[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiej człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Co to za pytania?
Kto cię posłał? spytał Darrell jeszcze raz.
Wilbur, syn Johna.
On sam?
Tak, on sam. Rozmawiał ze mną o tobie. Obdarzył mnie zaufaniem. Wydawało
się, że słowa te przywróciły mu nieco utraconej dumy.
Darrell pokiwał głową:
Kazał mnie zamordować?
Tak. Jeślibyście opuścili swoją komnatę.
Wystarczyło, żebym opuścił mój pokój.
Taki był rozkaz.
Bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia?
%7ładnego ostrzeżenia.
Darrell westchnął, po czym zwrócił się do mnie:
Teraz widzisz, co to za gniazdo węży?
Zazgrzytałem zębami.
Jaką nagrodę miałeś za to otrzymać, Arturze? Musiała to być wysoka nagroda.
Wszystko co posiadasz i jeszcze więcej.
Niezbyt wysoka cena stwierdził Darrell. Ale ty nigdy mnie zbytnio nie lubiłeś.
Powiedz mi, Arturze, dlaczego Wilbur, syn Johna, rozzłościł się aż tak bardzo, że chciał, aby
mnie zabito? Przecież jeszcze kilka dni temu interesował się moimi doświadczeniami.
Mówi, że nigdy nie skończysz tych badań odpowiedział Artur. Mówi, że jeste-
ście takimi głupcami, że wolelibyście raczej umrzeć, niż pozwolić, aby oni, a wraz z nimi wy,
stali się zdobywcami świata.
Chciał więc mnie zamordować od chwili, kiedy doszedł do takiego wniosku?
Tak, chciał was zabić.
A dziś wieczorem?
Miał złe sny. Coś trapiło jego umysł. Pomyślał o was i powiedział do siebie: Tam
jest ten człowiek .
Kiedy chłopiec powtarzał te słowa, w jego głosie dało się wyczuć jakiś cieplejszy
ton.
Nasze sprawy wyglądają bardzo kiepsko powiedziałem Darrellowi. Trzeba
zakneblować tego bachora i pozbyć się go.
Mogę się od niego dowiedzieć jeszcze kilku rzeczy powstrzymał mnie. Jest
synem wielkiego Wilbura, a Wilbur jest tu królem, to najsprytniejszy z nich wszystkich i ma
największe wpływy. Arturze, z jakiego powodu Wilbur chce, żeby Sylwia zginęła? padło
kolejne pytanie.
Z tych samych powodów, jakie mielibyście wy lub ja.
Nie bardzo wiem, jakie to mogłyby być powody.
Jak to? zdziwił się Artur. Przecież on chce wiedzieć, na ile wystarczy jej od-
wagi, kiedy dosięgną ją płomienie. Ogień na ołtarzu będzie się palił słaby, najpierw tak, żeby
spalić jej nogi. Ojciec twierdzi, że zanim dobrze jej się łydki upieką, albo nawet ugotują na
brązowo, na pewno będzie krzyczała.
Wykrzywiłem się z obrzydzeniem, ale ku mojemu zdziwieniu usłyszałem śmiech. Był
to śmiech Artura.
Mimo wszelkich jej cnót, pobożności i wiary w boginię usłyszymy jak krzyczy i
błaga o słodką, prędką śmierć! Zaśmiał się jeszcze raz.
Musiałem się mocno powstrzymać, bo moja pięść aż paliła się, aby ponownie zmia-
żdżyć jego okrutną gębę. Darrell jednak zamyślony obserwował go w milczeniu.
To już wszystko, Arturze powiedział. Jeżeli cię teraz wypuszczę i pozwolę
odejść, czy mogę zaufać twemu słowu honoru, że nikomu nie powtórzysz tego, co tu dziś
wieczorem słyszałeś lub widziałeś, a co dotyczyło mnie?
Niesamowity jakiś ogień rozświetlił oczy Artura, ale zaraz spuścił wzrok i powiedział:
Możecie wierzyć mi, że będę milczał jak kamień. Do końca życia, a co więcej, będę
waszym przyjacielem!
Myślałem, że Darrell już prawie da się zwieść tym obietnicom, ale nagle pokręcił
głową:
Nienawidzisz mnie, Arturze powiedział. Tak strasznie mnie nienawidzisz, że
nawet nie potrafisz mnie porządnie oszukać. Ruchem głowy pokazał mu, że ma iść
naprzód. Pokazałeś nam już, że potrafisz skakać jak kot w ciemności. Dlatego będziemy na
ciebie bardzo uważać. Idz do przodu po cichu, bez żadnych gwałtownych ruchów, a wtedy
może i uda ci się przeżyć tę noc!
W chwilę pózniej dotarliśmy do pokoju Darrella. Podobny był do mojego pokoju, tyle
że ten miał dwie lub trzy wnęki ukryte za zasłonami. Do jednej z nich wsadziliśmy Artura,
syna Wilbura, po czym mocno skrępowaliśmy mu nogi, a w usta wsadziliśmy ciasny knebel.
Czy jesteśmy tu bezpieczni? szeptem spytałem Darrella. Nie dosięgną nas tu
szpiedzy?
Myślę, że nie powiedział bez pośpiechu.
Nie wiesz na pewno? aż podskoczyłem.
Tak do końca, to nie jestem pewien. Wydaje mi się jednak, że znalazłem sposób na
unieszkodliwienie ich przyrządów. Czasem te elektryczne oczy i uszy przestają działać, kiedy
się zrobi spięcie, przepalają się połączenia i tak dalej.
Uśmiechnął się do mnie słabo, lecz nie byłem w nastroju do śmiechu.
Wydaje mi się, Cleve, że jeżeli mamy cokolwiek robić, to musimy to robić szybko
powiedziałem.
Obaj pragniemy tego samego. Na samą myśl o wydostaniu się stąd, ze szczęścia aż
kręci mi się w głowie. Przez te lata uczyłem się wiązać węzły, studiowałem nawigację sta-
tków lotniczych i szukałem, o ile to możliwe, towarzysza, śmiałka, który odważyłby się pod-
jąć ryzyko i uciekać razem ze mną. Ale teraz, kiedy wszystko inne jest już gotowe, pozostała
jedna ogromna przeszkoda.
Co to takiego spytałem.
Kapłanka. Nie zapomniałeś o niej jeszcze, Dymku?
Zapomnieć o niej? Zadrżałem, kiedy przypomniały mi się słowa chłopca, że mo-
żna tak kontrolować ogień, aby płomienie powoli trawiły jej ciało, kawałek po kawałku.
W jaki sposób mamy ją wydostać z jej własnego więzienia? zapytał Darrell.
Jeżeli jest pod strażą, może udałoby się nam pokonać strażników... zaproponowa-
łem.
Wtedy wywiązałaby się walka, a walka zawsze wywołuje hałas, który niesie się
daleko w skalnych korytarzach. Poza tym oni mają system mechanicznych uszu wyłapujących
dzwięki, przenoszących je oraz identyfikujących miejsca, skąd odgłosy te się wywodzą. W je-
dnej chwili mielibyśmy na karku setkę ludzi.
Próbowałem coś wykombinować, ale tylko bezskutecznie wysilałem swoją głowę.
Darrell w tym czasie spacerował w tę i z powrotem, przechylając głowę z boku na bok. W
końcu odezwał się:
Mógłbym spróbować nabrać ich na moją tu kiedyś wysoką pozycję.
W jaki sposób?
Wiem, gdzie ją trzymają odpowiedział. No, a tak w ogóle, to przecież należę
do tutejszego wąskiego kręgu sprawującego władzę, przynajmniej w oczach zwykłych żołnie-
rzy. Nie wiedzą oni, że jestem jedynie zabawką w rękach ich prawdziwych przywódców.
Uważają mnie za jednego z garstki wybranych. Kiedy się zjawię i powiem im, no, powiem im
na przykład, że muszę dziewczynę przesłuchać w moim pokoju, że chcą z nią rozmawiać sa-
mi najważniejsi, tak, jeśli powołam się na autorytet ojca tego tam, Artura, bardzo prawdopo-
dobne, że mógłbym ją tu przyprowadzić. Z tego pokoju, no, pózniej, gdy tylko droga będzie
wolna, możemy ruszyć dalej. %7ładen lepszy sposób nie przychodzi mi do głowy.
To wszystko jest szyte grubymi nićmi pokiwałem głową.
Sam o tym wiem zgodził się ze mną. Ale nawet kiepski pomysł jest lepszy niż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]