[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Errol wyciągnął nóż i przeciął taśmę na kostkach Bridgera. Schował nóż i wyciągnął pistolet, celując
w głowę Eve.
- Jeśli nie chcesz zobaczyć dziury po kuli na czole siostry, to nie rób nic głupiego. - Errol odciągnął
Eve na parę kroków, by Bridger mógł wyjść z bagażnika.
- Widzisz, więc jednak jesteśmy blizniakami
- powiedział Bridger i spojrzał na Eve.
- Ale dwujajowymi, jak stwierdził nasz doktorek
- warknÄ…Å‚ Errol.
- Doktor Holloway? Więc urodziliśmy się gdzieś tu w okolicy? W szpitalu? - zapytała Eve.
- Nie. W domu. Na północy, pod granicą z Kanadą.
- Co ci jeszcze doktor mówił o nas? Wiesz, kim była nasza biologiczna matka?
- Doktorek nie powiedział, a ja nie pytałem. Musiałem wylądować tutaj na drodze. Doktor wyszedł po
was. A kimkolwiek była wasza matka, to jestem pewien, że cieszyła się, że się was pozbyła.
- Jesteś podłym draniem! - wykrzyknął Bridger. Errol roześmiał się.
- Swój poznaje swego.
- Szeryf będzie nas szukał - ostrzegła go Eve.
194
B. J. DANIELS
- Wszyscy będą was szukać, ale was nie znajdą,; przynajmniej przez długi czas. Ruszać się. - Errol
pchnął Eve w stronę ścieżki prowadzącej w kierunku wzgórza. - Jeśli któreś z was zrobi coś głupiego,
to zastrzelÄ™ na miejscu jak psa, zrozumiano?
- Przecież i tak nas zabijesz - powiedział Bridger, ruszając za Eve.
- I zrobię to od razu, jeśli nadal będziesz się odszczekiwał. To wasza wina. Ciągle pchaliście nos w nie
swoje sprawy. Możecie mieć pretensje tylko do siebie.
- Tak, możesz to sobie powtarzać w drodze na samo dno piekła - skomentował Bridger.
Eve usłyszała, jak Errol uderza Bridgera. Odwróciła się, żeby zobaczyć, co mu zrobił.
- Nic mi nie jest - burknÄ…Å‚ Bridger.
- A powiedział ci, że cię szpiegował? - zapytał Errol. - Złapałem go, jak robił ci zdjęcia.
- Znałem tylko jej nazwisko. Nie miałem do niej zaufania. Założyłem, że ona być może zna i kryje
pozostałych...
- A to ciekawe... Powiem wam, że narobiliście mi dużo bałaganu i będę teraz musiał po was
posprzątać.
Gdy Eve doszła na szczyt pagórka, zobaczyła domek doktora.
Był zbudowany z bali, niemalże opierał się o górę. Na długim frontowym ganku stał stary bujany
fotel.
Niedaleko chaty płynął górski strumień, spadając dobre osiem metrów w niewielkie oczko wodne
wśród skał.
Szum wodospadu przypomniał Eve coś, co doktor Holloway kiedyś powiedział jej o tym swoim
domku.
WWÓZ ZMIERCI
195
Mam taki stary fotel bujany na ganku mojej chatki. Pewnego dnia pojadę tam i zostanę już na zawsze.
Usiądę i będę słuchał szumu wody zamiast szlochania moich pacjentów. Już niedługo".
Azy napłynęły jej do oczu. To, co się tu działo, było okropne. Errol zawsze ją przerażał. Nie miała
wątpliwości, że planował ich zabić. Ale chyba doktor nie mógł w tym uczestniczyć? Choć to jego
nazwisko było na świadectwach urodzenia. No tak, był w tym pogrążony po samą szyję. Jednak nie
byłoby go stać na porwanie ludzi, a tym bardziej na morderstwo.
Przypomniała sobie noc w szpitalu, gdy widziała, jak Errol kłóci się z doktorem. Czy kłócili się
właśnie
o to, co ma się teraz wydarzyć?
Eve jeszcze przez chwilę biła się z myślami
i w końcu uznała, że doktor nie może być zabójcą. Przecież był lekarzem i zawsze był dla niej bardzo
serdeczny. Nie pozwoliłby, żeby Errol ich zabił. I z pewnością byłby wściekły, gdyby dowiedział się,
że Errol przywiózł ich tutaj. Na pewno wszystko by naprawił tak, jak naprawił jej nadgarstek, gdy
miała jedenaście lat.
Nagle otwarły się drzwi domu.
Przy drodze niedaleko domu Eve dwaj zastępcy szeryfa znalezli w rowie ciało Flynna Samuelsona.
Miał podcięte gardło.
Nadal nic nie było wiadomo o Eve.
Carter wezwał koronera i ambulans. Rozkazał swoim zastępcom dalej szukać Eve. Czuł, jak ogarnia
go coraz większa rozpacz. Tak jak podejrzewał, zabójca uprowadził Eve. I musiał to być ten sam
196
B. J. DANIELS
zabójca, który dziś zabił Samuelsona, a trzydzieści dwa lata wcześniej zabił dziadka Eve.
- Szeryfie! - Od strony stodoły zawołał go jeden z zastępców. - Coś znalazłem. Proszę tu przyjść.
Carter wszedł do ciemnej stodoły z bijącym sercem. Byle to nie była Eve, pomyślał.
- Znalazłem ślady opon parkującego tu samochodu. - Zastępca szeryfa wskazał miejsce ręką. - A to
znalazłem koło tylnych drzwi. Tutaj, w trawie.
Carter wstrzymał oddech, odchylając wysoką trawę. Zobaczył czarny, skórzany, wyglądający na
drogi, męski portfel. Był błyszczący nowością i czysty, więc nie leżał tu długo.
- Niczego nie dotykałem - oświadczył zastępca.
- Doskonale. - Carter-patykiem otworzył portfel, by spojrzeć na prawo jazdy. Bridger Duvall. Co do
licha robił tutaj jego portfel?
- To nie jest miejsce, w którym normalny mężczyzna zostawiłby swój portfel. Wygląda to tak, jakby
ktoś go tu celowo rzucił w trawę... - snuł domysły zastępca szeryfa.
- Po to, byśmy go znalezli - dokończył za niego Carter. Czy to możliwe, że zabójca uprowadził Eve i
Bridgera? Przypomniał sobie, co Max z laboratorium kryminalistycznego powiedział o włosach
niemowląt znalezionych na szczoteczce do włosów. Pochodziły od dwojga dzieci, ale dzieci
spokrewnionych ze sobÄ….
Chciał jeszcze sprawdzić datę urodzenia Bridgera Duvalla, ale domyślił się, jaka będzie, zanim
spojrzał na prawo jazdy: piąty lutego tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego roku...
Zadzwoniła jego komórka.
WWÓZ ZMIERCI
197
- Mamy kłopoty, szeryfie - odezwała się dyspozytorka. - Chodzi o budynek biurowy, w którym
znajduje się gabinet doktora Hollowaya. Wybuchła w nim bomba. Sądzimy, że doktor został
uwięziony w środku.
W drzwiach chaty stanęła Wanda Wilson. Eve odetchnęła z ulgą, widząc, że nie jest to doktor
Hol-loway.
- Co tak długo? - Wanda odsunęła się na bok, żeby Errol mógł wprowadzić do domu swoich więz-
niów. Była krępa, niska, miała okrągłą twarz, blisko osadzone oczy i siwe włosy. Odkąd Eve tylko ją
pamiętała, Wanda miała zawsze skrzywioną twarz, jakby właśnie zjadła coś wyjątkowo kwaśnego.
Eve spojrzała na strumień i wodę rozbijającą się
o skały u stóp wodospadu. Zakręciło się jej w głowie
i potknęła się.
- A tobie co jest? - zapytała Wanda. - Pijana?
- Taśma na przegubach rąk utrudnia mi normalne krążenie. Trochę mi słabo...
- Słabo panience? - zadrwiła Wanda. - Nie martw się, niedługo już nic nie będziesz czuła...
Errol nagle zatrzymał się i nakazał wszystkim, żeby zamilkli.
Eve usłyszała odgłos samochodu jadącego drogą w stronę chaty. Jednak po chwili odgłos ten umilkł i
znowu słychać było tylko szum wiatru w koronach sosen.
- Przejechał - szepnęła Eve z żalem w głosie.
- Ja tam nic nie słyszałam - burknęła Wanda. - Errol, załatwmy to wszystko jak najszybciej i jedzmy
już stąd.
198
B. J. DANIELS
- Dlaczego wy to robicie? - zapytała Eve, patrząc Errolowi prosto w oczy. Była pewna, że słyszała
samochód. Modliła się, żeby to był Carter. Starała się teraz kupić czas sobie i Bridgerowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]