[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakby znowu była nastolatką.
Przez cały czas jednak spoglądała spod oka na Franka,
który stał w pewnym oddaleniu od nich, cały czas zacho­
wując milczenie i tylko raz po raz wyciągał z wody kolej­
ne ryby. Z ręką na temblaku, musiał wkładać w to wiele
wysiłku i zapewne od czasu do czasu odczuwał ból, ale
przez cały czas zachowywał kamienny wyraz twarzy.
- Zainteresowana? - zapytał Julian, gdy po raz tysięcz­
ny zerknęła w stronę Franka.
- Ależ skąd. Ja nie należę do kobiet/które zgadzają się
na związek dla pieniędzy.
- Ach tak. A czego właściwie oczekujesz od mężczy­
zny? - zapytał, robiąc żartobliwie lubieżną minę.
- Wielkiej, głębokiej miłości. I niebywałej lojalności. -
Uśmiechnęła się szeroko. - A oprócz tego dużego domu
otoczonego drzewami owocowymi.
- Nie daj się zwieść pozorom. Frank to najlojalniejszy
człowiek, jakiego znam. Kiedy już weźmie kogoś pod
swoje skrzydła, będzie go ochraniać do końca życia.
82
Randy ponownie spojrzała na Taggerta. Był wysoki,
barczysty, miał intrygujące, ciemne oczy, tyle że... Jakże
niezwykle się zachowywał: jednego dnia prosił ją o rękę,
a następnego całkowicie ignorował.
- Grosik za twoje myśli - odezwał się jej towarzysz.
- Właśnie doszłam do wniosku, że on nawet nie za­
uważa mojej obecności.
Julian roześmiał się na całe gardło.
- Frank wprost nienawidzi wędkowania. Jest tutaj tyl-
ko dlatego, by dopilnować, żebym cię nie tknął.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ale przecież wciąż łapie ryby. Musi to lubić, skóro
doskonale mu to wychodzi.
- Frank jest dobry we wszystkim, co robi. Jedynie z ko­
bietami nie idzie mu najlepiej.
Randy przez chwilę wpatrywała się w ostro rwący
strumień, a potem chwyciła termos z kawą i podeszła do
'Franka.
- Dobrze się bawisz? - zapytała, gdy popijał gorący napój.
- Wspaniale. A ty?
- Znakomicie. Julian jest wprost cudowny. Zabawny,
zadowolony z życia, wesoły. Łatwo zakochać się w kimś
takim.
Nie spuszczała oka z twarzy Franka. Pomimo jego
chłodu, coś ją w nim pociągało. Z drugiej strony, jakiej ko­
biety nie pociągałby mężczyzna, który poprosił o jej rękę?
Powiedz coś, pomyślała. A jeszcze lepiej - pocałuj mnie.
Taggert jednak bez słowa oddał jej kubek i spojrzał na
wodę.
- Julian to doskonały pracownik.
- Ze swoim urokiem, talentami i wyglądem, zapewne
nie może się opędzić od kobiet.
Wiedziała, że przeciąga strunę, ale bardzo chciała
zmusić tego mężczyznę do jakiejś reakcji i ujawnienia
uczuć.
83
- Nie mam pojęcia o jego prywatnym życiu - odpo­
wiedział Frank, lekko się od niej odwracając.
Przysunęła się bliżej.
- A ty? Czy w twoim życiu jest dużo kobiet? Jak wiele
z nich prosiłeś o rękę?
- Tylko jedną - odrzekł cicho.
Randy żałowała, że wcześniej nie odgryzła sobie języ­
ka. Zachowała się niegrzecznie, nie bacząc na cudze uczu­
cia. Wyciągnęła dłoń i położyła mu na ramieniu.
- Panie Taggert... Ja.
Urwała, widząc jego zimne spojrzenie.
- Co takiego? Chciałaś sobie ze mnie zakpić?
.- Nie. W żadnym wypadku.
- Więc o co chodzi? Czego ode mnie chcesz?
- Nie... nie wiem.
Gwałtownie odwrócił się do niej plecami.
- Jak już się dowiesz, daj mi znać.
Zdezorientowana i zawstydzona, Randy okręciła się na
pięcie i ruszyła ścieżką w stronę chaty. Julian próbował ją
zatrzymać, ale powiedziała, że chce być sama. Podszedł
więc do Franka, który udawał, że pilnie łowi ryby, tyle że
zapomniał założyć przynętę.
Julian na tyle dobrze znał swojego szefa, że dobrze
wiedział, kiedy Frank jest zły - nawet, gdy tak jak teraz -
zachowywał kamienną minę. Uznał więc, że lepiej zosta­
wić go w spokoju i zabrał się do noszenia chrustu na ogni­
sko. Może jeśli podgrzeje jedzenie przygotowane przez
Randy, Frankowi poprawi się humor. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl