[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W tym momencie byliśmy sobie tak bliscy, jak zdarza się nie-
wielu ludziom. Czasem czuliśmy się tak podczas bitwy, albo tuż
przed nią wiedząc, że zaraz zginiemy, ale umrzemy razem.
Zapomnij o nienazwanym powiedziałem. %7łyliśmy
pożyczonym czasem od kiedy nas powołano... i udało nam się...
Ukraść trochę czasu dopowiedziała, wciąż nie otwiera-
jąc oczu. I dobrze go wykorzystaliśmy.
Kocham cię powiedzieliśmy jednocześnie.
Rozległ się głuchy łoskot to przewrócił się bojowy pancerz.
Wietrzyk zmienił kierunek i przeszedł w silny wiatr, który przewró-
cił zbroję. Coś znowu uderzyło mnie w kark kość lub kawałek
kości po czym z hałasem wpadło do pancerza.
Z odgłosem przypominającym trzask suchych gałązek, z
otwartej skorupy pancerza uniósł się niekompletny szkielet. Przed-
ramię, kość łokciowa i promieniowa przyłączyły się do prawego
łokcia, z nadgarstka wyrosły kości śródręcza, a z nich kości pal-
ców. Potem długi zwój wnętrzności ulokował się w miednicy, z żo-
łądkiem i pęcherzem. Coraz szybciej pojawiały się kolejne organy:
wątroba, płuca, serce, nerwy i mięśnie. Czaszka opadła pod cięża-
rem mózgu i powoli uniosła się, by spojrzeć na mnie niebieskimi
oczami Maxa. Przez chwilę jego twarz była czerwono-biała, jak z
podręcznika anatomii. Zaraz jednak pojawiła się skóra i włosy, nie
tylko na czaszce, ale i na pozostałych częściach ciała.
Ostrożnie wyszedł z pancerza i nagle był już ubrany w po-
wiewną białą szatę. Ruszył ku nam ze skupioną, zamyśloną miną.
On lub ono.
Marygay usiadła.
Co się dzieje? spytała napiętym głosem.
To siadło na ziemi przed nami.
Jesteś naukowcem.
Max?
Nie mam imienia. Jesteś naukowcem.
Jesteś nienazwanym?
Zbył to machnięciem ręki.
William Mandella. Jesteś naukowcem.
Byłem. Teraz jestem nauczycielem.
Jednak rozumiesz naturę badań naukowych. Rozumiesz,
czym jest eksperyment.
Oczywiście.
Czarnoskóra kobieta Omni dołączyła do nas. Ruchem głowy
wskazał na nią.
Była bardzo bliska prawdy.
Koniec eksperymentu? zapytała. Robisz porządki?
Powoli pokręcił głową.
Jak mam to ująć? Najpierw myszy, którymi jesteście, szu-
kają drogi ucieczki z klatki. Potem zaczynają rozumieć, co się dzie-
je. A potem żądają rozmowy z eksperymentatorem.
Na twoim miejscu oświadczyłem porozmawiałbym z
myszami.
Tak, tak zrobiłby człowiek.
Z lekko gniewną miną rozejrzał się wokół.
No to mów zachęciła Marygay.
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę.
Kiedy byłaś małą dziewczynką, moczyłaś łóżko. Rodzice
nie chcieli puścić cię na obóz, dopóki nie przestaniesz.
Zapomniałam o tym.
A ja nie. Zwrócił się do mnie. Dlaczego nie lubisz
jaśka?
Zaskoczył mnie.
Ten gatunek fasoli nie rośnie na Middle Finger. Nawet nie
pamiętam, jak smakuje.
Kiedy miałeś trzy ziemskie lata, wepchnąłeś sobie do nosa
ziarnko takiej fasoli. Próbując je wyjąć, wepchnąłeś je jeszcze głę-
biej. Twoja matka w końcu zorientowała się, dlaczego płaczesz, i
jej zabiegi jeszcze pogorszyły sprawę. Nos zaczął puchnąć i wy-
dzielać śluz. Zaprowadziła cię do holistycznego uzdrowiciela i ten
dopiero naprawdę zrobił ci krzywdę. Kiedy zawiezli cię do szpita-
la, musieli usuwać ci ziarnko pod narkozą i potem przez pewien
czas miałeś kłopoty z zatokami.
To twoja sprawka?
Obserwowałem to. Na długo przed twoimi narodzinami
stworzyłem okoliczności, które doprowadziły do tego wypadku,
więc w pewien sposób byłem jego sprawcą. Słyszę stuk każdego
spadającego na ziemię wróbla i nigdy mnie to nie dziwi.
Wróbla?
Nieważne. Wzruszył ramionami. Koniec ekspery-
mentu. Opuszczam to miejsce.
Miejsce?
Wstał.
Tę Galaktykę.
Trysnęła ziemia i zakopane przez nas stopy Anity przeleciały
w powietrzu i upadły w tym miejscu, gdzie stała, kiedy zginęła.
Kawałki ciała i kości oraz czerwona mgiełka śmignęły w powietrzu
ku upiornym szczątkom i zaczęły ją rekonstruować. Trzy metry da-
lej ciało Cat też się odtwarzało.
Nie sądzę, żebym musiał wam pomagać powiedział, czy
też powiedziało. Po prostu zostawię was w spokoju. Wrócę za
jakiś milion lat i sprawdzę, co się dzieje.
Tylko nas? zapytała Marygay. Zabiłeś dziesięć mi-
liardów ludzi i Taurańczyków, a teraz zostawiasz nam pięć opusto-
szałych planet?
Sześć poprawiło i wcale nie są puste. Ludzie i Tau-
rańczycy żyją. Zostali tylko schowani.
Schowani? powtórzyłem. Gdzie ich ukryłeś?
Uśmiechnęło się do mnie, jakby zamierzało powiedzieć długo
przygotowywany dowcip.
Jak myślisz, jaka przestrzeń, jaka objętość jest potrzebna do
zmagazynowania dziesięciu miliardów ludzi?
Boże, nie wiem. Ogromna wyspa?
Dwa kilometry kwadratowe. Wszyscy zostali zmagazyno-
wani w Karlsbadzkich Jaskiniach. Teraz już są przytomni, zmarz-
nięci, nadzy i głodni. Spojrzało na zegarek. Chyba powinie-
nem im zostawić trochę żywności.
A Middle Finger? spytałem. Tamci też są żywi?
W spichlerzu w Vendler powiedziało. Tym naprawdę
jest zimno. Zaraz coś dla nich zrobię. Już zrobiłem.
Potrafisz działać z prędkością światła?
Szybciej. Ta stała jest tylko jednym z ograniczeń, które na-
rzuciłem temu eksperymentowi. Podrapało się po brodzie.
Chyba tak to zostawię. W przeciwnym razie wszędzie będzie was
pełno.
A na Księżycu i Marsie? Na Heaven i Kysos?
Skinęło głową.
Przeważnie zmarznięci i głodni. Przegrzani i głodni na He-
aven. Jednak chyba wszyscy znajdą coś do jedzenia, zanim zaczną
zjadać się wzajemnie.
Spojrzało na Marygay i na mnie.
Wy dwoje jesteście szczególnie ważni, gdyż nikt inny nie
pamięta tak odległych czasów. Bawiło mnie tworzenie tej sytuacji.
Jednak dla mnie czas jest jak stół lub podłoga. Mogę wrócić do
Wielkiego Wybuchu, albo pójść w przyszłość, do termicznej śmier-
ci wszechświata. %7łycie i śmierć są odwracalnymi stanami materii.
Taka przemiana to dla mnie trywialna rzecz. Co zresztą widzieli-
ście.
Nie powinienem tego mówić, ale nie mogłem się powstrzy-
mać.
A więc teraz bawi cię to, że pozwolisz nam żyć?
Można tak to ująć. Albo powiedzieć, że pozwalam by eks-
peryment toczył się własnym torem. Przejdę milion lat w przy-
szłość i zobaczę, co się dzieje.
Przecież już znasz przyszłość powiedziała Marygay.
To coś w ciele Maxa przewróciło oczami.
Czas nie biegnie liniowo. Jest jak stół. Są rozmaite rodzaje
przyszłości. Inaczej po co byłoby eksperymentować?
Sara zawołała:
Nie odchodz!
Spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.
My postrzegamy wszystko jako ciąg zdarzeń, przyczy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]