksandra Zborowskiego stał w Kitajgrodzie, pana Kazanowski i Wajherów w Bie-
łgorodzie.
W Dziewiczym Monasterze Aleksander Gąsiewski. Jam zasię stanął w Kremlu, we dwo-
rze Borysa cara Godunowa.
Klucze od wszystkich bram białokamiennych w mych były ręku.
Drogi z Wołogdy, z Jarosławia, z Kołomny były w mej władzy.
Miałem w dłoni swej skarb carów moskiewskich i skarb ich carstwa.
A wysiliłem wszystką praktykę i rozum cały, żeby pozyskać to plemię.
101
Schyliłem się aż do ziemi przed wiarą ludu, przed obyczajem, przed patriarchą przestarza-
łym, nieufnym. Zjednywałem dobrymi sposoby wojsko strzeleckie, dzieci bojarskie, kler i lud
czarny.
A gdym za dnia i po nocy rozplątywał supły i węzły przez pana Mniszcha namotane, gdym
rozwiązywał pętle stryków pana Sapiehy, Lisowskiego, Wiszniowieckiego i tylu innych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]