[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nick prosił mnie o rękę, ale odmówiłam. Nie chcę ślubu.
- Oczywiście, że chcesz.
- Nie chcę - powtórzyła.
Rosa chrząknęła głośno, rzuciła Nickowi gniewne spojrzenie, po czym z urażoną
miną wróciła do kuchni.
Nick przekrzywił głowę. Patrzył na nią z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem w
oczach.
- Nikt dotąd nie bronił mnie przed Rosą. Nie musiałaś.
- Musiałam, inaczej byłabym wobec ciebie nie fair. Muszę zniknąć zaraz po festi-
walu, żeby uniknąć następnych konfrontacji.
- Rosa zmieni zdanie. Dziś musiała mi nawymyślać, żeby sobie ulżyć.
Poprowadził ją do stołu, odsunął krzesło i poczekał, aż usiądzie. Jedli w spokojnej
atmosferze, choć Rosa raz po raz mruczała coś pod nosem po włosku, chmurnym wzro-
kiem spoglądała na Nicka, a Callie posyłała współczujące spojrzenia. Ponieważ w jej
mniemaniu żadna kobieta przy zdrowych zmysłach nie odrzuciłaby oświadczyn Nicka
Brunicadiego, to jej wnuk ponosił odpowiedzialność za to, że ślubu nie będzie.
Nick poczekał, aż Callie przełknie ostatnie gnocchi.
- Pokażę ci domek dla gości - powiedział. Chciał jak najszybciej zniknąć Rosie z
oczu. Wiedział, że babcia nie przestanie drążyć tematu. Zależało mu na zgodzie Callie,
ale nie kosztem wiercenia jej dziury w brzuchu.
- Domek? - rzuciła z szerokim uśmiechem na widok wyłaniającej się zza zakrętu
skromniejszej wersji rezydencji.
Nick otworzył drzwi wejściowe. Znaleźli się w przestronnym holu, w którym do-
minowały naturalne barwy.
Pokazał jej sypialnię z zarzuconym poduszkami szerokim łóżkiem i przylegającą
do niej marmurową łazienkę z wielką wanną.
W salonie u sufitu leniwie pracował wentylator, rozgarniając gorące powietrze.
Wsparty o framugę Nick obserwował reakcję Callie na widok za oknem - długie szeregi
winorośli na wzgórzach.
- Pięknie tutaj. Tak spokojnie. Można się wyciszyć. I uwierzyć, że wszystko będzie
dobrze.
Czuł to samo, kiedy przyjeżdżał do Cypress Rise. To miejsce było balsamem na
jego duszę.
- Kiedy będziesz gotowa, zawiozę cię do biura.
- Możemy już jechać.
W aucie spojrzała na niego z namysłem.
- Melody nie będzie zachwycona, że urodzę twoje dziecko.
Na chwilę oderwał jedną dłoń od kierownicy i położył ją na jej ramieniu.
- To nasza sprawa, Callie, tylko nasza, chociaż oni pewnie zrobią z tego sprawę ro-
dzinną. Na razie nie musisz się tym martwić. Rosa nikomu nie powie o ciąży, chociaż nie
zdołamy wybić jej z głowy dziergania.
- Kiedy powiesz Melody?
- Może po festiwalu. Będzie wolniejsza, do tego czasu lepiej cię pozna. Polubicie
się.
- Czy to kolejna przepowiednia Brunicadich?
- Nie, po prostu znajomość ludzi.
- Nie znasz mnie, Nick.
- Znam cię lepiej, niż przypuszczasz; lepiej, niżbyś chciała.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Melody rozmawiała przez telefon, gdy Callie weszła do biura. W tej samej chwili
odezwał się drugi telefon. Callie spojrzała pytająco na Melody, a ta gestem poprosiła ją o
odebranie.
- Cypress Rise, słucham.
- Kochanie, zapomniałem ci powiedzieć...
- Jason? - Dźwięk jego głosu nie zrobił na Callie najmniejszego wrażenia. Ciągle
była na niego zła, ale złością, w której nie było już zranionych uczuć.
W słuchawce zapadła cisza.
- Callie? Chciałem z tobą pogadać, wyjaśnić... - wykrztusił w końcu.
Nie chciała żadnych wyjaśnień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl