[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się węgle. Padł na kolana i przyglądał się czemuś przez długą chwilę. Wtem,
wyprostował się i skrycie wymknął się z hallu przez drugie drzwi.
Tina szepnęła:
 Co Galbro znalazł w ogniu?
Belesa potrząsnęła głową, po czym, wiedziona ciekawością, wstała i zeszła do
pustego pomieszczenia. Chwilę pózniej, klęczała już tam, gdzie przed chwilą był
seneszal i zobaczyła to, co i on ujrzał.
Były to zwęglone szczątki mapy, którą Conan wrzucił do paleniska. Byle
podmuch mógł rozkruszyć ją na popiół, ale niewyrazne linie i kawałki wyrazów można
było nadal rozpoznać. Nie zdołała nic odczytać, ale prześledziła kontur, który
wyglądał jak szkic jakiejś skały lub wzgórza, otoczonego znaczkami
przedstawiającymi gęste drzewa. Nie mogła z tego nic rozpoznać, ale sądząc po
zachowaniu Galbro, on skojarzył to jakoś z fragmentem otoczenia, który był mu
znany. Wiedziała, że seneszal zapuszczał się w głąb lądu, dalej, niż jakikolwiek inny
mieszkaniec fortu.
Grabież zmarłych
Warownia była dziwnie spokojna w południowym skwarze, który nastąpił po
porannym sztormie. Głosy ludzi wewnątrz brzmiały jakby przyciszone, stłumione. Ten
sam senny spokój panował na plaży, gdzie obozowały rywalizujące załogi uzbrojone i
podejrzliwe, oddzielone od siebie jedynie kilkuset krokami nagiego piasku. Daleko w
60
Conan i Skarb Tranicosa
zatoce stała na kotwicy Szkarłatna Dłoń z garstką ludzi na pokładzie, gotowych, by
umknąć spoza zasięgu wzroku przy najmniejszym nawet podejrzeniu zdrady. Karraka
stanowiła główny atut Strombanniego, najlepszą gwarancję współpracy jego
wspólników.
Belesa zeszła po schodach i zatrzymała się na widok hrabiego Valenso
siedzącego przy stole i obracającego w palcach rozerwany łańcuch. Spojrzała na niego
bez cienia miłości, za to z dużym lękiem. Zmiana, jaka w nim zaszła była przerażająca.
Wydawał się być zamknięty w jakimś posępnym świecie własnego umysłu, świecie
rządzonym przez strach, który pozbawił go wszelkich ludzkich cech.
Conan sprytnie obmyślił sposób, by uniknąć, ze strony którejkolwiek z załóg
zasadzki w lesie. Ale, zdaniem Belesy, nie zrobił nic by zabezpieczyć się przed
Strombannim i Zarono. Zniknął w drzewach, prowadząc obu kapitanów i ich
trzydziestu ludzi, a zingarska dziewczyna nie miała wątpliwości, że już nigdy nie ujrzy
go żywego.
Tymczasem rzekła do hrabiego, głosem, który nawet jej wydał się napięty i
ostry:
 Barbarzyńca powiódł kapitanów do lasu. Ci zaś, kiedy położą łapy na skarbie,
natychmiast go zamordują. Ale gdy wrócą ze złotem, co wtedy? Czy mamy wejść z
nimi na pokład? Czy możemy ufać Strombanniemu?
Valenso potrząsnął głową nieobecnie.
 Strombanni zabiłby nas tylko dla naszej części skarbu. Ale Zarono skrycie wyszeptał
mi swe zamiary. Nie wejdziemy na pokład Szkarłatnej Dłoni, chyba że jako jej
przywódcy. Zarono postara się, aby noc zastała drużynę poszukiwaczy w lesie, by byli
zmuszeni nocować. Znajdzie sposób, by zamordować Strombanniego i jego ludzi we
śnie. Wtedy bukanierzy przemkną się na plażę, a tuż przed świtem ja wyślę moich
rybaków poza fort, żeby przejęli statek. Strombanni o tym nie pomyślał, Conan tym
bardziej. Zarono i jego ludzie wyjdą z lasu i wraz z bukanierami obozującymi na
plaży, napadną w ciemnościach na piratów. Ja w tym czasie wyprowadzę resztę moich
ludzi, by dokończyć dzieła. Bez swego kapitana i wobec przewagi liczebnej piraci
będą łatwym łupem dla mnie i Zarono. Następnie odpłyniemy statkiem Strombanniego
z całym skarbem.
61
Conan i Skarb Tranicosa
 A co ze mną?  spytała wyschniętymi ustami.
 Przyrzekłem cię Zarono.  odparł ostro.  Gdyby nie moja obietnica, nie
zabrałby nas stąd.
 Nigdy go nie poślubię.  powiedziała bezsilnie.
 Poślubisz.  odparł ponuro, bez najmniejszego nawet śladu współczucia.
Uniósł łańcuch tak, by odbił się w nim blask słońca, zaglądającego przez okno.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl