[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja też bym chętnie przyskrzynił go na dłużej - zgodził się porucznik. - Obawiam się
jednak, że będziemy musieli zwolnić go za kilka godzin. Rosińską, zgodnie z opinią lekarza,
zabito między jedenastą trzydzieści a trzynastą. Jeżeli Banaszkiewicz zeznał prawdę, iż w tym
czasie rozmawiał z profesorem na politechnice, to takiego alibi nie sposób podważyć.
- A szkoda - westchnęła maszynistka. - Przydałoby się łobuziakowi. Choćby jako
przestroga na przyszłość.
- Szkoda - zgodził się porucznik..
Rozdział VII
Co robi się z masłem?
Jak codziennie, tak i w czwartek, Hanka Wróblewska punktualnie o trzeciej weszła do
pokoju porucznika Romana Widerskiego.
- Witam mojego najlepszego współpracownika. Jakie dzisiaj mamy nowe rewelacje? -
Oficer MO od razu spostrzegł, że dziewczyna jest czymś bardzo zdenerwowana. - Proszę,
niech pani siada.
- Przed chwilą widziałam się z Mietkiem.
- Z jakim Mietkiem?
- Przepraszam. Z Mieczysławem Ostachowskim. Z tym, do którego posłał pan rano
milicjanta.
- Ach tak? - Porucznik udał, że nie interesuje się tym nazwiskiem.
- Mietek opowiedział mi, że milicja wypytywała go o Andrzeja Banaszkiewicza. O
jego alibi w sobotę.
- Ten Mietek, pani mu to powie, ma stanowczo za długi język. Może tego kiedyś
żałować.
- Rozumiem. Podejrzewaliście Andrzeja. A może i mnie również Jako jego...
- Byłą znajomą - dokończył porucznik.
- Dowiedziałam się od Mietka, że Andrzej był w sobotę w Szczecinie. Pewnie chciał
zobaczyć się ze mną. Możliwe nawet, że był na ulicy Buczka, ale nie zastał mnie w
mieszkaniu. Stąd to sprawdzanie alibi.
- Pani ma naprawdę duże zdolności detektywistyczne - uśmiechnął się porucznik.
- Dlatego pozornie zgodził się pan na moją współpracę z wami, a w rzeczywistości
byłam i jestem głównym podejrzanym. Czy pan mnie aresztuje?
- Jeszcze nie - porucznik roześmiał sic głośno.
- Dlaczego?
- Między innymi dlatego, że - jak ustaliliśmy - w tym czasie, kiedy dokonano zbrodni,
pani była w akademii. Zdawała pani kolokwium. I nie da się ukryć, że dostała pani tylko
trójkę, co jak na tak dobrą studentkę jest nieco dziwne.
Hanka aż zaniemówiła.
- Bo mnie zapytał... Akurat tylko tego nie umiałam.
- Widzi pani - Widerski był w coraz lepszym humorze - milicja ma również swoje
własne, czasem nie najgorsze sposoby uzyskiwania informacji. Nie chodziło nam jedynie o
panią. Sprawdzaliśmy alibi prawie wszystkich mieszkańców domu. I nie tylko ich. W ten
sposób ustaliliśmy także, że pan Banaszkiewicz był w tym dniu w Szczecinie. Trzeba było
wyjaśnić i jego sprawę.
- Czy Andrzej jest aresztowany?
- Tego bym nie powiedział. W każdym razie jest do naszej dyspozycji. Oczywiście do
czasu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości.
- Domyślam się powodu, dla którego Andrzej chciał widzieć się ze mną. Zapewne
chodziło mu o listy - dziewczyna wyjęła z torebki dużą, szarą kopertę. - Oto one. Dawno bym
mu odesłała, gdybym znała jego obecny adres. Może pan mu je odda? Dzięki temu
oszczędzimy sobie czasu na niepotrzebne spotkanie.
- Dobrze, oddam je panu Banaszkiewiczowi.
- To chyba skończyliśmy - dziewczyna wstała.
- Na dzisiaj tak. Mam nadzieję, że jutro dostarczy mi pani nowych wiadomości. A ja
w zamian będę mógł poinformować o tych dwóch dziewczynkach, o których dowiedzieliśmy
się dzięki pani. Badamy tę sprawę. Sama pani rozumie, musimy postępować bardzo ostrożnie.
- Chyba już skończyliśmy naszą współpracę?
- Przeciwnie. Ja uważam, że ją właśnie zaczynamy.
- Ale pan mnie podejrzewał?
- Być może. Wszyscy zawsze są podejrzani. Uwalnianie ludzi od podejrzeń to właśnie
nasze zadanie. Dlatego proszę panią o dalszą współpracę.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zgoda. A Andrzejowi niech pan powie, że dawno mógł zabrać te swoje listy. Nie
zależy mi na nim. Nic a nic.
Porucznik udał, że nie zauważył trochę innego tonu głosu, jakim Hanka wypowiadała
te słowa.
- A więc dc jutra, do trzeciej.
- Jeszcze jedno, panno Haneczko. Kiedyś zgubiła pani kluczyk. Znalezliśmy go i teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl