[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Może powtarzał materiał  uspokajał ją ojciec.  Ja w jego wieku...
 Tylko nie zaczynaj znowu!  żachnęła się.
 Chłopak ma dużo zajęć, trenuje, czyta, ostatnio przesiaduje u tego jastrzębia  bronił go
nieśmiało.
 Kiedyś wróci stamtąd bez oka. Wspomnisz moje słowa. A poza tym jestem przekonana,
że zaczynają się dziewczyny. Wychowałam dwóch synów i mówię ci, że matka rzadko się
myli w takich sprawach.
Pan Olber wydał jakiś nieartykułowany pomruk, trudno było na tej podstawie wnosić, co
sądzi o intuicji matek. Spojrzał natomiast łakomie na zastawiony stół. Kolacja była skromna,
ale apetyczna, pomyślał więc o żonie z należytym szacunkiem.
 Siadamy do stołu. Zawołaj go  zaordynowała napełniając szklanki herbatą.
 Stefan! Kolacja!  wykrzyknął pan Olber gromkim głosem.
 Nawet się nie ruszysz z miejsca  zganiła go żona.  Krzyknąć mogłam sama.
 Aha  zgodził się obojętnie.  Włączę telewizor, już się dziennik zaczął.
 Czy raz w miesiącu nie możemy zjeść kolacji jak ludzie? Bez telewizora?
Jej głos zatrzymał go w pół drogi.
 Oglądasz w kółko tę telewizję i nawet nie zauważyłeś, jak ludzie jedzą kolację  dodała z
wyrzutem, uznała bowiem, że całość rodziny mogą ocalić jedynie wspólne posiłki.
 A widziałaś, co oni jedzą na tych filmach?  odciął się bez zastanowienia, zły, że grozi
mu izolacja od wieści ze świata.  Widziałaś, co mają na stole? A my? Popatrz sama? 
oskarżycielskim gestem wskazał serwolatkę, twaróg i dżem oraz kawałek pasztetowej.
Oczy żony stały się okrągłe i szkliste.
74
 To ja dwie godziny stałam, żeby dostać trzeci gatunek  w jej głosie nie było już buntu
ani oburzenia, tylko żal wszystkich kobiet do całego męskiego rodzaju, który nie potrafi nie
tylko docenić, ale nawet zauważyć ogromu poświęceń.
 Masz rację, Zosiu  przyznał ze skruchą  raz w miesiącu można sobie darować... Siadaj,
Stefek  rzucił do syna, który pojawił się w progu.
 Włączę pudło, już się dziennik zaczął  powiedział chłopiec podchodząc do telewizora.
 Nie, zostaw!
Stanowczy głos ojca osadził go w miejscu. Na twarzy matki zauważył dziwny uśmiech.
 Czy coś się stało?  zapytał ostrożnie. Miał nadzieję, że dziwne zachowanie rodziców nie
ma związku z niedawną rozmową z ojcem.
 Co się miało stać?  powiedział ojciec swobodnym tonem.  To chyba normalne, że sie-
dzimy i jemy kolację jak ludzie, prawda?
 No tak, ale...  zaczął chłopak bez przekonania, bo jakoś nie mógł sobie przypomnieć ta-
kiego zwyczaju z rodzinnego domu. Twarz matki była jednak nieprzenikniona. Zapadła cisza.
Pożywienie z trudnością przechodziło mu przez gardło. Ojciec też stracił apetyt.
 Jedz, jedz  podsunął synowi półmisek z pasztetową.  Opowiedz, co tam u ciebie sły-
chać  powiedział to takim tonem, jakby nie widział go od miesięcy.
Matka również przestała jeść.
 W szkole?  starał się upewnić Stefan przyglądając się podejrzliwie rodzicom.
 W szkole i w ogóle. Nie samą szkołą człowiek żyje  mrugnął do żony.
 Słowo daję, że nie mam żadnych sęków!  starał się nadać swojej twarzy wyraz niewin-
ności.
 Stefan, co to za słownictwo!  skarciła go matka.
 Możecie pójść i dowiedzieć się, naprawdę.
 Co ty taki nerwowy się zrobiłeś?  uspokajał go ojciec.  Nie musimy iść do szkoły.
Mamy przecież do ciebie zaufanie, prawda Zosiu?
 Dopóki się nie zawiedziemy  powiedziała matka starając się zachować ostrożność, ale
wypadło to złowróżbnie.
 Mamo, naprawdę nie mam niczego na sumieniu  odezwał się tonem łagodnej perswazji.
 Synku, nam możesz przecież powiedzieć prawdę, my wszystko zrozumiemy  matka po-
chyliła się w jego stronę i położyła mu dłoń na ramieniu.  W końcu jesteśmy twoimi rodzi-
cami, ja i ojciec.
Co do tego ostatniego nie miał najmniejszych wątpliwości, ale naprawdę nie domyślał się,
o co im chodzi. Matka starała się okrężną drogą dotrzeć do właściwego tematu, ale ojciec
zniecierpliwił się i wypalił wprost:
 Chodzi o tę dziewczynę.
 O jaką dziewczynę?  Stefan szybko mrugnął powiekami.
 Matka mówi, że masz jakąś dziewczynę  wyjaśnił pan Olber.
 Ja nic takiego nie powiedziałam!  zaparła się matka, ale spuściła oczy.
 Mamo, słowo daję  w tych kilku słowach zawarł wzgardę dla nieuzasadnionych podej-
rzeń.
 Czy ja coś takiego mówiłam?  zapytała nie patrząc na męża.
 Słuchaj, Zośka!  zdenerwował się pan Olber.  W gazecie tego na pewno nie było. Nie
ma o czym mówić, nie musisz się tłumaczyć, Stefek. Ja w twoim wieku...
Nie skończył, ponieważ żona interweniowała po raz kolejny i Stefan nigdy w życiu nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl