[ Pobierz całość w formacie PDF ]

określenia. Ekun podeszła do jednej szczególnie splątanej rzezby i zaczęła przyglądać się z bliska.
 To niemożliwe  oznajmiła w końcu.  Trzeba by mieć trzy nogi.
 Niektórzy bogowie i demony mają nadmiar kończyn  rzekł Kye Dee  może
niektórzy mieszkańcy Janagaru byli podobnie zbudowani.
Conana rzezby nie interesowały. Podszedł do wielkiej bramy i przyglądał się jej. Podwójne drzwi
były prawie tak samo masywne, jak brama wejściowa do Janagaru. Miały wysokość
dwudziestu kroków i kształt ostrego łuku. Otaczał je pas płaskorzezb, które na pierwszy rzut oka
przedstawiały splecione winorośle, wzór częsty w tym mieście. Przy bliższym oglądaniu okazywało
się, że są to węże o oczach z błyszczących klejnotów. Były tak naturalistyczne, że Cymmerianin
spodziewał się zobaczyć rozdwojone języki wysuwające się z ich paszcz. Po chwili przyłączyła się
do niego Achilea.
 Potrzebny byłby taran, żeby sforsować te drzwi  odezwała się.
 Może będziemy mogli dostać się przez dach  zastanawiał się Conan.  Tu
przynajmniej łatwo będzie się wspiąć.
 Ty możesz się wspinać  odezwał się Kye Dee  a ja tylko ci przyklasnę, ale nie
zamierzam nigdzie włazić, choćby nie wiem, jak wiele oparcia było dla rąk  pozostali
Hyrkańczycy przytaknęli ochoczo.
 Tchórze!  prychnęła Achilea.
 Ludzie w przeciwieństwie do jaszczurek nie zostali stworzeni do wspinania się po
murach!  odciął się obrażony Kye Dee.
Jeyba podszedł do wielkich drzwi i przyłożył do nich dłonie. Pchnął niezbyt mocno, a wydając z
siebie tylko ciche skrzypnięcie rozsunęły się łatwo, jak dobrze naoliwione wejście każdego domu.
 Może nie będzie tak trudno, jak myśleliśmy  zauważyła Achilea.
 Nie mów tego, dopóki nie przekonamy się, co jest w środku  przestrzegł ją Conan.
Wyciągnął miecz i podszedł do wejścia. Achilea uczyniła to samo i poszła za nim. Przy niej stanęły
kobiety i karzeł, a na końcu Hyrkańczycy ze strzałami przyłożonymi do cięciw.
Czujni i gotowi na niespodzianki, jak koty weszli w wysoko sklepione przejście,
przypominające tunel pomiędzy grubymi ścianami budynku. Tak jak na zewnątrz jego ściany
przyozdobione były płaskorzezbami, ale było zbyt ciemno, by móc zorientować się, co
przedstawiają. Gorąco i blask pustyni pozostały za nimi. Powietrze wewnątrz było stęchłe, ale dało
się nim oddychać. Przed nimi korytarz prowadził do ogromnego pomieszczenia, gdzie było więcej
światła.
Gdy doszli do końca korytarza, stanęli jak wryci na widok rozmiarów komnaty. Zanim
ochłonęli, usłyszeli ryk i wielki kosmaty kształt zamajaczył za nimi. Jeden z Hyrkańczyków obrócił
się na pięcie i napiął łuk, ale Conan mieczem odtrącił go na bok. Strzała zniknęła w ciemności i
uderzyła gdzieś w ścianę.
 To był wielbłąd, głupcze!  warknął Conan. Hyrkańczyk zaskoczony reakcją Conana
uśmiechał się zawstydzony swoją pomyłką.
 Myślałem, że to demon  powiedział niedbale.
Wielbłąd, któremu Conan ocalił życie, był wysoki i biały.
Drugi identyczny stał razem z mniejszym, zwykłym wielbłądem, takim, na jakim jechał
Amram. Zwierzęta beznamiętnie żuły swoją paszę. Wyglądały lekko obrażone pojawieniem się
intruzów.
 To pierwszy ślad naszej trójki  odezwała się Achilea.  Miałeś rację, Conanie.
Powoli weszli do środka komnaty. Zwiatło padające na mozaikową podłogę było
wielokolorowe i rzucało na podłogę ładne geometryczne wzory. Spojrzeli w górę i
spostrzegli, że gigantyczna kopuła cała składa się ze szklanych płytek oprawionych w metalowe
obwódki. Odległość czyniła poszczególne płytki małymi, ale Conan ocenił, że każda mogła mieć
powierzchnię małego pokoju. Nigdy w życiu nie widział tak wielkich
powierzchni szkła.
Byli w połowie drogi, gdy zdali sobie sprawę, że wielki kształt majaczący w oddalonym końcu sali
nie był częścią budowli, ale ogromnym bożkiem. Kąt padania światła pozostawiał
ją w dużym stopniu w cieniu i stąd nie rozpoznali od razu, z czym mają do czynienia. Conan
wywnioskował, że posąg w tym miejscu całkowicie oświetlony jest tylko o zachodzie słońca.
 Czy to bóg?  spytał Kye Dee.
 Bogini, jeśli już  odparła Achilea sucho.
Posąg miał kształt lekko piramidalny  naga, antropoidalna postać o wielu rękach, siedząca ze
skrzyżowanymi nogami. Jedne ręce trzymały broń, inne narzędzia o niejasnym
przeznaczeniu. Dwa ramiona wyciągnięte były do przodu, a dłonie otwarte i puste. Tors dzwigał
wiele piersi ułożonych w potrójny rząd pomiędzy ramionami i pępkiem. Twarz
posągu była spokojnie piękna, ale wąskie oczy miały zły wyraz. Ogromne klejnoty błyszczały na
czole, w oczach i pępku. Podchodzili do niego pełni lęku i grozy.
 Dlaczego ktoś wzniósł tu coś takiego?  spytała Achilea.  Między jednym kolanem a drugim
jest ze sto kroków.
 Nie wiem  odparł Conan  ale budzi to mój niepokój.  Wziął głęboki oddech i
krzyknął  Monandas! Yolanthe! Amram! Wyjdzcie do nas! Chcemy porozmawiać!
Jego głos odbijał się echem od ścian świątyni jeszcze przez jakiś czas. W końcu zamarł i zapanowała
martwa cisza.
 I co teraz?  spytał karzeł. Ostrożnie dotknął palcami gigantycznego golenia bogini. W
większej części idol zrobiony był z brązu, choć nie było widać łączeń pomiędzy
poszczególnymi częściami. Metoda, jaką go wykonano, pozostawała taką samą tajemnicą, jak
wszystko, co widzieli w mieście.
 No więc  rzekła Achilea z irytacją w głosie  gdzie&  urwała nagle, bo z głębi
posągu dobył się głęboki i długi pomruk.
 Co to?  Jeyba był przestraszony. Odgłosy skrzypienia i warkotu powtórzyły się, jakby coś
wielkiego poruszyło się wewnątrz. Odsunęli się od kolosa i spojrzeli w górę. Spodziewali się z
lękiem, że wielkie ramiona, pobudzone do życia dosięgną ich. Nad nimi rozległo się tajemnicze
syczenie i omal nie wpadli w panikę.
Z oślepiającym błyskiem, z otwartych i dotąd pustych dłoni bogini wybuchły płomienie.
Zakrzywione palce obejmowały kule ognia, a świetliste języki ognia rzucały ruchome cienie na twarz
kolosa nadając mu jeszcze bardziej złowrogi wygląd. Ku ich przerażeniu wąskie powieki otwarły się
szerzej odsłaniając szkarłatne tęczówki z wieloma czarnymi zrenicami.
Oczy z klejnotów zapłonęły wewnętrznym ogniem. Hyrkańczycy wykrzyknęli zaklęcia
przeciwko złu i zrobili ruch do ucieczki.
 Stójcie!  krzyknął Conan  To nie żadna bogini! To wielki automat, poruszany przez
mechanizm!
 No to co?  rzekł Kye Dee.  Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
 Ja nie będę uciekała przed żadną kukłą  rzekła godnie Achilea.  Nawet jeśli to
największa kukła na świecie!  Kobiety skuliły się za nią, a Leyba stanął przed nimi, ściskając w
dłoniach swoją maczugę.
Conan stał wyczekująco gotów do walki lub ucieczki, zależnie od okoliczności. Czy to blizniacy
spowodowali to, co się teraz działo? Czy siedzieli wewnątrz sterując tą starożytną maszynerią, która
wbrew wszelkiemu rozsądkowi jeszcze działała.
Rozległ się tupot nóg i brzęk uprzęży i zza posągu wybiegł podwójny szereg ludzi. W ciągu kilku
sekund otoczyli intruzów. Conan ocenił, że była ich co najmniej setka, a stale wychodzili następni.
Byli tam mężczyzni i kobiety częściowo odziani we fragmenty
dziwnych zbroi, a oprócz tego nie mieli na sobie ubrań. Wszyscy mieli broń, a niektórzy trzymali w
rękach sieci i liny. Na twarzach mieli maski.
Ten sam Hyrkańczyk, który o mało nie zabił wielbłąda, wyciągnął łuk i strzelił. Z całą siłą puszczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl