[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przedłużaj czekania z pustym żołądkiem. To najbardziej doskwiera czekanie i niepewność.
Ależ się najadłam. Ingrid pogłaskała się po brzuchu. Jak sprawy stoją? Czy mam ci
w czymś pomóc?
Fergusson obserwuje Corda Dillona. Harry Butler pilnuje Helenę Stilmar, która, jak
podejrzewam, podobnie jak ja spożywa posiłek w swoim pokoju. Pete Nield obserwuje
Stilmara i jako jedyny jeszcze się nie zgłosił. Ale trzeba dać im czas...
Przerwał, gdyż znowu odezwał się telefon wydawało się, że zawsze to robi, kiedy Tweed
próbuje coś wyjaśnić. Oczekiwał, że to będzie Nield, lecz dzwonił Hornberg. I tak jak
Fergusson uważnie dobierał słowa.
Posłuchaj, Tweed. Pomyślałem, że może zainteresuje cię wiadomość, iż nasz znajomy,
który spacerował po mieście, poleciał z powrotem do Danii. Będę się streszczał, jeśli nie masz
nic przeciwko temu marnuję mnóstwo energii na szukanie ludzi, którzy wycięli ten
paskudny numer Peterowi Perssonowi.
Są jakieś postępy?
Jak do tej pory nie. Będę z tobą w kontakcie.
Taak, przemyśliwał Tweed jedząc. Generał Dexter wrócił na
313
terytorium NATO. Pewnie po drodze do Waszyngtonu. Zaczekał, aż Ingrid wypije herbatę, i
dopiero wtedy zaproponował:
Butler już długo pilnuje Helenę. Jak skończysz, wez swą walizkę z pokoju. Zajmij jego
miejsce. Jeżeli Helenę wyjdzie, zanieś walizkę do volvo. Zapłać rachunek za dzisiaj i jutro,
zanim zluzujesz Butlera. Czekając na zewnątrz z walizką w ręku, będziesz wyglądała trochę
inaczej, a poza tym będzie pod ręką na wypadek, gdybyśmy musieli pognać na Arlanda. Czy
każdy ma swój bilet?
Z wyjątkiem Fergussona.
Możesz przekazać mu go na lotnisku.
Stała przed lustrem toaletki i zawiązywała sobie na głowie blady, szarozielony wełniany szal,
chowając włosy. Zgodnie z wcześniejszą sugestią Tweeda przebrała się w swe
ciemnoniebieskie spodnium. Pomachała mu lekko i wyszła z pokoju.
Tweed przeszedł do niszy i wyjrzał przez mansardowe okno. Dla odmiany był wspaniały
słoneczny dzień. Na dole statki pasażerskie stały przycumowane dziobami do nabrzeża.
Wcześniej tego ranka, za kwadrans ósma, obserwował, jak jeden z tych stateczków przypływa
i wysypują się z niego pasażerowie, spiesząc do pracy. To jest jedna z dziwniejszych i
bardziej fascynujących stron życia Sztokholmu, że ludzie rano i wieczorem jeżdżą z wysp i na
wyspy archipelagu, na których mieszkają.
Jasne, północne promienie słońca oświetlały okazałe budowle, czyniąc Sztokholm jednym z
najatrakcyjniejszych miast świata. Zwiatło odbijało się od brunatnożółtych kamieni, tworząc
złotą poświatę, co Tweeda zachwycało. Nie potrafił wyobrazić sobie spokojniejszej sceny.
Jaką mamy teraz sytuację? spytał Aysenko, kręcąc się po gabinecie Karłowa. Brał do
ręki różne przedmioty, przyglądał się, jakby nigdy wcześniej ich nie widział, znowu odkładał
na miejsce, a potem wyglądał przez okno na ulicę Pikk. Jego zniecierpliwienie udzieliło się
siedzącym przy biurku Karłowowi i Rebetowi.
Rupescu dobrze wypełniła swoje zadania zameldował Karłów. Poluczkin siedzi w
samochodzie w porcie, z którego odpływają statki do Helsinek. Ona ściągnęła trzech ludzi z
lotniska. Jeden obserwuje mieszkanie na Karlavagen, w którym Cord Dillon był przez
314
cały dzień. Pamiętajcie, że Poluczkin widział, jak on kupuje dwa bilety na statek do
Finlandii...
Pamiętam wszystko, co ktokolwiek kiedykolwiek mi powiedział rzucił Aysenko.
Mówcie dalej.
Dwaj pozostali, sprowadzeni z Arlanda, są przed hotelem Grand. Zarówno Stilmar, jak i
Tweed znajdują się jeszcze w środku.
A co z Arlanda? Chyba nie zostawiliście lotniska bez obstawy?
Oczywiście, że nie. Tam zostało jeszcze trzech ludzi. To razem sześciu dodatkowych,
których wysłaliśmy do Szwecji.
A Bromma? To małe lotnisko w samym mieście?
Nie jesteśmy w stanie obstawić wszystkiego.
Jak najbardziej możemy i obstawimy. Natychmiast zatelefonujcie do Rupescu. Powiedzcie
jej, żeby zabrała jeszcze jednego człowieka z Arlanda i posłała go na Bromma. Sam muszę
wszystkiego pilnować zawsze znajduję jakąś furtkę, którą trzeba zamknąć.
Zadzwonię do Rupescu.
Gdzie ona teraz jest?
W mieszkaniu w Solna. To jest miejsce, w którym wszyscy się meldują i wtedy Rupescu
przekazuje mi najnowsze informacje. Teraz czekam tylko na nowy element...
Jaki nowy element? sapnął Aysenko.
Na przejazd Tweeda ze Sztokholmu do Helsinek. A wówczas będę wiedział, że Procane
dojechał do Finlandii...
Rozdział 33
Ingrid siedziała w fotelu na korytarzu szóstego piętra, przed windami. Jej walizka, doskonale
widoczna, stała obok. Wydawało się, że będzie tam siedzieć wiecznie.
Usłyszała, jak w korytarzu otwierają się i zamykają jakieś drzwi, więc pochyliła głowę nad
czasopismem. Helenę Stilmar przeszła obok niej i wcisnęła guzik ściągający windę. Jej
kasztanowate włosy połyskiwały. Uniosła dłoń, by poprawić jeden z loków.
Drzwi windy otworzyły się, Helenę weszła do środka, drzwi się zamknęły. Ingrid chwyciła
walizkę i pobiegła. Pchnęła drzwi i popędziła schodami, trzymając się poręczy dla
zachowania równowagi. Dotarła do głównego hallu akurat w chwili, kiedy Stilmar wyszła z
windy i skierowała się do wyjścia. Poszła za nią z nachmurzoną miną.
Ingrid posuwała się wolniej, koncentrując uwagę na stopach Stilmar, na sposobie stawiania
ich na podłodze, na ruchach jej nóg. Przypomniała sobie, jak Tweed czytał jej akta. Helenę
ma siostrę, która mieszka w Sztokholmie... W aktach są tylko skrócone informacje...
wszystkie szczegóły znajdują się w Londynie...
Zatrzymała się na szczycie schodów prowadzących na zewnątrz i patrzyła, jak Stilmar robi
ostatnie kroki, a potem rozmawia z portierem. Prawdopodobnie zamawia taksówkę.
To nie ta sama kobieta, to nie jest prawdziwa Helenę. Ingrid nie miała żadnych wątpliwości.
To była siostra. Odwróciła się, poszła do windy i wróciła na szóste piętro. Postępowała
wbrew wyraznym instrukcjom Tweeda, ale wiedziała, że ma rację. Znowu opadła na fotel i
czekała, postawiwszy walizkę na podłodze.
316
Poluczkin siedział za kierownicą wypożyczonego audi w pobliżu portu, z którego wypływają
statki do Helsinek. Była piąta po południu, prawdopodobnie mniej więcej o tej samej porze,
kiedy Ingrid postanowiła wrócić na szóste piętro hotelu Grand. Miał dobry widok na
liniowiec towarzystwa Yiking, który odpływał do Finlandii o szóstej. Kadłub statku był
jasnoczerwony, prawie karminowy, a nad nim widniała duża bryła nadbudówki. Podwójny
komin, również czerwony, sterczał w popołudniowe niebo unosiły się z niego pasma
dymu.
Poluczkin wpatrywał się w trap, po którym pasażerowie wchodzą na pokład. Przez otwarte
okno czuł zwykłą mieszaninę zapachów portowych. Smoła. Olej. %7ływica.
Zgodnie z instrukcjami otrzymanymi od Rupescu był ubrany zupełnie inaczej niż zawsze.
Miał na sobie lederhosen, a na głowie kapelusik z odstającym, kolorowym piórkiem
wetkniętym za taśmę. Przypominał austriackiego lub niemieckiego turystę.
Znowu spojrzał na zegarek. Pięć po piątej. Wkrótce zaczną przyjeżdżać pasażerowie, lecz on
czekał na jednego, konkretnego pasażera. A nowy kostium założył w określonym z góry celu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]