[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siorbać zupy. Ale jest jeszcze Markus. Pewnie będzie zbyt zajęty całowaniem w
tyłek starych bab i dygnitarzy, żeby cokolwiek zauważyć. Mogłabym ufarbować
włosy na fioletowo, a on i tak by powiedział:  Carino, wyglądasz dziś wieczorem
prześlicznie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?"
Poważnie. On naprawdę tak mówi. To takie denerwujące.
Przynajmniej nie będzie moich rodziców. Bo moja mama z pewnością zorientowałaby
się, że Julia to nie ja. Mój ojciec to inna historia. Nie widziałam go już tak
dawno, że nie jestem pewna, czy poznałby mnie, gdybym nadepnęła mu na nogę.
Hm. Może Julia będzie mną? Przynajmniej na tę jedną noc. Przełknęłam z trudem
Strona 34
PDF created with FinePrint pdfFactory Pro trial version http://www.fineprint.com
Brian Kate (Scott Kieran) - Ksiezniczka i zebraczka
ślinę, próbując opanować lekkie mdłości. Jak to jest, że potrafię wymienić tylko
dwie osoby, które tak naprawdę byłyby w stanie odróżnić mnie od oszustki?
Usłyszałam, że drzwi do sypialni otwierają się i do salonu, który łączy się z
kuchnią, weszła Ingrid. Promieniała. Wstałam i z jakiegoś powodu nogi miałam jak
z waty. Zebrałam się w sobie i obeszłam stół kuchenny, żeby stanąć w progu
salonu.
- Księżniczko Carino - zaczęła z emfazą Ingrid - chciałabym ci przedstawić...
księżniczkę Carinę.
w
Przewróciłam oczami, chociaż policzki mi się zaczerwieniły. Ingrid przez cały
dzień przechwalała się przemianą, jakiej miała zamiar dokonać, a ja jej przez
cały dzień powtarzałam, że prawdziwy z niej czubek. Chociaż bardzo chcę, żeby to
wypaliło, w głębi duszy wiem, że nikt nie uwierzy, że Julia Johnson to ja. To
absolutnie niemożliwe.
Tylko ja mogę być mną? Mam rację?
Zamknęłam okienko z e-mailem i oparłam brodę na dłoni - mama i Killroy nie
pozwalały mi tak siedzieć. Kto pojawi się jutro wieczorem na balu w ambasadzie?
Najprawdopodobniej ludzie, których spotkałam raz albo dwa razy w życiu. Dadzą
się nabrać na przebranie Julii, dopóki nie zapomni o akcencie albo nie zacznie
siorbać zupy. Ale jest jeszcze Markus. Pewnie będzie zbyt zajęty całowaniem w
tyłek starych bab i dygnitarzy, żeby cokolwiek zauważyć. Mogłabym ufarbować
włosy na fioletowo, a on i tak by powiedział:  Carino, wyglądasz dziś wieczorem
prześlicznie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?"
Poważnie. On naprawdę tak mówi. To takie denerwujące.
Przynajmniej nie będzie moich rodziców. Bo moja mama z pewnością zorientowałaby
się, że Julia to nie ja. Mój ojciec to inna historia. Nie widziałam go już tak
dawno, że nie jestem pewna, czy poznałby mnie, gdybym nadepnęła mu na nogę.
Hm. Może Julia będzie mną? Przynajmniej na tę jedną noc. Przełknęłam z trudem
ślinę, próbując opanować lekkie mdłości. Jak to jest, że potrafię wymienić tylko
dwie osoby, które tak naprawdę byłyby w stanie odróżnić mnie od oszustki?
Usłyszałam, że drzwi do sypialni otwierają się i do salonu, który łączy się z
kuchnią, weszła Ingrid. Promieniała. Wstałam i z jakiegoś powodu nogi miałam jak
z waty. Zebrałam się w sobie i obeszłam stół kuchenny, żeby stanąć w progu
salonu.
- Księżniczko Carino - zaczęła z emfazą Ingrid - chciałabym ci przedstawić...
księżniczkę Carinę.
91
A potem machnęła dłonią i zrobiła krok w bok, a ja weszłam i zobaczyłam...
lustro. Przysięgam, że uszło ze mnie całe powietrze, gdy spojrzałam na Julię.
Jaśniała pośrodku pokoju, poruszając się z wdziękiem na niskich obcasach i w
jednej z moich ulubionych sukni balowych. Jej włosy, nadal brązowe, upięte były
w kok, a twarz okalały pojedyncze kosmyki. Makijaż miała dokładnie w moim stylu
 delikatnie podkreślone oczy i ciemne dramatyczne usta.
Zaschło mi w gardle, gdy spróbowałam coś powiedzieć. Obie patrzyły na mnie
wyczekująco. To wszystko było zbyt dziwne. Otworzyłam usta i wtedy...
- W imieniu Vinelandii mówię, iż to dla mnie prawdziwy zaszczyt być tutaj.
To nie ja powiedziałam. To Julia. Ale równie dobrze mogłam to być ja.
Perfekcyjnie naśladowała mój głos.
- Niesamowite, nie? - odezwała się Ingrid, podchodząc do mnie, żeby spojrzeć na
Julię z pewnej odległości. - Dobrze, że zrobiłaś tę operację nosa, Carino.
Inaczej by nam się nie udało.
Musiałam złapać się krzesła, które stało obok. Nagle oblał mnie zimny pot. To
przecież tak, jakby Julia była mną, zanim ja stałam się sobą. Ona nawet urodziła
się z nosem, o który ja musiałam poprosić.
Można mnie zastąpić, pomyślałam nagle i aż ścisnęło mnie w żołądku. Nie tylko od
chwili urodzenia żyłam pod dyktando, ale jeszcze okazuje się, że nie jestem...
niezastąpiona.
- Nic nie powiesz? - dopytywała się Ingrid. Julia zagryzła usta i rzuciła mi
nerwowe spojrzenie.
- Och! Wiem! Do pełnego efektu potrzebna jest tiara. - Ingrid sięgnęła po moją
koronę, która leżała pośrodku stolika koło kanapy.
Nim zdążyła dotknąć brylantów, krzyknęłam:
-Nie!
Ingrid zamarła.
92
- Nie dotykaj tego!
- O co chodzi? - zdziwiła się Ingrid, odsuwając rękę od tiary. -Ja... ja...
Byłam na skraju łez.
Strona 35
PDF created with FinePrint pdfFactory Pro trial version http://www.fineprint.com
Brian Kate (Scott Kieran) - Ksiezniczka i zebraczka
- To się nigdy nie uda - wypaliłam z bijącym sercem. - Każdy zauważy, że to
podróbka. Każdy. Ona nie może być mną.
Znowu spojrzałam na twarz Julii. To zły pomysł. Ona jest mną, zawodził cieniutki
głosik w mojej głowie. Ona jest mną!
Nie mogłam dłużej tego znieść. Złapałam tiarę i wybiegłam z mieszkania. Po
policzkach płynęły mi łzy. Ostatni raz płakałam publicznie, gdy zmarł mój
dziadek. Ledwo go znałam, ale powiedziano mi, że to mój obowiązek uronić kilka
łez. Nawet moje uczucia nie należą do mnie.
- Carino! Zaczekaj! - krzyknęła za mną Ingrid, podczas gdy ja zbiegałam po
schodach.
Nie zatrzymałam się. Nie mogłam. Wściekłam się na Ingrid, bo była taka dumna z
tego, że zrobiła z tej dziewczyny sobowtóra Cariny. Byłam zakłopotana tym, że
załamałam się przy nich. I zupełnie zagubiona. W końcu tego chciałam, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl