[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumienia, że w złotym krzyżu lotaryńskim ukryto cenną relikwię - krew Zbawiciela. To o
tę relikwię chodziło Saint-Germainowi. On polował na krew Chrystusa. Był nowoczesnym
wampirem wyposażonym w elektroniczne gadżety. W tej historii było coś przerażającego.
I tak siedzieliśmy sobie zajęci papierkową robotą, każdy w skupieniu przeglądał stosy
papierów lub gmerał przy komputerze, a fax Moniki warczał jak zły pies trzymany na uwięzi.
Stan ten trwał do momentu, gdy Monika weszła do mojego gabinetu z miną świadczącą, że
nadchodzi albo już nastąpił koniec świata. Podała mi świeży fax z laboratorium - analizę krwi
z ampułki kwarcowej znalezionej w krzyżu lotaryńskim. Miała ze sobą jeszcze dwa listy,
które przyszły do nas z dzisiejszą pocztą.
Zerknąłem na fax i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Widząc mój stan
odrętwienia, Paweł podszedł do mnie, a następnie wziął ode mnie kopię raportu.
- Wyniki analizy krwi znalezionej w Błoniu...
- Niżej - ponagliłem go. - Na samym dole... grupa krwi... czytaj!
- AB - wyszeptał.
Poczułem w ciele przepływający prąd - nie przesadzam! Ta wiadomość zelektryzowała
mnie w sensie dosłownym i przenośnym. Cała nasza trójka potrzebowała kilku minut na
ochłonięcie z szoku. Dobrze wiedzieliśmy, że Chrystus miał krew rzadkiej grupy AB, a taką
znaleziono w kwarcowej ampułce. Czyżby chory - jak to się nam na początku zdawało -
pomysł Saint-Germaina miał okazać się realną możliwością?
Monika podała mi dwa listy. Pierwszy pachniał wiosennymi fiołkami.
- Od kobiety - dodała z przekąsem i puściła oko do Pawła.
Z rozmarzeniem rozerwałem kopertę, spodziewając się listu od Bogini. Kiedy ostatnio
z nią rozmawiałem, obiecała spotkać się ze mną na kolacji. Była miła i zalotna. Vidac siedział
w areszcie, więc nie musiałem niczego się obawiać.
Moje rozczarowanie po przeczytanie listu nie wzięło się z tego, że Bogini mi
odmówiła. Po prostu ten pachnącymi fiołkami list napisała koleżanka Szczurzycka.
- Co? - zaśmiała się pod nosem Monika. - Dała kosza?
- Wręcz przeciwnie - mruknąłem speszony i schowałem list głęboko do szuflady.
Nie chciałem im opowiadać o tym, że Szczurzycka między wierszami proponowała mi
spotkanie. Z kolei drugi list zawierał sensacyjne wieści! Dotyczył wstępnej fazy śledztwa
niemieckiej policji przeciwko Saint-Germainowi. Otóż, zbadano każdy cal wagonu
sypialnego, w szczególności przedział konduktora. Okazało się, że odciski palców, jakie
pozostawił tam konduktor, obecne także na neseserze i w innych miejscach, należały do
niejakiego Williama Dafoe - poszukiwanego przez Interpol inteligentnego przestępcy z
Nantes, człowieka z charakterystycznym znamieniem barwnikowym na czole. Holzmann?!
Gdy to przeczytałem, w naszym biurze zapanowało ogromne zdziwienie.
- Czy to oznacza... - zaczął nieśmiało Paweł i wstał z wrażenia z fotela - że ten Dafoe
jest Holzmannem? I zarazem Saint-Germainem?
Zerknąłem na dalszy fragment listu.
- Niemiecka policja wyklucza to - oświadczyłem. - Niewyrazne zdjęcie Holzmanna,
które wydrukowałeś z Internetu, w rzeczywistości przedstawia owego Dafoe a. Holzmann
wygląda całkiem inaczej. Tak przynajmniej twierdzą nieliczni świadkowie pamiętający go z
Fotolabu . To mistyfikacja. Dafoe udawał Holzmanna. Prawdziwy Holzmann nie ma tego
znamienia na czole. Podobno ma turkusowe oczy i cierpi na astmę...
Przerwałem lekturę. Moi pracownicy popatrzyli na mnie z uwagą, widząc, że jestem
bliski jakiegoś rozwiązania. Niewykluczone, moi drodzy. Niewykluczone. Przypomniałem
sobie bowiem urzędnika z Paryża, tego, który towarzyszył innemu urzędnikowi niosącemu dla
naszej ekipy neseser z zapiskami Norwida. Zawsze mnie interesowało to, jak Saint-Germain
ukradł notatnik Norwida. Czułem intuicyjnie, że zrobił to dużo wcześniej, jeszcze w Paryżu.
To nie konduktor był Saint-Germainem. Konduktor nie mógł ze mną rozmawiać przez telefon
i jednocześnie sprawdzać biletów. Zakpiłeś sobie ze mnie po raz kolejny, Saint-Germain!
Bawiłeś się przez cały czas podróży. Tak jak wtedy, gdy układałeś anagram28 nazwiska
Holzmann. Co za subtelność - Lohnmanz! Nikt w pociągu nie mógł być Saint-Germainem.
Nie był to ani inspektor Lohnmanz, ani Vidac, ani nawet konduktor.
Cofnąłem się myślami do pobytu w stolicy Francji. Ivry... bulwar nad Sekwaną...
dworzec Nord... wysoki urzędnik z cygarem... Pierre Peroult. Miał turkusowe oczy i cierpiał
na astmę...
Czy to ty, Monsieur Saint-Germain?
28 Wyraz utworzony przez przestawienie liter.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]