[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ubranej i uczesanej.
 Ach, nasza mała maszynistka!  odezwała się. Ronald podszedł, słysząc jej słowa.
 To jest...  spojrzał na Carolyn, potem znów na Wendy, aż wreszcie dokończył.  To
jest nasz konsultant do spraw rozwoju. Naczelny konsultant, moja droga.
 Jak się masz, Wendy? Myślałam, że bawisz gdzieś w świecie z Grayem  powiedziała
Carolyn.
 Skąd ci to przyszło do głowy?  zdziwił się Ronald.  Przecież Gray nigdy jej ze sobą
nie zabiera.
 Ależ Ronaldzie, czyżbyś nie wiedział, że gdy spotkałyśmy się po raz pierwszy, byłam z
Grayem w San Diego, a potem w Nowym Jorku?
Wendy obróciła się na pięcie i weszła do domu. Pozostali usiedli za stołem. Carolyn była
tak przejęta spotkaniem z Wendy, że nie zwracała uwagi na jedzenie.
Po obiedzie Ronald zabrał ją do szklarni i pokazał szkółki upraw. Zebrała próbki i razem
z Neli ruszyły do miasta, postanawiając po drodze zatrzymać się na herbatę.
 Nie zdawałam sobie sprawy, że odległości są tu tak duże, Neli. Czy pozostałe stacje
również są tak daleko? Podróże zajmą nam mnóstwo czasu  powiedziała Carolyn.
 Cóż, Arara jest najdalej, ale musimy zaliczyć jeszcze inne stacje. Jeśli wszystko pójdzie
tak sprawnie jak dziś, powinniśmy się z tym uporać do końca przyszłego tygodnia.
 Dobrze. Odwiedzimy wszystkie te miejsca, i może uda mi się stworzyć jakiś program
rozwoju  powiedziała Carolyn.
Następny tydzień, zgodnie z planem, spędziły na podróżowaniu po farmach i stacjach.
Zbierały próbki, oglądały uprawy, wysłuchiwały pracowników. W końcu lista stacji została
wyczerpana.
Spotkały się w biurze, by uporządkować notatki. Carolyn pokazała, jak powinny być
posegregowane i które informacje przydadzą się do sporządzenia wykresów rozwoju, po
czym zostawiła to Neli. Jej zadaniem było stworzenie zwartego programu, który byłby
możliwy do przeprowadzenia i pomocny zarówno dla jej firmy jak i plantatorów. Wykresy i
notatki, które sporządzała każdego wieczora, zaczęły układać się w zwartą całość. W końcu
przeciągnęła się i sięgnęła po telefon:
 Ronald, potrzebuję twojej pomocy, by wystartować z tym programem. Czy możemy
spotkać się jutro na lunchu?
 Dobrze, przyjadę  odpowiedział krótko.
Tego wieczora obie pracowały do pózna. O szóstej Nell schowała notatnik i Carolyn
zamknęła drzwi laboratorium.
Program badań był gotów a one obie były zadowolone z wyników swej pracy.
 Och, jak dobrze, że jutro jest sobota, Carolyn. Jesteś jak poganiacz niewolników 
powiedziała Neli ze śmiechem.
Carolyn zachichotała.
 Ja też z tobą pracowałam, Neli. Ale mówiąc poważnie, Ronald przyjeżdża jutro do
miasta i będziemy omawiać szczegóły. Jego praktyczna wiedza i doświadczenie są
nieocenione.
 Jest bardzo zaangażowany gdy, chodzi o dobro Arary i Graya Butlera. Będziesz mnie
potrzebowała do robienia notatek?  spytała.
 Mam nadzieję, że potrafi dostrzec pożytek, jaki przyniosłoby hodowcom wprowadzenie
naszego programu. Dostałam dzisiaj od szefa zgodę na jego realizację. Nie, nie musisz
przychodzić jutro. Zobaczymy się w poniedziałek. %7łyczę miłego weekendu... i dziękuję za
pomoc.
lej nocy, mimo zmęczenia, kładła się do łóżka z uczuciem satysfakcji z własnej pracy.
Niecierpliwie oczekiwała jutrzejszego spotkania z Ronaldem. On mógł dać przykład
mniejszym plantatorom i zachęcić ich do pełnej kooperacji.
Następnego dnia siedzieli za stołem w olbrzymiej kuchni; pani Hubbard włożyła wiele
wysiłku w przygotowanie lunchu. Nieczęsto podejmowała w swoim domu ludzi ze świata
biznesu. Carolyn doceniała jej starania i rozumiała, że rozmowa będzie musiała poczekać,
dopóki nie skończą jeść.
W końcu usiedli wygodnie z filiżankami kawy, a pani Hubbard pozbierała naczynia.
Carolyn złożyła obrus i położyła na stole swoje wykresy, mapy i notatki.
 Teraz interesy  roześmiała się Carolyn.
Zaczęła wyjaśniać swoje plany i propozycje na temat wzrostu wydajności, rozmiarów
owoców, eliminacji pestek i chorób roślin. W końcu oparła się wygodnie na krześle i
zapytała:
 Co o tym sÄ…dzisz?
 To jest możliwe do przeprowadzenia. Jeśli dopracujemy jeszcze kilka szczegółów,
będzie to dokładnie to, co miał na myśli Gray. Ale nie powiedziałaś, w jaki sposób
zamierzasz zachęcić innych do współpracy.
 Myślałam o dwóch rzeczach: założeniu dwóch czy trzech laboratoriów na polach z
eksperymentalnym programem, który potem można by rozwinąć na cały obszar, a także
spotkaniu się plantatorów na seminarium, gdzie dowiedzą się, jak mogą zwiększyć plony, a
tym samym i własne profity  powiedziała.  Masz jakieś propozycje?
 Kościół prawdopodobnie udostępniłby nam miejsce na konferencję; mają kilka sal
nadajÄ…cych siÄ™ do tego celu. Swenson, ten po drugiej stronie doliny, chyba zgodzi siÄ™ na
umieszczenie laboratorium na swoim terenie. My moglibyśmy otworzyć drugie. Czy to
wystarczy na początek?  spytał Ronald.
Gdy skończyli, Carolyn wzięła notes i pożegnała go, obiecując jak najszybciej pojechać
do Brisbane i zamówić wyposażenie do laboratoriów. Przyjedzie do Arary, gdy nadejdą
dostawy i będzie można przystąpić do realizacji planu. W razie potrzeby zadzwoni do
Ronalda po pomoc. Pozbierała swoje papiery i zaniosła je do pokoju, po czym zeszła na dół i
usiadła wygodnie obok pani Hubbard.
Pszczoły, brzęczące w kwiatach krzewów za oknem, i ciepło popołudnia przyniosły jej
uczucie spokoju. Drzemała tak, dopóki nie usłyszała brzęku naczyń. Pani Hubbard
przygotowywała herbatę.
 Zdaje się, że potrzebowałam odpoczynku. Przepraszam, ale to był bardzo pracowity
weekend. Ma to swoje plusy  nie daje czasu na rozmyślanie o smutnych rzeczach.
Pani Hubbard podała jej filiżankę herbaty.
 Mam przeczucie, kochanie, że coś cię martwi. Z chęcią wysłucham cię, jeśli zechcesz
podzielić się swoim smutkiem ze starą kobietą, która już wychowała swoje dzieci.
 Nikt nie może mi pomóc  powiedziała cicho Carolyn.
Milczała przez długą chwilę, aż wreszcie westchnęła. Pani Hubbard uśmiechnęła się
przyjaznie:
 Mówisz, jakbyś była zakochana.
 Byłam przez długi czas, pani Hubbard, ale to beznadziejne.
 Czy ktoś pozostał w Stanach?  spytała starsza pani.
 Znam go od dawna, jeszcze z San Diego. Teraz jest zaręczony i zakochany w innej
dziewczynie. Ona mieszka w jego domu  powiedziała Carolyn.
 Już?  wykrzyknęła pani Hubbard.  Ci młodzi ludzie! Niektórzy z nich są zbyt
beztroscy!
 Och, niezupełnie o to mi chodzi. Ona zdaje się być częścią jego rodziny. Nie ma go
teraz w domu, a ona daje do zrozumienia, że niedługo się pobiorą.
 A co on daje do zrozumienia?
Carolyn pomyślała przez chwilę i nagle jej serce zabiło mocniej. Gray niczego nie dawał
do zrozumienia, ale wtedy nie znał prawdziwych zamiarów Wendy... A jeśli znał? I chociaż
Carolyn nazywał  swoją żoną , zostawił ją, by wyjechać z inną dziewczyną. Wystarczyło mu,
że zaspokoiÅ‚ swoje «mÄ™skie żądze»  myÅ›laÅ‚a ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. Wciąż kochaÅ‚a go tak bardzo.
 Wiesz, moja droga, staram się wyobrazić sobie, kto to może być. Widziałam z tobą
tylko Ronalda Eagana, ale ty nie wydajesz się być w nim zakochana  odezwała się pani
Hubbard. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl