[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skrywali się w koszarach, oddziały Arpella stanowiły jedyną zbrojną siłę w mieście.
Dosiadając wielkiego, białego ogiera stanął Arpello pośrodku placu przed pałacem i proklamował
się prawowitym władcą Aquilonii pośród wiwatów otumanionego pospólstwa. Kanclerz Publius
sprzeciwił się takiemu bezprawiu - i został wtrącony do lochu. Kupcy, którzy zrazu z ulgą powitali
pojawienie się nowego władcy, teraz struchleli, dowiadując się, iż pierwszym posunięciem
samozwańczego króla było nałożenie morderczego podatku na nich właśnie. Sześciu bogatych
kupców wysłano, by błagali o litość - ich głowy spadły bez sądu i dłuższych ceregieli. Po owej kazni
przerażenie zapanowało w domach zamożnych mieszczan.
Kupcy, jak to jest w ich zwyczaju, nie mogąc nic wskórać złotem, padli na tłuste brzuchy, liżąc
buty swego ciemiężyciela. Prości ludzie nie troskali się zbytnio ich losem, ale poczynali szemrać,
połapawszy się, iż rozpasane pellijskie żołdactwo nie lepsze jest od turańskich zbójców, i pod
pozorem zaprowadzania porządku rabuje i gwałci, przechodząc w okrucieństwie nawet najemników.
Skargi o zabójstwa i grabieże jęły napływać do Arpella, który uczynił swą siedzibą pałac kanclerza,
jako że w królewskim zamku zamknęli się wraz ze swymi pocztami zdesperowani członkowie Rady
Królewskiej, skazani zaocznie na śmierć, i trzymali się dzielnie przeciw wojskom Arpella. Nie
zdobywszy głównego pałacu, zawładnął jednak Pellijczyk letnią rezydencją Conana, zamieszkiwaną
przez żony i nałożnice Cymmeryjczyka.
Mieszczanie szemrali na widok wijących się w uściskach zakutych w stal żołdaków Arpella
królewskich piękności. A były to ciemnookie panny z Poitain, szczupłe, czarnowłose dziewki z
Zamory, Zingary i Hyrkanii, brythuńskie dziewczęta o lnianych włosach - wszystkie jednako
szlochające ze wstydu i poniżenia, nienawykłe do brutalnego traktowania.
Noc skryła owo miasto pełne zamętu i trwogi, a przed północą jakimś cudem rozprzestrzeniła się
po ulicach plotka, że Kothyjczycy nie poprzestali na rozgromieniu armii i kołaczą już do bram
warownego Shamar. W ludzi jakby grom strzelił; nie zastanawiając się nawet, jakim cudem wieści
tak szybko dotarły do miasta, tłum naparł na drzwi pałacu domagając się, iżby król na koniu siadał i
na czele swych wojsk na południe ruszał, by napaść odeprzeć i wroga za Tybor odrzucić. Król zaś,
władzą pijany, miast ludowi wyłożyć, iż sił ma nie dość, by armię wystawić, tłumowi w twarz się
roześmiał.
Na placu targowym młody student Athemides wspiął się na kolumnę i płomiennymi słowy oskarżył
Arpella o zmowę ze Strabonusem; przemawiając dalej, młodzieniec żywo odmalował bytowanie pod
zadami Kothyjczyków z Arpellem w roli satrapy; zanim skończył, gawiedz już wyła z przerażenia i
kipiała wściekłością. Samozwańczy władca pchnął oddział zbrojnych, by studenta ujęli, ale tłum
porwał i uniósł młodzieńca, częstując ścigających go żołdaków deszczem kamieni i zgniłymi jajami.
Kompania kuszników otoczyła plac, a szarża jazdy zdziesiątkowała motłoch, ale Athemides
umknął; cichcem wymknął się z miasta i udał się do hrabiego Trocero, a zamierzał go błagać, by
Tarantię odbił i maszerował z odsieczą na Shamar.
Student zastał hrabiego przy zwijaniu obozu rozbitego pod murami miasta i dowiedział się, że
Trocero zamiaruje ciągnąć do Poitain, w dalekim, zachodnim krańcu królestwa. Na ogniste błagania
młodzieńca hrabia odparł, że nie dość ma sił, by Strabonusowi czoła stawić, a i Tarantii odbić nie
zdoła - nawet gdyby mógł liczyć na pomoc ciżby wewnątrz miasta. Poza tym, prawił Trocero, jego
chciwi sąsiedzi gotują się, by pod jego nieobecność Poitain splądrować; gdy król nie żyje, każdy
musi zadbać o własne sprawy - rusza tedy do swych włości, by tam dać odpór Arpellowi i jego
sprzymierzeńcom najlepiej jak potrafi.
Gdy Athemides próbował przebłagać hrabiego, tłum ciągle szalał po mieście z bezradną furią. U
stóp wysokiej wieży, wznoszącej się pod bokiem królewskiego pałacu, motłoch wrzał i falował
ciskając przekleństwa na głowę Arpella; ten zaś, stojąc na wieży, natrząsał się z bezradności
kłębiącej się w dole ciżby, podczas gdy jego łucznicy obsadzili okna i jakby od niechcenia mierzyli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]